Piątek
Przed chwilą poprawiłem swój poprzedni rekord w wytrzymałości bez powietrza. Poprzedni wynosił 152 sekundy, a było to 24 sierpnia. Rekord, który ustanowiłem dzisiaj, sięga prawie trzech minut.
Uwaga, uwaga! Bez powietrza wytrzymałem 172 sekundy! To jest 2 minuty i 52 sekundy! Nie wiem, gdzieś słyszałem, że rekordem człowieka, podobno są 3 minuty. Hahahaha dobre sobie. To już powinienem nie żyć. A może mam nie pokonać tego rekordu? No zobaczymy.
I żeby nie było, nie jest łatwo dokonać takiej rzeczy. O nie. Jest pewna metoda, no ale to jest moja metoda. Hahahaha chyba powinienem to opatentować.
Najpierw układam się wygodnie na wznak rękę, w której trzymam zegarek, bo muszę czymś mierzyć czas, podpieram tak, aby nie zużywała zbyt dużo energii. W dalszej kolejności wykonuję kilkanaście głębokich szybkich oddechów, żeby krew maksymalnie wypełniła się tlenem. Kiedy wskazówka zbliża się do dwunastki, wciągam pełne płuca powietrza i w punkcie 0 zamykam jego odpływ. Następnie mocno napinam mięśnie przepony i brzucha w wyniku czego ciśnienie krwi wzrasta. Serce wali, w głowie się kręci, ale tak powinno być. To jest hiperwentylacja. Nie powinno się tak robić zbyt często.
Po tym zabiegu robi mi się ciemno przed oczami i przez pół minuty, może nawet więcej, jestem prawie nieprzytomny. Nie wiem, co się dzieje. Nic nie widzę, w uszach słyszę ogłuszający szum, ale to niesamowite wrażenie. Dosłownie fruwam nad łóżkiem. Ogarnia mnie uczucie niesamowitej błogości i relaksu.
Utrata przytomności pozwala na znaczne wydłużenie bezdechu. Przez te kilkadziesiąt sekund niczym się nie przejmuję. Nawet nie wiem, co się ze mną dzieje. Kolejne pół minuty dochodzę do siebie. Tu też się nie muszę martwić. Stopniowo wraca słuch i wzrok, a ja to wszystko tylko obserwuję.
Najgorzej jest wytrzymać tę kolejną minutę. Później to już jest lepiej. Z tym nieoddychaniem jest tak jak z biegiem maratońskim. Pierwsze kilometry są najtrudniejsze, później, gdy człowiek wpadnie już ten rytm i przyzwyczai się do wysiłku, zużycie energii spada, a zmęczenie postępuje już o wiele wolniej.
Zacznę, że cały odcinek czasu wytrzymałem, nie wypuszczając powietrza z płuc. Wypuściłem je dopiero na sam koniec. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie. Może ma.
Wczoraj byliśmy w Libercu. Kupiłem między innymi namiot dwuosobowy i super fajny budzik. Taki bajkowy. W domu na pewno będzie się im podobał. Musiałbym kupić jeszcze do tego namiotu materace, żeby mieć na czym spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz