Wtorek
16:30
Dziś na języku polskim pani Byszewska zrobiła dyktando. Dostałem dwójkę. Zrobiłem piętnaście błędów. Dopuszczalna liczba to dwa. Za trzy była już dwója. Bardzo się zdenerwowała. Powiedziała, że taka sytuacja nie jest zła, tylko tragiczna. W tym wszystkim nie byłem osamotniony. Cała klasa tak napisała. Jedynie Brygida Gastołek napisała na trójkę. To nie wygląda najlepiej.
Byszewska powiedziała, co jest zgodne z prawdą, że taka sytuacja, jeżeli nic się nie zmieni, całkowicie dyskwalifikuje na maturze. To wszystko wywołało u mnie napływ pesymistycznych refleksji. Jeżeli nie zdam matury, to nie pójdę też na studia. A jak nie pójdę na studia, to od razu drapną mnie do wojska. A tego panicznie się boję. Bardziej niż samej szkoły.
No dobrze, spokojnie pomyślmy. Kończę szkołę, idę do wojska. Wychodzę z wojska i co dalej? Idę do badylarza. No przecież mam porządny zawód. Nawet bez matury jestem ogrodnikiem. Ogrodnik nie musi pisać bez błędów. Przydałoby się, ale to nie jest konieczne.
Co prawda marzyło mi się rozwinięcie własnego interesu, mam przecież sześć hektarów ziemi, ale to wcale nie jest takie proste. Dla ogrodnika sześć hektarów to dużo. Wystarczająco, aby postawić porządne szklarnie, i może jeszcze coś w gruncie posadzić. Jest tylko jedno ALE. Tam nie ma nic. Muszę zaczynać od zera. Nie ma budynków, infrastruktury, nie ma od czego zacząć. Goła ziemia.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że podstawowym problemem są pieniądze. Dużo pieniędzy, pieniędzy, których nie mam i raczej nie będę miał. No, chyba że wygram w totka. Nawet przy moim tępym łbie i tych dwójach z matematyki potrafię sobie wyobrazić, ile kosztuje zakup materiałów i budowa szklarni.
Czy w takim razie mogę o czymkolwiek takim marzyć? Czy ten wielki prywatny interes, o którym tak gadali na początku szkoły, w ogóle ma jakiekolwiek szanse realizacji? Ojciec nie żyje, matka pracuje w szpitalu jako salowa, a ja wychowałem się w domu dziecka. Brakuje pieniędzy na podstawowe rzeczy, więc o czym my tu mówimy?
Jedyną drogą wyjścia byłaby nauka, studia i porządna praca. Im więcej nad tym myślę, tym większa pustka mnie ogarnia. Dobrze, że mam kolegów, z którymi mogę na ten temat pogadać. Nie wszyscy, ale przynajmniej Adam Ziółek się ze mną zgadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz