wtorek, 9 maja 2023

10 grudnia 1989

Niedziela


1:50


No i mamy piękną, śnieżną i mroźną i zimę. Temperatura na zewnątrz -15°C. Śnieg skrzypi pod stopami że aż miło. Na niebie wielki księżyc. To wspaniała, mroźna noc. Jesteśmy sami. Mama w pracy.

Czy starczy mi sił? 

Człowiek jest istotą, która ma tendencję do podążania w złym kierunku. Tak jest uwarunkowany przez naturę. Niby wie, co jest dobre i nawet pochwala to, ale ale tylko słowami. Prawda jest taka, że kiedy przychodzi co do czego, zawsze wybiera tę złą stronę. Pociągają go tanie błyskotki i byle jakie przyjemności. Dlatego, gdy w jego życiu robi się choć trochę lepiej, sprawy ducha szybko tracą na znaczeniu. 

Pociąga mnie zło i dobro za razem. Wiem, że powinienem wybrać. Muszę to zrobić teraz. Chcę stać się innym człowiekiem. Boję się, że stracę to, na co tak ciężko pracowałem, że znów stanę się taki jak przedtem. Boję się, że znów popadnę w grzech i całkiem zapomnę o Bogu. Boję się, że znów po błądzę i stracę tą latarnię życia. 

Chcę być silny psychicznie, więc nie mogę stać się takim człowiekiem, jakim byłem. Stanowczo muszę trzymać się drogi wyznaczonej przez Boga. Tylko ta droga doprowadzi mnie do celu. Tylko z Nim czuję, że jestem coś wart, że to co robię ma jakikolwiek sens. Więc moja wiara powinna być mocna jak stal. Nie mogę w mego Pana zwątpić. To On daje mi siłę i wiarę w to co robię. Tylko z Nim moje życie ma jakikolwiek sens. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz