czwartek, 4 lutego 2021

8 kwietnia 1987

Środa


Zbliża się dziewiąta. Za chwilę będę musiał iść do szkoły. Trochę się boję dzisiejszych lekcji. Mechanizacja - kartkówka z “próby kręconej”. Nic nie umiem. BHP - kartkówka. Loteria. Będę szczęśliwy jeśli nie dostanę balona. Zastanawiam się, czy w ogóle iść do tej budy. Na dworze piękna pogoda, ciepło, a tu trzeba siedzieć w tych murach. Rozumiem jednak, że nie mam za bardzo wyjścia. Muszę to jakoś wytrzymać. Przynajmniej do praktyki. Razem ze świętami to tylko dwa tygodnie. Zajęcia praktyczne trwają cały miesiąc. W tym roku dużo tego. Mamy je jeszcze w wakacje. Ale i tak wolę to niż teorię. Mogę sobie to odrobić  w ramach OHP i zarobić trochę grosza. Mam spory wybór. Pojadę albo gdzieś za granicę, bo jest taka możliwość, albo do Płońska za Warszawą. 


16:20


Wszedłem do księgarni. Rozejrzałem się po półkach i zauważyłem trzy ciekawe pozycje z dziedziny, która mnie interesuje, czyli science fiction. Wybrałem jedną z nich. Mała książka, ale dosyć gruba. Sprzedawczyni podała mi ją. Spojrzałem na cenę: 250 zł. Zwykle zawsze sprawdzam cenę przed zakupem. Byłem przekonany, że mam odpowiednią kwotę. Nie wiem, dlaczego tym razem tego nie zrobiłem. Powiedziałem, że chcę dokonać zakupu. Kiedy wyjąłem portfel okazało się, że brakuje mi całe 10 zł. No cóż, trudno. Miałem zamiar jeszcze wybrać inną książkę z tej samej dziedziny, tańszą, ale nie zrobiłem tego. Wyszedłem zdenerwowany. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego tak się zachowałem? A no w tym momencie dotarło do mnie, że na nawet taki drobiazg mnie nie stać. Nie powinienem tak szastać pieniędzmi. Tym bardziej że one nie były moje. 

I tak oto jestem w internecie. Uspokoiłem się nieco. Zaraz po dotarciu na zajezdnię PKS miałem mój autobus. Chciałem zaznaczyć, że taka historia przydarza mi się już nie po raz pierwszy. Za każdym razem jestem trochę przybity. Nie jestem ślepy. Widzę co dzieje się dookoła mnie i rozumiem to. Właściwie nie rozumiem. W każdym razie nie tak jak powinienem. Dlaczego to inni zarabiają dużą forsę? Widzę jak ludzie oszczędzają, odkładają grosz do grosza. Kupują sobie drogi sprzęt grający, radiomagnetofony, rowery, skutery. Niektórzy to moi koledzy. Tylko ja nigdy nic nie mam. 

Wiem, że w tym momencie po prostu narzekam na cały świat. Bo to przecież nie jest tak. Sporo ludzi ma po prostu dużo lepszy start w życiu ode mnie. Niektórzy urodzili się już pod szczęśliwą gwiazdą. Mają dużo lepsze warunki do zarabiania jakichkolwiek pieniędzy. Niektórzy z moich kolegów a właściwie ich rodzice mają duże gospodarstwa rolne, szklarnie, tunele foliowe, hektary sadów, hodowle trzody i tak dalej. Ja wychowałem się do domu dziecka i jedynym moim majątkiem są moje ręce, których nikt nie chce. Przynajmniej na razie. 

Może nie będzie aż tak źle. Zdaje się, że mam okazję pojechać do badylarza i zarobić trochę grosza. No niestety miałem już wiele takich okazji. I tu muszę przyznać, że zawsze zrezygnowałem. Wszystko wydawało mi się zbyt trudne. Wolałem przeczytać jakąś dobrą powieść, poleżeć gdzieś na słoneczku, poobijać się, jak to nastolatek… No niestety teraz dociera do mnie i to w całej wyrazistości jeden drobny fakt: nie tędy droga panie Jacku. Jeżeli chcę do czegoś dojść to muszę się wziąć za porządną robotę. Przecież całe życie nie będę leżał do góry brzuchem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz