Sobota
Siema Sylwek
Mam chwilę wolnego czasu. Chłopaki kupili sporo znaczków, więc siedzę i piszę. Znajduje się na świetlicy, ale nie jestem sam. Jest już ośmiu. Wszyscy piszą listy. Nie wiem, czy będę miał okazję skończyć, bo już teraz zaczyna się jakiś ruch na korytarzu. Zaraz pewnie będzie zbiórka na musztrę. Musztra mnie nie obowiązuje, ale na zbiórce będę musiał się stawić.
Na dworze zapada zmrok. Co chwilę słychać narastający szum, który przeradza się trudny od do zniesienia huk i od którego drżą wszystkie ściany. To startujące odrzutowce na pobliskim lotnisku. Byłem dziś tam. Byłem na wieży, a konkretnie na stanowisku dowodzenia. Trochę sprzątaliśmy, ale w sumie to przyglądaliśmy się, jak startują samoloty.
Tam na płycie lotniska, tuż koło pasów startowych, jak wznosi się taki samolot w powietrze, to aż w klatce piersiowej coś się trzęsie i nogi robią się miękkie. Wiesz, myślałem, że takie maszyny to są dużo większe. W rzeczywistości to w sumie maleństwa. Od 8 do 12 m rozpiętości skrzydeł i wysokości 4 m, a robią tyle hałasu, że pomyśleć, iż to koniec świata.
O widzisz, jest już zbiórka. Chuj, nie wychodzę. Najwyżej mnie opierdolą. Mam ich w dupie.
Byłem dziś na SD. Tam jestem przydzielony. Tam miałem trafić po przysiędze, Oczywiście jeśli zostałbym w tym syfie. Planszecistów jest pięciu. Pokazywali nam nasze stanowiska pracy. Nie wygląda to źle. Planszety to są takie dwie duże pleksi. No w sumie gdzieś 2 x 2 m. Naniesiona jest na nich podwójna siatka, jedna to kwadratowa a druga koncentryczna.
A to chuje pierdolone, chcieli zagonić mnie do sprzątania! Pierdolone pizdy, myślą, że znów dam się wrobić w skrobanie desek szkłem. Nie ich doczekanie. Powiedziałem, że piszę dla pułkownika konspekty i dali mi spokój.
Wracając do tematu, więc na tych planszetach zaznacza się miejsce położenia samolotu. Spiker podaje przez radio (masz słuchawki na uszach) aktualne współrzędne, a ty zaznaczasz to na planszecie i prowadzisz tor lotu obiektu. To trochę jak gra w statki, tyle tylko, że na dużo większej kartce. Powiem, że nawet mi się to podoba.
Na początku jest trochę ciężko połapać się w tych cyfrach, ale z czasem nabiera się takiej wprawy, że nie zwraca się na to uwagi. Drematograf to taka biała kredka, która świetnie pisze po szybie.
Teraz zastanawiam, się czy warto starać się o tę odroczkę. Tam na wieży i jest taki spokój, że nawet w cywilu tego nie ma. Wstają o 9:00, sprzątania tam niewiele, a starych zaledwie kilku. Żadna fala nie obowiązuje.
Znowu mi przerwali. Sam widzisz jak tu ciężko napisać list. Wygnali mnie ze świetlicy, bo mają się tu odbyć zajęcia teoretyczne. Oczywiście nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnym zajęciach, ale z pokoju na pewno też mnie wygonią. Chociaż dzisiejszy dzień i tak był wyjątkowo spokojny.
Odbywały się zajęcia i każdy poszedł tam gdzie był przydzielony. Ja byłem na wieży i nie miałem styczności z tym… no jak go tam nazywają? "zielonym porucznikiem". Kawał skurwysyna. Lepiej nie oglądać mordy tego chama. Na szczęście o 15:00 pojechał do domu, a jak go nie ma, to jest taki spokój, że prawie sielanka.
Kurczę, czekam tylko do końca tej poborówki.
Pisałem już do domu, chociaż listy mogą dojść jednocześnie, że zdecydowałem się jednak zostać do przysięgi. Orzeczenie lekarskie przyszło w poniedziałek rano, a dziś jest czwartek. Sami zaproponowali mi, abym został. Uznałem, że to jest lepsze wejście, niż opuścić wojsko teraz, przed przysięgą. I tak już sporo odsiedziałem w tym syfie. Jeżeli po wyjściu, drugi raz by mnie wzięli, to musiałbym od początku przechodzić unitarkę, a to jest najgorszy etap służby wojskowej. Po przysiędze to od razu biorą na kompanię. No i WKU zupełnie inaczej patrzą na takiego człowieka. Łatwiej o przeniesienie do rezerwy bądź o kategorię E.
Jak widzisz, nie jest tak źle. Odliczam dni, godziny i minuty do momentu, kiedy opuszczę mury tych koszar. Współczuję moim kolegom. Codziennie 30 minut zaprawy, 6 km, i musztra w każdej wolnej chwili. Nawet w sobotę i niedzielę są jakieś głupie zawody, ćwiczenia, tak zwany małpi gaj. Mnie nawet sprzątanie omija. Mam ich wszystkich w dupie.
Musztry mamy tyle, co przejść od poborówki do stołówki i spowrotem. Chociaż i to jest uciążliwe, bo czasem pada deszcz, a ty musisz maszerować wokół placu. Nigdy po prostej linii cię nie poprowadzą. Kieszenie już porozpruwałem. Mam to gdzieś, miałem już sine paluchy, jak stałem na dworze w kolejce po michę. Nieraz po 30 minut się stało. Zresztą nie miałem gdzie chować kanapek na drugie śniadanie.
Zanim ten list do ciebie dojdzie, to pewnie będzie już poniedziałek i do przysięgi zostanie mi 2 tygodnie. Jutro porucznik ma przynieść zaproszenia, które oficjalnie wyślę wszystkim, ale już teraz informuję cię, że przysięga będzie 2 grudnia w sobotę. Tego samego dnia wychodzę do cywila.
Już teraz zapraszam cię serdecznie. Wyślę oddzielne zaproszenie dla Sławka z pieczątką jednostki. Może i jemu uda się przyjechać.
No to byłoby na tyle. Trzymaj się. Pozdrów tam serdecznie wszystkich (i Marzenę też). Możesz, a nawet powinieneś, przeczytać ten list w domu. Zachowaj go, nie wyrzucaj.
Twój brat Jacek
PS. Odpisz jeśli możesz.