Niedziela
Wola Paprotnia
Zabawa na parkiecie.
Po tym jak Agnieszka oddaliła się w stronę gości ja zacząłem rozmowę z Andrzejem. Andrzej przyjechał na przepustkę z wojska. Z nawiązaniem ciekawej rozmowy nie było żadnych problemów. Widocznie nie znałem sam siebie, bo zaskoczyło mnie na jak wiele tematów jestem w stanie pociągnąć ciekawą dyskusję. Mówiliśmy o wojsku, o zachowaniu i manierach w koszarach. Nie miałem żadnych kłopotów ze stawianiem interesujących tez i wysuwaniu argumentów za i przeciw w najróżniejszych sprawach. Nie powiem, żebym czuł się całkowicie pewnie, wszak to obcy człowiek, ale jak na tę chwilę to wystarczyło.
Po dwudziestu minutach wróciła Agnieszka. Poprosiłem ją o oranżadę.
-Jacku, dla ciebie wszystko. Dlaczego dopiero teraz o to prosisz? - zwróciła się do mnie ciepłym głosem. Jej widok sprawił, że poczułem się dużo lepiej.
Wydaje mi się, że trudno spotkać takiego człowieka jak ona. Tak samo moja osoba wydaje się być rzadkim ewenementem w świecie natury. Chodzi mi o to, że w ogóle nie piję alkoholu i nie palę papierosów. To drugie akurat uświadomili mi goście Agnieszki.
Po jakimś czasie wszyscy przenieśliśmy się do pokoju. Dwie laski kołysały dupeczkami na parkiecie a reszta ścisnęła się na wersalce. Było ciasno, ciało przy ciele. Agnieszka usiadła tuż obok mnie i objęła mnie ramieniem za szyję. Siedzieliśmy tak w niebieskiej chmurze dymy papierosowego. Przyzwyczaiłem się już do tego. Chociaż sam nie palę, nie przeszkadzał mi za bardzo. Przynajmniej wtedy.
Minęło chyba piętnaście minut, kiedy ktoś ciągnie mnie za rękę.
-Z solenizantką nie zatańczysz? - usłyszałem tylko i już byłem na środku pokoju.
Nim zdążyłem się zorientować, a już byłem w jej ciepłych objęciach. Dalej nie wiem co się ze mną działo. Nogi miałem jak z waty, ale o dziwo z każdą minutą zaczynałem się rozluźniać.
-Ja nie umiem tańczyć, nie umiem… - szeptałem za kłopotany.
Chciała mnie chyba jednak tylko wyrwać z tego miejsca na kanapie. Chciała, abym się bawił. Dość szybko zostawiła mnie samego i poszła do pozostałych gości. Poskakałem trochę na tym parkiecie i znowu usiadłem. Beznadziejny jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz