piątek, 21 kwietnia 2023

20 października 1989

Piątek


18:15


Zastanawiam się, kim jestem. Wszędzie jestem traktowany podobnie. Zachowanie ludzi wobec mnie się nie zmienia. Zmieniają się tylko warunki i okoliczności. To chyba leży gdzieś głęboko we mnie, w mojej psychice.

Biała pościel, nogi pod kocem, jest ciepło. Słuchawki na uszach i muzyka gra. W sumie nie jest źle. Przynajmniej się nie nudzę. Dobrze, że siostry przywiozły ten magnetofon. Ciężkie pudło, poobklejane jakimiś głupimi naklejkami, ale gra i spełnia swoje zadanie. 


19:35


W zgiełku białej ciszy


W zgiełku białej ciszy

I gąszczu własnych myśli

Brnę jak głupiec wciąż naprzód

I szukam siebie i tracę kierunek.


Samotność: ważny-nieważny

Kompas – drogowskaz

Rozpadł się w proch,

A wina lgnie do mnie jak miód. 


Wciąż błądzę bez celu

Po omacku w ciemności

Pragnąc odnaleźć drogowskaz

Szczęście i sens, nie bezsens.


Lecz tylko cisza

Na moje wołanie się zgłasza

I tylko myśl kręta szalonym tańcu

W nicości się jawi.


Nocą sen mi ucieka jak cień,

A dni mijają jak pusty śmiech.

Ciągle szukam odpowiedzi

Na pytania, co dręczą i palą.


Wspomnienia i dawne emocje

Uśpione w mym sercu chcą żyć.

Czasem radość, czasem smutek

Ale zawsze mocno czuję to, co jest.


Tęsknota za tym, co było

Nie pozwala rozwinąć skrzydeł,

Lecz muszę iść naprzód,

Nie oglądać się za siebie.


Przyszłość jest jak pustka

Muszę wypełnić ją tym, czym jestem.

Niech moje marzenia będą kompasem

Wiodącym mnie ku lepszym horyzontom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz