sobota, 27 lutego 2021

24 kwietnia 1987

Piątek  


Miętne, 7:40


Już drugą noc z rzędu śniło mi się, że latałem. Śniły mi się też zęby. Zastanawiam się co to może oznaczać. No dobra mniejsza z tym. Ważne, że pogoda będzie ładna. O 8:10 zaczyna się praktyka. Sobota pracująca, ale tylko cztery lekcje. Ujdzie. 


14:00


Praktyka była u gościa za Garwolinem. Pielęgnowaliśmy zatrwian. To taka mała roślinka. Skończyliśmy o 11:00. Siedzieliśmy jeszcze trochę jedząc śniadanie i pijąc herbatę z termosów. Całe jedzenie oraz herbatę dostarczyła matka tego faceta. Trwało to mniej więcej godzinę. Później rozmawialiśmy o filmach. To znaczy nie byliśmy całą klasą. Było nas tylko czworo. Oprócz mnie Marcin Kocimski, Kasia, i Hanka Kobojek. 

Po wszystkim, gdy gospodarz skończył ręczny oprysk herbicydem zabraliśmy narzędzia i wybraliśmy się na krótki spacer po okolicy. Trzeba było je zanieść do domu, ale poszliśmy okrężną drogą. Następnie przywiózł nas pod szkołę swoją syrenką i podpisał dzienniczki. 

Później wykąpałem się. Musiałem. Trochę wiało i na tym polu za ubranie nasypało mi się saletry amonowej, którą rozsypywaliśmy. Kąpiel sprawiła mi niezwykłą przyjemność, bo skóra zaczynała piec. Dziś pluskałem się w całkiem zimnej. Brrr… fajnie. Poza tym przepłukałem sobie nos. Zawsze tak robię po pracy w polu. Ciekawe uczucie. Ma się wrażenie jakby się nurkowało. 

Po kąpieli zrobiłem małe pranie. Koszulka, koszula i ręcznik. Umyłem połowę okna z dwóch stron. Powieszenie ubrania na brudnej szybie było ryzykowne. Pozostałą częścią okna zajmie się Sylwek. 

Jutro sobota, cztery lekcje. Najbardziej boję się BHP, bo kartkówka. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz