Niedziela
21:30
Dziś trzynasty. Pechowo? Zależy. Jak mi się zdaje, nie było tak źle. Do południa prawie nic nie robiłem. To znaczy, pomagałem trochę Jurkowi. Miałem pracować przy nawozach, ale traktorzysta reperował swój sprzęt. Chłopaki się zdenerwowali, jak się dowiedzieli, że nic nie robiłem, więc po południu poszedłem do stodoły, żeby jeszcze bardziej ich nie wkurzać. Facet przywiózł tylko cztery przyczepy i to po obiedzie, ale i tak się napracowałem. No, nie nie można powiedzieć, że byłem wykończony. Zmęczenie jednak dawało o sobie znać. Słoma okra. Poza tym było dziś cholernie parno.
Po kolacji zabrałem się do sprzątania, bo dziś to mój dyżur. Miałem do zrobienia dwa pokoje, korytarz górny, WC, korytarz dolny, przebieralnia i łazienka. Aha, i jeszcze schody. Wszystko na mokro. Uporanie się z tym wszystkim zajęło mi około półtorej godziny.
Po robocie musiałem się jeszcze raz wykąpać. Parno przecież jak nie wiem co. Byłem zlany potem. Moja praca nie poszła jednak na marne. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że dobrze się wywiązałem. No i co z tego kiedy, kurwa, jutro będzie to samo! I tak zrobią syf. Chuj, ale to nie będzie już mój dyżur. Niech inny się martwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz