Poniedziałek
18:30
Cholera, jeszcze teraz czuję, jak kłuje mnie słoma. Te cholerne powłaziły mi pod ubranie i włosy. Czuję je na plecach, rękach, nogach, na tyłku… kurwa mam już tego dosyć! Mimo że jestem po kąpieli i mam na sobie czyste ubranie to jeszcze utrzymuje się to głupie wrażenie. Rozładowaliśmy dzisiaj ponad 20 przyczep samozbierających. Nie wiem, może ktoś wie, jak wygląda taka przyczepa. Wielkie to kurewstwo i rozładować to już jest problem. Większość tych przyczep była zajebana do oporu. Czesi się spieszą, bo w ich telewizji zapowiadali znaczne pogorszenie pogody. W sumie ich rozumiem.
Dopiero pod koniec się po chmurzyło. Nawet nie padało. Tak to cały dzień świeciło piękne słoneczko. Chociaż było duszno jak jasna cholera. W dodatku niektóre kostki były tak ciężkie i nasiąknięte wodą, że nie mogłem takiej kurwy podnieść z ziemi. A trzeba to było rzucić wysoko ponad głowę. Gościu stał na tej pierdolonej przyczepie i tam to układał w chuj jeszcze wyżej i jeszcze wyżej, do nieba samego. Pod koniec to znaczy około 16:00 myślałem, że padnę ryjem na ziemię. Tak byłem zmęczony.
Rzeczywiście czułem się tak, jakbym za chwilę miał się wypierdolić i już nigdy nie podnieść. No ale chuj, nie ma się czym martwić. Dziś na śniadaniu nasza szefowa pochwaliła nas za dobrą solidną pracę. Przypomnę, że wczoraj załadowaliśmy tylko 8 przyczep. Tylko że Zemanova nic nie wiedziała, że traktorzysta w porozumieniu z nami powiedział jej, że tych przyczep było 10, a nie 8.
Właśnie w radio powiedzieli, że w Polsce, a przynajmniej w samej Warszawie pada i chyba dzisiaj cały dzień padało. Tu tak na dłuższą metę od naszego przyjazdu to jeszcze nie padało. Mogłoby jednak popadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz