sobota, 23 września 2023

17 maja 1990

Czwartek 


Wieliszew 13:45 


Nareszcie. Nareszcie to cholerne pióro działa. Mogę pisać. Stary złom zawsze wysycha. Musiałem przeczyścić nitką szparkę w stalówce. Ale, kurde, teraz to już nie mam nastroju do pisania. Jak nastrój był, to nie było czym pisać. 

Dlaczego tak wcześnie? 

No nie mów, że spojrzałeś na godzinę. Zazwyczaj nie zwraca się na to uwagi, a to zawiera w sobie dużo informacji. Dziś robotę skończyłem wcześniej. Wcześniej zacząłem, to wcześniej skończyłem. Znowu jestem w pokoju.

Zaczynam wypisywać jakieś niedorzeczności. Cholera jasna, cały świat jest przecież niedorzeczny! Równowaga psychiczna? No tak, boję się ją stracić. Nie wiem, co się ze mną dzieje, tracę orientację, tracę świadomość tego, gdzie jestem, kim jestem i co ja właściwie tutaj robię. 

Mam jeszcze godzinę. Później przyjdzie Wiesiek i pewnie do końca dnia już nic nie napiszę. Słyszę kroki na korytarzu. To sąsiadka zza ściany. Poznaję po głosie. To, co piszę, może wydać się niezrozumiałe. W sumie to nie obchodzi mnie, czy ktoś to zrozumie. Tak naprawdę mam to wszystko w głębokim poważaniu. 

Bolą mnie plecy tuż pod łopatką i w krzyżu, ale to nie od roboty. Wczoraj i przedwczoraj byłem nad zalewem i pływałem, a woda była jeszcze zimna. 

O czym tu pisać? Czy o tym, co się tu dzieje? Nie wiem, kim jesteś, drogi czytelniku. Mogła przecież upłynąć dekada albo dwie od mojego czasu. Twoje życie może być przecież całkiem inne. To zrozumiałe. Dlatego możesz wyobrażać sobie moje życie po swojemu. Nie mam o to pretensji. 

A hotel? Hotel jak hotel: syf, kiła i mogiła. Brygadzistka tak jakoś dziwnie podpytywała, ile mi roboty jeszcze na jutro zostało. Cwaniara, pewnie kombinuje, jakby mi tu wlepić dodatkowe zajęcie. Na przykład komuś pomóc? Wieśkowi? Niech się w dupę ugryzie! Wiesio po robocie zostać nie chce i tylko ciągle narzeka, że nie może dać sobie rady. Ja cały tydzień kiblowałem w tych pierdolonych szklarniach i świata nie widziałem. Zasuwałem jak mały motorek. Łap nie czułem. Wreszcie dopiąłem swego i doprowadziłem swoją działkę do względnego porządku. Okazuje się, że można było. A teraz, kurwa, mam robić to samo u kogoś?! Nie chce mu się robić, to narzeka. 

Chuj z tym! To zły styl, ale i zły nastrój. Za oknem terkocze traktor, bo to jeszcze godziny pracy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz