Sobota
Świat taki piękny za oknem. Drzewa, krzewy i trawa, wszystko pokryte jest cieniutką warstwą białego, puszystego szronu. Las za oknem stoi nieruchomo. To okno jest granicą obrazu. Genialny malarz, twórca wszechrzeczy stworzył to piękno. Niespotykana kompozycja pastelowych barów, delikatnych linii, kresek, plam i cieni. Cóż za mistrzowska ręka powiodła to wszystko. To piękno magnetyzuje, przyciąga ,zaprasza do siebie. Spójrz, do okien przylatują sikorki. Podlatują do samych szyb. Są głodne. Widać nadchodzi ostra zima.
Trudne sytuacje zmuszają człowieka do zastanowienia się nad sobą. Są sprawdzianem jego wartości i przydatności do życia. Nie jako uszlachetniają go, obrabiają jak drogocenny kamień. Nigdy nie zastanawiasz się nad wartością życia, dopóki wszystko jest w porządku. Dopiero gdy jest ci źle, naprawdę źle, zaczynasz tęsknić do zwykłego spokoju i normalnego funkcjonowania w zwykłym środowisku. Czasami zaczynasz zastanawiać się, dlaczego postąpiłeś tak a nie inaczej i dlaczego tak jest. Takie chwile są potrzebne w życiu. Stanowią stabilizator psychiki, uodparniają duchowo człowieka. Szlifują go, by stały się pełnowartościowym, gładkim i twardym kamieniem szlachetnym.
Szukam celu w życiu. Może to jest właśnie moim celem. Może pokonywanie kolejnych, piętrzących się przede mną trudności i wygrywanie tej walki jest moim celem. Może bez tej walki moje życie nie miałoby sensu. Tego nie wiem.
Jedno wiem na pewno: człowiek sam, bez żadnej podpory, wrzucony w bagno życia, wystawiony na huragany losu, nie da sobie rady i zginie w nim. No cóż, pogrążamy się w jego nikczemności i stajemy się częścią tego błota.
Człowiek z natury jest słaby. Buduje swoją wielkość własnej dumy i pychy. Buduje swoją wielkość z klocków, które można rozwalić jednym pchnięciem losu. Potrzebna jest mu siła, moc przewodnia, drogowskaz, który pokazałby mu drogę, by podtrzymał w chwili słabości i nie pozwolił upaść.
Wiem jedno: w moim przypadku tą siłą jest Bóg. To on daje mi wiarę w to, co robię. On jest tą latarnią, która oświetla mi drogę. Przy nim czuję się bezpieczny i szczęśliwy. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego uciekam się do niego jedynie w ostateczności? Dlaczego wzywam go tylko, kiedy jest mi bardzo potrzebny, a na co dzień całkowicie zapominam. Bardziej pociągają mnie błyskotki tego świata i idę w ich kierunku.
Panie Boże proszę cię, wzmocnij moją wiarę. Chcę by była ona silna i mocna jak stal. Nie chcę cię opuszczać, ale wiem, że jestem słaby. Chcę być zawsze przy tobie, chce być zawsze był ze mną. Nie pozwól mi zwątpić, bo znowu zacznę się bać. Nie chcę błądzić po omacku jak ślepiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz