poniedziałek, 31 października 2022

9 maja 1989

Wtorek 


13:20 


Jutro matura z języka polskiego, pojutrze z matematyki. Jak czuje się człowiek tuż przed egzaminem dojrzałości? To dziwne uczucie jednak bardzo podobne do tych, które odczuwa się przed każdym innym trudnym sprawdzianem życiowym. Napięcie, które gromadziło się przez ostatnie tygodnie, teraz przybiera na sile i wylewa się spod maski pozornego spokoju. Lęk, zdenerwowanie, niepewność, zwątpienie we własne siły. Pytanie, które w ogóle nie chce zejść z piedestału moich myśli, brzmi: jak to będzie? Z każdą godziną coraz mocniej trzęsą mi się dłonie. 

Czy mam szansę zdać ten trudny egzamin? 

Łatwe to nie będzie, ale szansa zawsze jest. Powiedziałbym, że to zależy od bardzo wielu czynników, bo nie oszukujmy się, zasób mojej wiedzy jest mizerny. Dużo zależy od szczęścia, ale też od tego, jakie będą pytania, gdzie będę siedział, od tego czy nauczyciele pozwolą ściągać, czy też nie. Ale czy warto w ogóle się teraz nad tym zastanawiać? Czy warto dokładać sobie jeszcze stresu? Czy nie lepiej po prostu zaczekać do jutra? 

Już to sobie wyobrażam: wszyscy w garniturach, poważna komisja egzaminacyjna już siedzi na sali, każą nam wchodzić i pokazują, gdzie kto ma usiąść, na stolikach leżą podstemplowane arkusze w formacie podaniowym. Wszyscy już siedzą, dyrektor wyjmuje z zapieczętowanej koperty pytania, któryś z nauczycieli bardzo uważnie zapisuje je na tablicy. Należy jedno z nich wybrać i podkreślić długopisem. Zastanawiam się, które wybrać. Przypuszczam, że te pytania mnie zaskoczą. 

Siedzę i myślę. Boję się tego wszystkiego. 


niedziela, 30 października 2022

8 maja 1989


Poniedziałek 


8:55


Ależ w tej szkole jest zimno. Przyszedłem cieplej się ubrać, bo nie wyrabiałem. 


sobota, 29 października 2022

7 maja 1989

        Niedziela 


20:45 


Wydaje mi się, że mój umysł coraz wolniej pracuje. Mam wrażenie, że schodzę w dół po drabinie ewolucyjnej życia. Obecnie znajduję się gdzieś tak na poziomie płazów, a zmierzam w kierunku bakterii. Mój umysł broni się przed nadmiarem wiedzy, zamykając wszelkie bramy i otwory, które do niego prowadzą. To nie jest dobry objaw, zważywszy na to, że wkrótce natura. 

Zastanawiam się, czy ten egzamin w ogóle do czegokolwiek w życiu przyda. Moim marzeniem jest dostać się na studia, ale marzenia to jedno a życie to zupełnie coś innego. W takim razie jeżeli nie pójdę na studia to po chuj mi matura? W zasadzie to już skończyłem tę szkołę i mógłbym leżeć do góry brzuchem pod gruszą i cieszyć się życiem czekając, aż szpony armii zgarną mnie w swoje szeregi. Ale, ja głupi chcę sprawdzić, ile jestem wart, czy coś pozostało w moim tępym łbie po tych sześciu długich latach nauki. 

Pieprzyć to. Jasne, że warto próbować. Nawet jakby miało się nie udać. Tak naprawdę to nie chce mi się iść do roboty. W sumie to jeszcze jestem głupim gówniarzem bez żadnego doświadczenia i boję się życia. Boję się tego, że mogę się wpierdolić od razu na jakąś minę. Wszak do głowy przychodzą mi jeszcze bardzo głupie pomysły. Tak jak ten z upiciem się przed samą maturą. 

Studia dają mi czas. Czas potrzebny do stwardnienia, ukształtowania poglądów i utrwalenia zdobytych wiadomości. Jeszcze nie wiem, co chciałbym w życiu robić. Chciałbym mieć więcej czasu na zastanowienie się nad tym. 

Jestem już na tyle dorosły, że zdaję sobie sprawę z faktu, że życie nie jest bajką ani moimi marzeniami. Wiem, że niewiele moich ideałów będzie miało szansę się spełnić, jeśli w ogóle. Nawet te, które wydają się bardzo realne, wymagają bardzo dużo pracy i wysiłku przy ich realizacji. Wiem, że nie można mieć wszystkiego. Trzeba brać to, co jest do wzięcia, to co mi w miarę odpowiada i próbować się jakoś z tym urządzić. Muszę stworzyć jakiś ciepły cichy kąt, w którym mógłbym spokojnie żyć. Żyć i brać to co akurat życie mi oferuje. 

Jest tylko jeden mały problem. Takie życie stoi w totalnej opozycji z tym co czuję w głębi serca. Ciężko będzie zmienić ten kawałek czerwonego mięsa, który bije codziennie w mojej klatce piersiowej, tocząc litry krwi do mojego mózgu wypełnionego nierealistycznymi marzeniami. Mam wrażenie, że albo urodziłem się za późno, albo jestem jakimś popieprzonym wariatem, któremu marzy się zmienianie świata. No ale cóż, taki jestem. 

Nie chcę być szarym, zwykłym człowiekiem, jednostką statystyczną, niezauważonym kimś pośrodku tłumu takich jak ja, którzy codziennie jak automaty wstają o 5:00 rano by pójść do pracy, odbębnić swoje i przyjść, by wypić swoje piwo przez resztę dnia spędzoną przed telewizorem. 

Chcę coś w tym życiu zrobić, coś stworzyć coś, co by po mnie pozostało, choćby miało być to coś bardzo niewielkiego. Chcę też w tym moim  życiu znaleźć to, czego szukam, za czym tęsknię. Chciałbym znaleźć też swoje małe szczęście. Czy to tak dużo? Chciałbym znaleźć dziewczynę, która by zaakceptowała mnie takim, jakim jestem i pokochała. Chciałbym dzielić z nią swoje dni i razem się zestarzeć. Głupi jestem, bo to wszystko wydaje się tak bardzo odległe. 


piątek, 28 października 2022

7 maja 1989

Niedziela 


17:55 


Niebo pokryło się ciemnymi gęstymi chmurami. Do internatu zjeżdżają już chłopaki z innych placówek. Przed chwilą skończyłem pisać ściągę z romantyzmu i pozytywizmu. Zaraz idę na kolację. 


czwartek, 27 października 2022

6 maja 1989

Sobota 


20:20 


Ja pierniczę, ale szumi we łbie. Zaaplikowałem sobie trochę dyskotekowych decybeli. Teraz każdy dźwięk docierający do moich uszu wydaje się inny, Jakby zniekształcony. 

Siedzę i myślę. Jestem człowiekiem. Tak jak wszyscy żyję, uczę się, będę pracował, ale skoro już istnieję, to muszę mieć jakiś konkretny cel w swoim życiu, który nadawałby mu sens. Bo jeżeli nie ma sensu życia, to po co  istnieję? Po co żyję? Dlaczego zostałem do tego życia powołany? 

Zawsze zastanawiało mnie wiele rzeczy, ale najbardziej jedna. Mianowicie w jakim celu zostałem stworzony? Bp przecież ja to nie tylko moje ciało, ale także mój świat wewnętrzny: umysł, uczucia, myśli, lęki i pragnienia. To bardzo skomplikowana maszyneria. Dlaczego więc ktoś miałby to tworzyć bez ściśle określonego celu? 


środa, 26 października 2022

6 maja 1989

Sobota 


17:55 


Jaką mam wartość, Jeżeli nie potrafię wytrzymać bez tego nawet kilka dni? Myślałem, że jestem kimś innym, że będę inaczej postępował i inaczej żył. Myliłem się. Nie można się zmienić z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Można tylko zapoczątkować proces zmian, ale wciąż pozostaje się przecież tym samym człowiekiem co wcześniej. Zmienić swój charakter o 180 stopni można, ale jest to proces długi, wymagający mnóstwo pracy i wytrwałości. 


wtorek, 25 października 2022

5 maja 1989

Piątek 


Byłem w domu. Z powodu tych pieniędzy dostałem taki opierdol, że ściany się trzęsły. Rzeczywiście wszystko wskazywało na to, że postąpiłem bardzo nierozsądnie. Forsy totalnie brakuje a ja z 16 000 zł, które dostałem, przywiozłem zaledwie 5 000 zł. Dopiero jak na spokojnie zacząłem wyliczać, co kupiłem, mama się trochę uspokoiła. 

Jutro odbędą się rozgrywki internatów pod tytułem "Sport na wesoło". Już mnie zaangażowali do pracy. Mam być sędzią technicznym. Dziś była próba generalna. 

Zapomniałem wyjaśnić, dlaczego pomimo tego, iż jest piątek, przyjechałem do internatu. Chodzi o to, że muszę uczyć się do matury. No ale widzę, że większość czasu i już nam zaplanowali z góry. 

Już od dobrych kilku dni pogoda jest jak na zamówienie. Słoneczko przygrzewa jak latem. Właściwie to już od obrony prac dyplomowych jest tak ciepło. 


poniedziałek, 24 października 2022

3 Maja 1989

Środa 


20:35


Byliśmy u Głogowskiego. Wreszcie podpisał. Zanieśliśmy to Rusakowi. ZOSTAJEMY! Tyle tylko, że trzeba będzie trochę na to zapracować. Mamy zmontować takie skrzynki z płotków na kwiaty. 

Ja pierdolę, tyle latania! Powiem szczerze, że już zwątpiłem. Rysiek Wyrzykowski gada, że się nie opłaciło, że nie warto było się tak przed nimi wszystkimi poniżać. No niestety ja patrzę na to z zupełnie innej strony. Tak naprawdę, o ile w ogóle bym ją znalazł, na stancję nie byłoby mnie stać. Nie wiem, jak bym sobie poradził. 

Wczoraj był telefon z domu. Dzwoniła mama. Potrzebne są pieniądze na opłacenie naszych książeczek mieszkaniowych. Chodzi o wpisowe i brakujące składki. Razem 8000 zł. Mam tylko 4500 zł. Miałem 16000 zł, ale się rozeszło. Mama mnie powiesi. W domu nie ma pieniędzy. 

Zdaje się, że załapałem się na OHP do Czechosłowacji. Wyjazd w czerwcu. Będziemy pracować w sklepie ogrodniczym w Pradze.


niedziela, 23 października 2022

3 Maja 1989

Środa 


19:10 


Jednak jeszcze jestem w tym internacie. Kierownik wziął nas do roboty. Myślę, że do jutra zostanę. Piszę w liczbie mnogiej, bo identyczną sytuację ma Mirek Panasiuk. Razem chodzimy to wszystko załatwiać. 

Taka ładna pogoda a ja nie mogę się nią cieszyć. Dopiero jak rozwiążę wszystkie swoje problemy, będę mógł to zrobić. 


sobota, 22 października 2022

3 Maja 1989

Środa 


14:15 


Odrzucili podania. Ich zdaniem były zbyt słabe. Bez poręczenia i podania konkretnych rozwiązań", jak to określił wychowawca klasy Głogowski. Musieliśmy chodzić jeszcze raz. Wychowawca coś tam dopisał w naszej obronie, ale Zarębska się wypięła. Powiedziała, że nie może za nas poręczyć i nie podpisała. W sumie to jej się nie dziwię. Ona taka jest. Jak coś to nie będzie ryzykować, powiedzmy "swoją karierą". Miała jeszcze na ten temat rozmawiać z wychowawcą klasy, a później kazała się nam zgłosić do Rusaka. Następnie ktoś nam powiedział, że mamy natychmiast zgłosić się do Głogowskiego. Kiedy do niego poszliśmy, okazało się, że on nie wie, o co chodzi. 

Na koniec okazało się, że nic z tego naszego łażenia nie wyszło. Właściwie to już powinienem się pakować. Najgorsze, że nie ma miejsc na stancjach. Nie mam pojęcia, jak dalej się wszystko potoczy. W tym świetle nie wiem, czy w ogóle będę w stanie zdać maturę. 


piątek, 21 października 2022

2 maja 1989

Wtorek


21:20 


Chyba mi się udało. Mam wrażenie, że wszystko poszło dobrze i że zostanę do końca w internacie. Daliśmy podania o ponowne przyjęcie z podpisami przewodniczącej MRI, Zarębskiej i wychowawcy klasy Głogowskiego. Kierownik internatu Rusak był na miejscu i mnie widział i jak na razie mnie nie wyrzucił. Mieszkam dalej, jakby nic się nie stało. Uczymy się do matury. Codziennie jest po pięć godzin konsultacji i korepetycji.  


czwartek, 20 października 2022

2 maja 1989

Wtorek 


7:45


Dzisiejszej nocy miałem dwa sny, które były na tyle intensywne, że pamiętałem je, kiedy się obudziłem. Pierwszy przyśnił mi się tuż po północy i jest dziwny. W ogóle go nie rozumiem. 

Śniło mi się, że zjadłem swój zegarek. Chociaż tak naprawdę nie jestem pewien, czy był mój. W każdym bądź razie bardzo mi smakował. Wiedziałem, że to cenna rzecz i że ja go zjem, to nie będę wiedział, która jest godzina, ale Pokusa była zbyt silna. Nie mogłem się oprzeć. Z góry założyłem, że będzie smakował jak czekoladowy cukierek. Ugryzłem jeden kawałek, żeby sprawdzić, później jeszcze jeden. Pamiętam, że jakaś dziewczyna powstrzymała mnie przed zjedzeniem go w całości. Powiedziała do mnie: "co ty robisz?" Wtedy zacząłem zbierać w trybiki, które się rozsypały, wypluwać te, które miałem jeszcze w ustach i zwracać te, które już połknąłem. Zacząłem składać ów przedmiot z myślą, że uda mi się go odtworzyć. Czułem się winny. 

Drugi sen był nieco mniej dziwny. Śniło mi się, że byłem razem ze Sławkiem w wojsku. Dostaliśmy przepustkę na sobotę i niedzielę i przyjechaliśmy do domu. Sławek wrócił już w niedzielę wieczorem, aby zmieścić się w godzinach przepustki. Ja, nie wiem z jakiego powodu, zostałem w domu. 

-Wiesz, co ci grozi? To jest dezercja. Wiesz, co za to można dostać? - mówił do mnie brat. 

Bałem się wrócić po czasie, ale bałem się także zostać w domu. Chciałem dostać się do jednostki niezauważony. Pamiętam, że umiałem latać i leciałem przez jakieś okno na piętrze. Później mnie ganiali, uciekałem, bałem się. 

Wczoraj byłem u Sławka w jednostce w Pilawie, Może stąd wziął się ten drugi sen.


środa, 19 października 2022

1 maja 1989

Poniedziałek 


10:25


Razem z Mirkiem Panasiukiem i Ryśkiem Wyrzykowskim byłem w Garwolinie u proboszcza. Zapłaciliśmy za tę wycieczkę, a przy okazji podpisał nam indeksy. 


17:35 


Wierzyć, to znaczy rozumieć. Chciałbym więcej rozumieć, aby mocniej wierzyć. Bo co to jest wiara? Wierzyć, to nie tylko przyjmować to, co mówi kościół katolicki i modlić się, powtarzając bezmyślnie wyklepane regułki, wierzyć, to znaczy rozumieć, w co się wierzy, modlić się, rozumiejąc tę modlitwę. Wierzyć, to znaczy być całkowicie pewnym tego, w co się wierzy, wierzyć to znaczy tak czuć i tak postępować, przyjmować wiarę jako motto swojego postępowania. Wiara powinna być filarem duchowym człowieka. Wokół niej powinno się gromadzić całe życie i postępowanie człowieka. Człowiek jest jak wiotka roślina, bez podpory gnie się i przewraca, zbacza z prostej drogi i upada. Tak jest, Chociaż może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Tak było dotąd ze mną. Ostatnio nie wiedziałem już, co się dzieje, pomyliły mi się kierunki, straciłem orientację w tym co dobre a co złe. Teraz Odzyskałem już zmysły, Teraz już wiem, co dobre to złe, chociaż nikt tego do końca nie może wiedzieć. Oczyściłem swoje serce, swój dom i przyjąłem Chrystusa. Pojednał m się z Matką Bożą, ona wzięła mnie pod swoją opiekę. 


wtorek, 18 października 2022

30 kwietnia 1989

Niedziela 


21:15


Miałem opisać moje wrażenia pod wpływem cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, ale tego się nie da zrobić. To trzeba samemu przeżyć. Stojąc przed nim, cały czas odnosiłem silne wrażenie dziwnej mocy od niego bijącej. Człowiek, który chce jej doświadczyć, czuje ją każdą swoją komórką. 

No dobrze, teraz jestem już bardzo zmęczony. Uczestniczyłem w całonocnym czuwaniu i modlitwie różańcowej. Najważniejsze, że przyjąłem Chrystusa do swojego serca i jestem szczęśliwy. Jednocześnie mam świadomość, że jestem bardzo słaby i bardzo podatny na wpływy grzechu w moim życiu. 


poniedziałek, 17 października 2022

30 kwietnia 1989

Niedziela 


20:15


Dziś około 16:00 wróciłem z Częstochowy. Wyruszyliśmy wczoraj o 6:30. Jechało aż siedem autokarów z maturzystami ze szkół garwolińskich i okolicznych. To około 1500 uczniów i nauczycieli. Po drodze zatrzymaliśmy się w zajeździe. Tam każdy mógł zaopatrzyć się w niezbędne napoje i żywność. Nie było zbiorowego wyżywienia. 

Najpierw pojechaliśmy nie do samej Częstochowy a do Piekar Śląskich. Dopiero później na Jasną Górę. Przez całą noc coś się działo. Czas był wypełniony. Najważniejsza jednak była msza o północy. 

Ten wyjazd mnie odmienił. Było to dla mnie głębokie przeżycie duchowe i emocjonalne. Możliwość przebywania w takim miejscu w tak dużej grupie ludzi, którzy jadą tam w konkretnym celu dla człowieka, który jest głęboko wierzący, może być prawdziwą duchową przemianą. W każdym bądź razie ja tak to odbieram. Mogę powiedzieć, że w jakimś sensie jestem już teraz inną osobą. 

Pod wpływem cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej przełamałem mój niesamowicie silny lęk i przystąpiłem do spowiedzi oraz komunii świętej. Tyle czasu się nie spowiadałem, że zapomniałem, jak to się robi. Trochę się jąkałem przy konfesjonale, ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze było to, że w ogóle do tego doszło. 

Nie wiem, jak to opisać. Jakiś dziwny nastrój panuje w tej ogromnej świątyni. Cały czas czułem niesamowitą moc, bijącą od cudownego obrazu. Mimo to nawet gdy już jechałem tym autokarem gdy razem z innymi śpiewałem pieśni religijne, miałem poczucie, że jadę, do którego celu szukałem. W słowach śpiewanych przez moich kolegów i przeze mnie usłyszałem głos, który mnie przyzywał. Już wtedy wiedziałem, że tego szukałem. Później w Piekarach Śląskich ksiądz upomniał zebranych, że nie wszyscy byli u spowiedzi. Jednak to już nie miało aż takiego wpływu na moją decyzję. Ja już wiedziałem. 

Tam w klasztorze podczas mszy gdy stałem w długiej kolejce i widziałem, jak ludzie klękają i się spowiadają, ogromnie się bałem tego, że tyle czasu nie byłem u spowiedzi, że tyle brudu nazbierało się we mnie. Bałem się, a jednocześnie byłem przekonany, że na mojej duszy jest wrzód, który ciąży mi bez przerwy od tylu lat, że trzeba go przeciąć i usunąć, że trzeba go z siebie wyrzucić, że trzeba wyrzucić to co przez tak długi okres czasu było moją udręką. To byłby lęk jak przed wizytą u chirurga, jak przed zabiegiem u dentysty. I właśnie w tej chwili usłyszałem wewnętrzny ciepły głos: "Nie bój się, to nic strasznego. To jak pierwszy skok do wody. Trzeba się przełamać, trzeba przełamać pierwszy strach. Nieważne czy wyjdzie on dobrze, czy też źle. Ważne, aby zrobić ten pierwszy krok". Wiedziałem, że nie mogę się zastanawiać. Coś mi podpowiadało, że mam za słaby charakter, by dać sobie szansę, alternatywę wycofania się. Musiałem zrobić ten pierwszy krok, żeby się nie wycofać i nie stchórzyć. Dalej poszło już łatwo. Jeszcze raz zrobiłem rachunek sumienia.

Spowiadał mnie stary bardzo życzliwy zakonnik. Wydawało mi się, że rozumie ludzi jak nikt inny. Pomagał w samej spowiedzi, uważnie wysłuchał tego, co mam do powiedzenia, nie przerywał, nie wymądrzał się, nie karcił, udzielił trafnych rad, a później dał rozgrzeszenie. Był tak bardzo inny od tych wszystkich księży, których do tej pory spotkałem na swojej drodze życiowej. Dopiero teraz przekonałem się, jak ważne jest to, jaki ksiądz prowadzi cię do Boga. 

Niesamowite jak dobrze się teraz czuję. Dziękuję ci Matko Najświętsza za to, że dałaś mi tę moc, by pozbyć się zła, by wyrzucić je ze swojego serca. Wiedziałaś, że potrzebuję pomocy i udzieliłeś mi jej. Dziękuję ci Matko Boska Częstochowska za to, że mnie grzesznego wzięłaś pod swoją obronę. Dziękuję ci, że dałaś mi odwagę do tego, by to zrobić. Teraz czuję się lepiej pewniej spokojniej, bo wiem, że ty jesteś przy mnie. Matko Przenajświętsza Jesteś moją podporą i ostoją. 

Ja jestem jak wiotka trzcina na wietrze, uginam się pod każdym naciskiem zła, a ty mnie podnosisz. Ja jestem jak małe drzewko w ogrodzie, które potrzebuje podpory, by rosnąć prosto, by nie złamać się, by piąć się do góry. 

Wreszcie znalazłem światło, które zgubiłem bardzo dawno temu, którego nie mogłem odnaleźć w moim życiu. Teraz nie boję się już ciemności, bo drogę oświetla mi twoje światło. Muszę trzymać je mocno by już nigdy go nie utracić. Ciebie Maryjo proszę o pomoc. Weź mnie pod swoje matczyne ramiona i pokaż co dobre, co złe. Pomagaj w trudnych dla mnie chwilach, ostrzegaj przed tym co złe. Panno Przenajświętsza za twoją przyczyną ja, który błądziłem, wróciłem do Pana.


niedziela, 16 października 2022

28 kwietnia 1989

Piątek


16:00


Jestem jednak bardziej zdenerwowany i niż mi się wydawało. Wewnątrz cały się trzęsę. Im więcej o tym myślę i analizuję, tym większy czuję wstręt do Rusaka. 

Świat zwariował. Wszystko stanęło do góry nogami. Jest piątek. Sylwek pojechał do domu. Jutro jadę na pielgrzymkę autobusową do Częstochowy. Teraz maluję duży napis Solidarność dla mojej dawnej wychowawczyni za internatu. To naprawdę w porządku kobieta. Myślałem, że o mnie zapomniała, a tymczasem dowiedziałem się, że będzie pisać w mojej sprawie odwołanie. Poza tym ma się wstawić za mną osobiście. 

Do drzwi puka już koniec roku. Dziś jeździliśmy po Warszawie. Robiliśmy zakupy na tę wycieczkę. Jeszcze wtedy byłem całkowicie szczęśliwy i zadowolony. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem. 

Wszystko zwariowało. Na chwilę straciłem orientację między dobrem a złem. Nie wiem, jaki tak naprawdę jestem. Wszystko robię źle, nic mi nie wychodzi, a tu jeszcze taki numer. Wydawało mi się, że skoro inni to robią, to czemu ja mam nie robić. Chciałem spróbować, jak to jest. No i już za pierwszym razem przegiąłem pałę. 

Chociaż z drugiej strony problem może leżeć zupełnie gdzie indziej. Nie chodzi o to, że coś robię źle, tylko o to, że się tym aż tak bardzo przejmuję. Przecież tak naprawdę jeszcze nic nie zostało postanowione. Dopiero po zebraniu Rady Nauczycielskiej będzie coś wiadomo. Wydaje mi się, że odrobinę optymizmu by mi się w tej chwili przydało. Jak to mówią: głowa do góry, wyrok jeszcze nie zapadł. Na szczęście mam przyjaciół, którzy są w stanie pomóc mi w trudnych chwilach, nawet jak coś spierdolę. Nie wszyscy chcą mnie od razu powiesić. 

Człowiek to taki dziwny przetwornik myśli i uczuć. Z dostępnych skrawków informacji tworzy coś, co nigdy nie miało miejsca. Jego prywatne imaginacje tworzą podświadome i świadome lęki. 


sobota, 15 października 2022

28 kwietnia 1989

Piątek


15:30 


Emocje powoli opadają. Na spokojnie zaczynam zastanawiać się, w którym miejscu popełniłem błąd. Po pierwsze moje poczucie własnej wartości, pewność siebie i świadomość tego kim jestem, są jeszcze zbyt słabo ukształtowane. Bardzo chcę czuć, że przynależę do jakiejś grupy. Pomimo tego, że widzę, iż coś jest ewidentnie złe, trudno jest mi się oprzeć wpływom silniejszych osób. 

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jakie zasady panują w tym internacie. Za picie alkoholu jest tylko jedna kara. Wiedziałem o tym cały czas, ale do mnie to jakoś nie docierało, bo ja akurat nie piłem. Do tej pory. Aż tu nagle zdarzyło mi się wypić więcej i na własnej skórze przekonałem się, jak to jest. 

Prawo jest jedno dla wszystkich, dla tych złych, ale również i dla tych dobrych. Ten, kto przez cały czas nie odważy się wyjść poza jego granice, ma wrażenie, że ono nie istnieje. Oczywiście do momentu gdy coś się nie zmieni. To jest tak samo jak napięciem elektrycznym. Prądu nie widać, ale cały czas wiesz, że on tam jest. Aby się o tym przekonać, wystarczy tylko wyciągnąć rękę. 

To dziwne, przez cały czas byłem po tej jasnej stronie. Jedna wpadka wystarczyła, abym znalazł się po tej ciemnej. Nie ma znaczenia to, jak do tej pory się zachowywałem. Wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat tego jednego zdarzenia. 


piątek, 14 października 2022

28 kwietnia 1989

Piątek 


14:50 


To, co usłyszałem po przyjeździe do internatu, całkowicie ścięło mnie z nóg. Z początku nie wierzyłem w to, ale wiadomość się potwierdziła. Nie wiedziałem, co robić. Udawałem spokojnego i rozluźnionego, ale w głębi duszy czułem narastający niepokój. Jeszcze w tym momencie nie wierzyłem w to. 

Wszystko stało się jasne, kiedy porozmawiałem z Sylwkiem. Później potwierdziła to Zarębska i Rusak. Każda z tych osób inaczej to uzasadniała, tylko ja czułem, że coraz bardziej zapadam się pod ziemię. Cały czas kołatała się we mnie myśl: "oni nie mogą. Nie mogą wywalić mnie z internatu.". A jednak to, co usłyszałem, stało się faktem. 

Od pierwszego nie mieszkam już w internacie. 

Oprócz mnie wywalili jeszcze 12 innych chłopaków. To skutek opijania obrony prac dyplomowych. Każdemu z nas przysługuje prawo do odwołania. Zamierzam z tego skorzystać. Na moją korzyść przemawia fakt, że to pierwsza większa wpadka w tym internacie w ciągu sześciu lat. Poza tym ciężko byłoby mi dojeżdżać, bo do domu mam ponad 120 km. Na stancję też mnie nie stać.


czwartek, 13 października 2022

26 kwietnia 1989

Środa 


10:50 


Ale wczoraj zabalowaliśmy! To po tych egzaminach. Józek Kucharski kupił trzy skrzynki piwa. Nie pamiętam już, ile wypiłem, ale haftowałem jak kot po zsiadłym mleku. Ten pierdolony żołądek nie pozwala mi dużo wypić. 

Opijaliśmy nasze czwórki z obrony i tę dwóję Bogdana. Janiszek go jednak udupił. Piliśmy na trawie pod brzózkami niedaleko stancji Józka. Pamiętam to wszystko fragmentarycznie, bo częściowo to spałem, a częściowo film mi się urwał. Zresztą wszyscy tak się załatwili. 

Przyprowadzili mnie do internatu po kolacji. Zaraz później przyczepiła się do mnie Zarębska. Nie miałem ochoty na rozmowy. Wkurzyła się i poszła. Położyłem się spać. Około 21:00 wróciła. Tym razem z wychowawcą klasy. Pytał, co piliśmy, ile i gdzie. Teraz już po przespaniu się, byłem w znacznie lepszym stanie. Rozmawiałem z nim przez chwilę. Niewiele się dowiedział. Nie chciałem wkopać chłopaków. Poszli sobie w końcu. 

Noc miałem przepierdoloną. Żołądek przewrócił mi się na lewą stronę. Co dwie trzy godziny musiałem gnać do łazienki, aby się wyrzygać. Przy dużej ilości wypitej wody w sprawiło to, że przepłukałem się jak jasna cholera. Może to i lepiej, bo szybciej wytrzeźwiałem. Wszystko się wyciszyło nad ranem, kiedy wziąłem krople od żołądka. Kiedy wstałem, czułem się już w miarę dobrze. 

Po kilku godzinach złe samopoczucie zaczęło wracać, ale teraz czuję się tak, jakbym w ogóle nie pił. 

O 8:00 miałem jechać do domu, ale bałem się, że wyhaftuje w autobusie i poszedłem na lekcje. Lekcje są w kratkę, bo połowa nauczycieli jest na egzaminie w komisji. Tak będzie do końca tygodnia. Zorientuję się, jaka jest sytuacja i jadę do domu. 


środa, 12 października 2022

25 kwietnia 1989

Wtorek 


11:10 


To jest bezpośrednia relacja. Już po egzaminie. Wyszedłem pierwszy. Pytania nie były trudne. Nawet mi na jedno trochę pod powiedzieli. Zdenerwowałem się tylko na samym początku. Później już nie. Odpowiadałem w miarę wyczerpująco i obszernie. To, że zdałem, to wiem, nie wiem tylko na jaką ocenę. Jeszcze raz idę do szkoły. Za chwilę ogłoszą wyniki. 


wtorek, 11 października 2022

24 kwietnia 1989

Poniedziałek 


19:40 


Jutro obrona pracy dyplomowej. Dziwne, ale wcale się nie boję. Nie denerwuję się, jestem spokojny, mimo że nie jestem dobrze przygotowany. Jestem raczej słabo przygotowany. 

Boli mnie głowa. Zacząłem czytać i od razu zaczęła boleć mnie głowa. Dziwne. 

Szczęśliwie wyciągnąłem się z matmy. Poszło raczej dobrze. Przynajmniej dostatecznie. 


poniedziałek, 10 października 2022

23 kwietnia 1989

Niedziela 


21:30 


Uczyłem się z matematyki, ale nie tyle ile sobie zaplanowałem. To nierealne. Przy moich możliwościach zawsze realizuję 1/4 planu. Nie wiem, co będzie jutro, nie odczuwam strachu, ale jak nie zaliczę i postawi mi dwóję, to koniec kariery w tej szkole. Szkoda tak było blisko do końca. 

No nic, jeszcze się będę uczył w cichaczu. Już boli mnie głowa. Ze zmęczenia. Zrobię sobie przerwę i spacer na świeżym powietrzu. Później znowu do nauki. 


niedziela, 9 października 2022

22 kwietnia 1989

Sobota


Ciemne fioletowe niebo co chwila rozdzierają błyskawice. Za każdym razem słychać ogłuszający suchy trzask. W chwilę później ulewa przybiera na sile. To już trzecia burza w tym roku. Pierwsza była na początku kwietnia. Cały dzisiejszy dzień jest burzowy. 

Uczę się z matematyki, ale mam za mało czasu, żeby opanować to wszystko.


sobota, 8 października 2022

21 kwietnia 1989

Piątek 


13:00


Jest do dupy. Wszystko się pokręciło. Przez tę matematykę naprawdę mogę nie zdać. W poniedziałek ostatnia szansa. Jak zaliczę, to pójdę na maturę. Oczywiście jak mnie dopuści. A jak matematyka będzie do tyłu, to nici z matury. 

Boże, widzę czarny scenariusz. Tu w Miętnem nie ma nawet jak przekiblować roku. Nie ma klasy młodszej od nas. Całkowita chujnia. Trzeba będzie przenieść się do Janowa. Tam trzeba będzie powtórzyć rok i tam zdać maturę. Oczywiście jeśli wcześniej nie zgarną mnie do wojska. Odroczenie mam tylko do początku września. Całe szczęście, że próbną z polskiego napisałem na trójkę. 

Oczywiście jak pierdolnie mi balona z matmy, to nie będę mógł nawet zdawać obrony pracy zawodowej. Czyli skończy się dla mnie pobyt w internacie i dalsza nauka. Ale się w domu ucieszą, jasny chuj!


Przyszedłem do internatu, bo kręci mi się w głowie. Z głodu albo przez to, że oddałem tę krew. Nie ma co jeść, więc jem cukier. Zawsze to jakieś kalorie. 


14:00


Jeżeli chcę zdać, to muszę całą sobotę i niedzielę poświęcić na naukę tylko i wyłącznie matematyki. Muszę to wykuć na blachę i zdać, bo nie widzę innej dobrej możliwości. 

Dziś oddałem wychowawcy swoją pracę dyplomową.

Pogoda jest piękna. Znowu jest ciepło, świeci słońce i nie ma wiatru. 

W niedzielę jedziemy do Sławka. Zawieziemy mu trochę kwiatów. 


piątek, 7 października 2022

20 kwietnia 1989

Czwartek


11:00


Matematyka stoi pod wielkim znakiem zapytania. Tak naprawdę to już powinna wystawić mi dwóję. Dziś poprawiałem się dwa razy. Za pierwszym razem było do całkowicie tyłu, drugi też nieciekawie, ale już nieco lepiej. Może jakieś pocieszenie jest w tym, że nie tylko ja jestem w tak kiepskiej sytuacji. W sumie jest nas czworo. 

Po lekcjach Jarek pojechał do Garwolina i kupił jej kwiaty, to znaczy naszej pani profesor od matematyki. Zaprosiliśmy ją na kawę i zostawiliśmy dziennik z prośbą, żeby nas potraktowała w jakiś ludzki sposób, ale jak się do tego ustosunkuje, to nie wiadomo. Znam ją i wiem, że może zrobić dosłownie wszystko. 


21:20


Dziś w internacie dyskoteka.

 

czwartek, 6 października 2022

17 kwietnia 1989

Poniedziałek 


14:00 


Na dworze gorzej niż wczoraj. Teraz pada deszcz, ale rano było biało od śniegu. Nie mam pojęcia co się z tą pogodą dzieje. 

Do nauki został nam praktycznie już tylko jeden tydzień. Odkładałem, wmawiałem sobie i innym, że mam jeszcze dużo czasu, unikałem nauki jak ognia, a teraz widzę, ile się tego nazbierało. Mimo to nawet teraz staram się sobie wmawiać, że jeszcze mam czas.

Cholera jasna będę szczęśliwy, jak tylko skończę tę szkołę. O tym, że zdam maturę, już tylko marzę. Liczę na jakieś szczęśliwe zrządzenie losu. 

Patrzę i widzę, ile czasu poświęcają na naukę inni. Na pozór każdy tę naukę olewa jak tylko może, ale teraz nie wiadomo skąd wszyscy jakoś mają opracowane pytania końcowe do egzaminu. Nie wiem, w jaki sposób tak dobrze przygotowali się do lekcji. Nie wiem, jak to możliwe, że przeczytali trzy lektury na raz, kiedy w ciągu roku nie mogli tego zrobić nawet z jedną. Nie wiem, jak mogli też zrobić opis do pracy dyplomowej, kiedy ja jestem spóźniony dokładnie ze wszystkim. 


środa, 5 października 2022

16 kwietnia 1989

Niedziela


22:10 


Siedzę na tapczanie, zaraz mam iść spać, ale w ogóle nie orientuję się, jakie mamy jutro lekcje. Nie odrobiłem nic, bo nie było na to czasu. Byłem w domu, ale nawet gdybym chciał to zrobić, to i tak z tego nic by nie wyszło. W sobotę Sławek miał przysięgę w Mińsku Mazowieckim i wszyscy tam byliśmy, a dziś przyjechała do nas Anka ze Stefanem i dzieciakami. Nie było nawet czasu, aby pomyśleć o książkach. 

A tak w ogóle to ostatnio narobiłem sobie zaległości. We czwartek nie byłem na lekcjach, bo oddawaliśmy krew w Garwolinie. Piątek byłem tylko na dwóch sadownictwach. Z reszty godzin się zwolniłem, bo  chciałem wcześniej ruszyć do domu, żeby nie pchać się razem ze wszystkimi po tych autobusach i pociągach. Miałem ze sobą dużego fikusa. 

Zaczynam wywozić już swoje rzeczy, więc torba była wypchana na maksa, ale i tak pojechałem z Michałówki okazją. 

W piątek i w sobotę pogoda była wspaniała. Temperatura około 25 stopni Celsjusza, wiatr z południa, niebo bez chmur. No ale dziś raptownie wszystko się zmieniło. Razem ze zmianą kierunku wiatru na północny temperatura spadła do 5 stopni powyżej zera. Zachmurzyło się, a w nocy ma być przymrozek. Nie wiem, jak ta pogoda będzie dalej tak fiksować, to wszystko w cholerę pomarźnie. Cały ogród już zielony i drzewa kwitną. 

Może na koniec jeszcze wrócę do tej przysięgi w Mińsku Mazowieckim. Właściwie to nie była żadna przysięga, tylko ślubowanie. Chociaż tak naprawdę nie wiem, czym to się różni. Było mało osób. Zarówno poborowych jak i gości. Chłopaków z OC Mińsk Mazowiecki i OC Pilawa było coś około 100. Osób towarzyszących też niewiele więcej. Mimo to uroczystość była w porządku. Najważniejsze, że pogoda dopisała. Byłem z brata taki dumny. Siedzieliśmy wszyscy na murawie pod drzewem i patrzyliśmy, jak maszeruje w tym swoim dziwnym ubraniu krokiem defiladowym. Widziałem, że on też jest bardzo tym wszystkim poruszony. Na koniec zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.


wtorek, 4 października 2022

13 kwietnia 1989

Czwartek 


21:00 


Jestem już innym człowiekiem. Zbudowałem swoją tożsamość i pewność siebie. Choć może wyglądać to inaczej, tak naprawdę wiem, czego chcę. Jestem poważnym dorosłym człowiekiem. 

Mimo to wciąż mam mnóstwo wątpliwości. Zarówno w stosunku do siebie jak i do innych. Może wcale taki mocny nie jestem, jak mi się wydaje. Czy można się zmienić w tak krótkim czasie? Chociaż prawdopodobnie zmieniałem się już od samego początku, tylko teraz stało się to aż tak bardzo widoczne. 

Poważny człowiek myśli poważnie o swojej przyszłości, a moja przyszłość zapowiada się, co najmniej bardzo mgliście. Powinienem zrobić coś, aby się rozjaśniła, stała bardziej przejrzysta. Wiem już nawet, co należy zrobić, ale jak na razie nie robię nic. Może mi się nie chce, a może uważam, że jeszcze mam czas. Pewnie będę tego później żałował. Teraz nie martwię się tym wszystkim na zapas. Świat i tak będzie się toczył swoim rytmem niezależnie od tego czy uda mi się zdać to maturę, czy też nie. 


poniedziałek, 3 października 2022

13 kwietnia 1989

Czwartek 


17:05 


Siedzę przy stoliku. Spoglądam przez okno. Jest piękna pogoda. Gdyby nie ten wiatr byłby upał. W ogóle nie chce mi się uczyć. Niestety nauki jest bardzo dużo. We czwartek za tydzień egzamin z przedmiotów zawodowych. Trzeba siadać i wkuwać, a tu by się jeszcze trochę połaziło po dworku. 

Całe popołudnie robiłem zdjęcia dziewczynom. Jest wspaniałe światło. Tak w ogóle to nie byłem dzisiaj w szkole. Wczoraj Fazi namówił mnie, abyśmy pojechali do Garwolina honorowo oddać krew. Tak też zrobiliśmy. Dzień wolnego się należy. Właśnie wpierdzielam czekoladę, którą dostaliśmy na koniec. Ona też się należy. Po oddaniu krwi (400 ml) trochę źle się czułem, ale już teraz jest w porządku.


niedziela, 2 października 2022

12 kwietnia 1989

Środa 


W niedzielę byliśmy u Sławka w odwiedzinach, a dziś w nocy śniło mi się, że im nie, a także i Sylwka wzięli do wojska. Najpierw byliśmy w Mińsku Mazowieckim, a później i przewieźli nas gdzieś koło Poznania. Tak bardzo martwiłem się, że nie będę mógł skończyć technikum, że będę musiał je kończyć zaocznie po wyjściu z wojska. 

Nie odezwałem się wczoraj, bo pracowałem w szkole do samej kolacji, a po kolacji poszedłem na basen. Nie było więc czasu. 

Zapomniałem napisać, że w piątek zginęły nam trzy kasety magnetofonowe. I to te najlepsze, Sławka. Naprawdę chamstwo i złodziejstwo szerzy się w tym internacie. 

Co się dzieje z Marzeną? Nie odwiedzam jej w internacie. W szkole czasami się spotykamy przypadkowo, ale i tak unika mnie. Razem ze swoimi koleżankami. Słyszę tylko, że śmieją się i plotkują za moimi plecami. Nie mam pojęcia, co się dzieje. 


sobota, 1 października 2022

10 kwietnia 1989

Poniedziałek 


20:40 


Jakaś taka dziwna, pusta samotność ogarnęła moją duszę. I tak siedzę sobie i słucham tej ciszy. Taka cisza jest pełna dźwięków. I tak siedzę i słucham mojej duszy, w której jest ciemność i lęk. Tak niewiele pozostało dni do tej najcięższej próby, do próby ostatniej, do sprawdzianu mych sił i umiejętności, podsumowania 6-letniej pracy nad sobą. I na koniec pewnie okaże się, że jestem kompletnym zerem. I odejdę stąd na pole walki życia, by bić się o przetrwanie i o własną tożsamość. Tak naprawdę nie wiem co się ze mną w stanie.