Niedziela
13:45
Droga mamo
Na wstępie mojego listu przesyłam Wam moc gorących pozdrowień. Pragnę Was także uspokoić. Przyjechałem szczęśliwie i jestem już w jednostce (zdrowy i cały).
Nie jest tak źle, jak to sobie na początku wyobrażałem. Jak się to mówi: "nie taki diabeł straszny, jak go malują". Człowiek jest człowiekiem i traktują nas jak normalnych ludzi. Oczywiście dyscyplina na pierwszym miejscu. Ścielenie łóżek, układanie ubrań w kostkę i przedmiotów toaletowych w szafce na razie sprawia mi trochę kłopotów. Chociaż i tak mam przewagę nad innymi, bo przypomniałem sobie wszystko z domu dziecka.
Do przysięgi jesteśmy tu razem wszyscy. Wszyscy z województwa Siedleckiego. Jest kilku z kamionnej, kilku z Garwolina. Są nawet ci, co uczyli się że mną w Miętnem zdawali, ze mną maturę. Uczymy się podstawowych zasad wojskowych. Nie jest tak źle. Humory nam dopisują.
Nie jestem sam i to jest najważniejsze. Do załamania nerwowego którego tak się bałem, jeszcze bardzo, ale to bardzo daleko. Dostaliśmy już umundurowanie i wszystkie rzeczy.
Nie jestem na sali chorych. Nie było żadnej komisji lekarskiej, żadnego lekarza. W poniedziałek idę do niego z tymi dokumentami, co od ciebie otrzymałem.
Przyjdą do was moje ubrania. Nie mogę ich tu mieć. Mam prośbę: w tej paczce będzie też książka a w niej koperty. Przyślijcie mi je. Mamo, przyślij także mój paszport. Będzie tu potrzebny. Jest u góry, tam, gdzie moje dokumenty. Jest tam także książeczka mieszkaniowa. Wpłacajcie co miesiąc odpowiednią kwotę. Możecie do mnie przyjechać, jak chcecie, ale tylko w niedzielę, bo wtedy są odwiedziny.
Tak jak już pisałem, jak na wojsko, nie jest tu źle. Przynajmniej na razie. Po przysiędze przeniosą każdego do swojej kompanii. Ja będę planszocistą na wieży lotniska. Mówili, że to niezła fucha.
Co tu jeszcze dopisać? Dziś niedziela, więc spokój. Nie było nawet zaprawy. Trochę posprzątaliśmy i siedzimy. Zacznie się od jutra.
Mamo przeproś ode mnie Sylwka. Obiecałem do niego napisać, ale nie mam więcej kopert. Zrobię to później. Aha, muszę wam wyjaśnić, jak tu dojechać. Z Warszawy najlepiej pospiesznym który leci na Kołobrzeg przez Koszalin. Musicie wyjechać tak jak ja, aby być w Koszalinie rano, bo później autobus jest dopiero o 12:00, a to 12 km. Jak już pisałem, z autobusu wysiadacie na krzyżówkach za pgr-em w Zegrzu Pomorskim. Potem prosto taką drogą w las. To jakieś półtorej kilometra. Zresztą spytacie się ludzi. Jednostka jest duża, położona w środku lasu. To duży plac i lotnisko. Można nawet do Warszawy dolecieć samolotem. Podróż kosztuje 14 000 zł w jedną stronę.
Młodych jest tutaj nas 93 osoby. Nie wiem, kiedy dostanę pierwszą przepustkę. Jeżeli nie będziecie mogli przyjechać, to przyślijcie mi ten paszport. To ważne.
Nie wiem, czy interesuje was życie tutaj. Jeszcze zbyt mało wiem. Przyjechałem, zarejestrowali mnie. Do wieczora siedziałem na świetlicy. Wieczorem gdy nazbierało się już trochę ludzi, zabrali nas na stare koszary do łaźni. Tam przydzielili mundury i zabrali cywilne ubrania. Wieczorem już w jednostce pokazali, jak pościelić łóżka i jak układać przybory w półce. Potem toaleta wieczorna i capstrzyk. Usnąłem momentalnie, bo przecież nie spałem w pociągu i byłem cholernie zmęczony.
Aha, dali oczywiście śniadanie, obiad i kolację. Żarcie kiepskie, chociaż nie jest to mało. Nie przejmuj się mamo, te 18 miesięcy zleci momentalnie.
To prawda, że mało tu czasu na siedzenie. Dziś jest niedziela i dlatego nie ma nic do roboty, ale w tygodniu czas zorganizowany jest do ostatniej minuty. Starzy żołnierze są równi. Prawie wcale nie ganiają i nie krzyczą. Każą nam robić to, co należy, bo oni też mają nad sobą kogoś.
No dobra, muszę już kończyć, bo idziemy na obiad. Jeszcze raz, nie martwcie się. Napiszcie, albo przyjedźcie.
Jacek
PS. Nie róbcie krzyków na kopercie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz