Niedziela
22:10
Tak sobie siedzę i zastanawiam się nad jedną rzeczą. Dlaczego w każdym człowieku jest tyle lęku? Oni tego nie mówią. Nikt tego nie mówi, ale ja widzę, czuję to. Dostrzegam ten ogrom.
Strach przed różnymi rzeczami kryje się w każdym z nas. Każdy ma swoje własne demony. Każdy boi się czegoś innego.
Ta kwestia nurtuje mnie już od jakiegoś czasu, nie daje mi spokoju. Kiedy się tak przyglądam sobie i kolegom, dochodzę do wniosku, że na co dzień tego tak bardzo nie widać. Ten niepokój, czasami nawet strach przykryty jest masą innych rzeczy. Jest przytłoczony nawałem codziennych spraw, obowiązków, różnych czynności do zrobienia. Mimo to każdym człowieku jest on silnie zakorzeniony. To pochodzi gdzieś z głębokiej i podświadomości, z samego jestestwa każdego człowieka. Czasami to się objawia w to koszmarach sennych.
Przyznam, że u mnie jest ich więcej niż u innych. Zresztą sam nie wiem. No i tak, jak w moim przypadku, całość jest jeszcze przyprawiona odrobiną bujnej wyobraźni, tudzież może zbyt bujnej.
Ostatnio dość często mi się zdarza, że tak jakby wymyka się ona spod mojej świadomej kontroli i hasa sobie w najlepsze, przerażając mnie każdej nocy. Oczywiście często tego nie pamiętam.
Budzę się rano i ten strach utrzymuje się przez resztę dnia. Chociaż nie wiem, skąd tak naprawdę on się bierze. No i właściwie czego się boję? To jest pytanie. Na pewno nie ludzi, więc co to może być?
Ten budynek, tu gdzie mieszkamy, jest jakiś dziwny. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Jest jakiś zimny, bezosobowy, pusty. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, to stare budownictwo. Mimo to mam wrażenie, ze coś kryje się w tych murach. Nie chcę tego mówić na głos. Nie chcę tego mówić chłopakom, bo i po co. To przecież ledwie przeczucie. Sam nie jestem pewien. Jeszcze zaczęliby się śmiać, a nie chcę jakiś głupich wygłupów na mój temat. I tak już dużo pracowałem w tym względzie.
Kiedy byłem tu sam i siadałem tyłem do pokoju, czułem za sobą czyjąś silną obecność. Nie umiem tego inaczej wyjaśnić. W pierwszym momencie wydawało mi się, że to któryś z kolegów robi mi głupi kawał, ale nie.
Ja nie wymyślam takich historii na bieżąco. Wręcz przeciwnie, staram się tłumaczyć wszystko w sposób w racjonalny. Mimo to za każdym razem przy każdej takiej sytuacji, kiedy sprawdzałem, okazywało się, że tam nikogo nie ma. Pokój był kompletnie pusty, a ja i tak czułem to bardzo wyraźnie.
Nie wiem. Boję się przebywać tutaj sam. W takich chwilach czuję, że, mimo zdrowego rozsądku, nie jestem sam. Czuję czyjąś obecność. Coś jakby czyhało na mnie, chodziło za mną po pustych, ciemnych korytarzach.
Pisałem już, że któregoś dnia, to było na poprzednim turnusie, kiedy siedząc na łóżku, i kiedy wszyscy już spali, wydawało mi się, jakby ktoś stał za drzwiami. Były uchylone. Wyraźnie słyszałem jakby skrzypienie twardych podeszew i ciężki zmęczony oddech. Miałem już wyjść i sprawdzić, ociągałem się, a kiedy to zrobiłem, nikogo tam już nie było.
Głupoty gadam. Pójdę już lepiej spać. Boli mnie głowa. Dziwnie się czuję. Boję się.