Czwartek
19:15
Wiem, że ten dzień nie przejdzie do historii jako szczególnie znaczący, ale piszę, bo jestem sam w pokoju, mam chwilę, a poza tym się boję. Boję się tego, co będzie jutro.
Jutro są trzy klasówki: z polskiego, uprawy i matematyki. Nie bardzo wiem, czego się uczyć. Trzy tak różne przedmioty i tak dużo materiału, że muszę się na coś zdecydować, kosztem reszty. Zdaję sobie sprawę, że choćbym nie wiem, jak się wysilał, w tak krótkim czasie nie zdołam się nauczyć wszystkiego. To po prostu fizycznie niemożliwe.
Nie wiem, czego bardziej się boję. Uprawa okej. Może jakoś dam sobie radę. To łatwy przedmiot i wszystko można wziąć na logikę. Matematyki i tak sam nie zrozumiem. Potrzebny ktoś, kto by mi to wszystko wytłumaczył. Pozostaje więc polski.
Nadal się boję. Podjęcie decyzji wcale nie ułatwia sprawy. Tyle nauki. Jak to ogarnąć? Cały Mickiewicz i cały Słowacki. Za dużo jak na jeden wieczór. Olać sprawę? Zdać się na ślepy los? Czyli bardziej dwójka niż trójka. Czyli jednak dwójka. Nie, to złe wyjście. Uczyć się? Do północy? Czyli czego się nauczę? Pisać wypracowanie? Czy może nagle przypomnę sobie wszystkie lektury? Może zrobić ściągę? Może gotowca? Nie wiem. Małe prawdopodobieństwo, że trafię w temat. Więc co? Cholera jasna, przecież coś w tej głowie powinno zostać! Przecież byłem na lekcjach. Przecież dostawałem czwórki i piątki, tylko teraz tak się zrobiło. Na półrocze cztery z plusem, a teraz? Teraz w głowie jest tylko pustka i chaos. Co robić? Boję się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz