czwartek, 28 września 2023

21 maja 1990

Poniedziałek 


Stacja kolejowa Tłuszcz 5:35 


Wczorajszy dzień był przygnębiający. Wymarzły prawie wszystkie pomidory. Nawet te, które były przykryte folią i papierem. Temperatura przy gruncie spadła do -4°c. Mama dostała bólów w klatce piersiowej a ja chodziłem jak struty przez cały dzień. Nie mogłem patrzeć na te poczerniałe zwiędłe krzaki. Wczoraj wieczorem wszystkie, które ocalały wykopałem i w skrzynkach wstawiłem do sieni. Nie mogłem sobie darować tego, że nie pomyślałem o tym wcześniej. To bardzo przykre, bo poszło na to bardzo dużo pieniędzy i pracy. No i sąsiedzi będą patrzeć na nas szyderczym wzrokiem. W ogóle to już od trzech nocy temperatura spada poniżej zera. Trzeba będzie kupić nową rozsadę, ale nie wiem, skąd wziąć pieniądze. 

Poza tym mama nie wróciła do domu. Nie wiem, co się dzieje. Odwoziła Justynę do szkoły i powinna być wczoraj o 20:30, a dziś, jak odjeżdżałem, jeszcze jej nie było. Boże, coś się musiało stać. Nie mogła pojechać do pracy, bo dzisiaj ma wolne. 

Jadę do Wieliszewa. Nie zachodzę do hotelu, tylko od razu idę na szklarnie. Czuję się dziwnie. Stacja, blade, zimne poranne słońce. Właśnie zamknęły się drzwi – ruszamy. Tak tu na grzali, że wytrzymać się nie da. Patrzę, jak ludzie spacerują po peronach. Obserwuję ruszające i zatrzymujące się pociągi. Wreszcie jedziemy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz