Niedziela
Wola Paprotnia
Tego samego dnia późnym wieczorem.
Już po wszystkim. Impreza się udała. Jestem zadowolony. Ładne miłe dziewczyny, super kumple, świetna kawa i rewelacyjny nastrój.
Opisanie tego wszystkiego wcale nie jest takie proste. Siedzę i zastanawiam się, od czego zacząć. Chyba zacznę od początku. Początek jest mniej ciekawy, ale równie ważny.
Zacznę od momentu kiedy przyszedł Arek. Arka łączą więzy rodzinne z Bożenką. Nie wiem dokładnie, kim dla niej jest, ale to nie jest takie ważne. W pierwszej chwili było drętwo. Myślałem już, że to strata czasu. Typowa rozmowa na temat książek. No ale okazało się, że chłopak jest tak samo oczytany jak ja. Dużo wie i umie o tym ciekawie opowiadać. Najważniejsze, że to, co mówi, nie jest wcale nudne. Szybko znaleźliśmy wspólny temat.
Po jakimś czasie Bożena przyniosła ciasto, wino i kieliszki. Ja nie piję. Żeby dobrze się bawić, nie potrzebuję alkoholu. Zresztą mam zasady. Skończyło się na tym, że tylko Bożena i Kasia sobie trochę wypiły. Wpadły d dobry humor. Dalej wszystko potoczyło się bardzo gładko. Jeszcze przez jakiś czas wszyscy rozmawiali o tak zwanej dupie Marynie. Następnie przyszła kolej na niezbyt wybredne żarty i wygłupy. Arek zaczął się dobierać do Kasi. Niby na żarty, ale wszyscy dobrze wiedzieli, jaki był prawdziwy podtekst tej zabawy. Całe pomieszczenie huczało. Mało łóżka polowego nie rozwalili.
W którymś momencie włączyłem się i ja. Ta małolata ma w sobie coś takiego, co przyciąga facetów. Skupia na sobie uwagę. Nie wiem. To się nazywa flirt, czy jakoś tak. A może taka już jest? Przez ten krótki czas dała się dosyć dobrze poznać. Jakoś nie krępowała się przed tym, aby pokazać, jaka jest naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz