sobota, 11 września 2021

6 kwietnia 1988

Środa 


20:30


Pola rozciągały się daleko jak okiem sięgnąć. Nierówne wzniesienia i pagórki były poprzecinane symetrycznie rozłożonymi ścieżkami, przy których w jednakowych odległościach leżały identyczne kamienie. Zbliżał się wieczór. Piękny jak zwykle. Wielka jasnozielona tarcza sztucznego słońca schowała się za widnokrąg ciemnofioletowego już nieba. Cienie wydłużyły się i zaczęły słabnąć. Cały krajobraz nabrał teraz zielono-niebieskiego romantycznego wyglądu. 

W pewnej chwili w pole widzenia kamery w kroczył dziwny człowiek. Komputer automatycznie dał zbliżenie. Mężczyzna ubrany był w lustrzany kombinezon ściśle przylegający do ciała. W słabym zielonym świetle odbijanym przez kombinezon widać było każdy jego mięsień. Jego ruchy były powolne, ale zdecydowane i dokładne przemyślane. Podszedł do jednego z leżących kamieni i przeniósł go w inne miejsce. Zrobił to z bez większego wysiłku, jakby kamień ważył pięć kilogramów, a nie pół tony. Wrócił do miejsca, w którym leżał ów ogromny głaz a gdzie teraz działa ciemna głęboka studnia, zajrzał w otchłań, a po chwili zaczął się w mniej zanurzać. 

Obraz na głównym ekranie wrócił do normy. Znowu pokazywał rozległe pola poprzecinane ścieżkami. Już miałem wyłączyć monitor kiedy nagle na ciemnym już niebie pojawił się punkcik, który zaczął szybko rosnąć. Dziwne... Komputer zignorował to. Nie wziął go na cel. Nic się nie stało. Czekałem. Punkcik powiększał i się i zmienił w rosnącą ważkę. Leciała w kierunku bazy. 

Nie czekałem ani chwili dłużej i tak już było prawie za późno. Regulamin nakazywał bezwzględną ostrożność. Włączyłem czerwony przycisk alarmowy. Wycie syren od razu wdarło się w moje uszy. Po kilkunastu sekundach usłyszałem już głośne bieganie i po metalowych schodach. 

Dobrze, że chłopcy, którzy mieli dyżur, nie spali. Inaczej nie byłoby z nami wesoło. Włączyłem boczne i górne ekrany. Teraz widziałem dokładnie wszystko wokół bazy. Z platformy bojowej startowały już Heli-odrzutowce myśliwskie.


Cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz