Środa
Zegrze Pomorskie
Serwus Sylwek
Przepraszam, że dopiero teraz piszę. Nie miałem znaczków ani kopert. Pewnie chciałbyś wiedzieć, jak tu jest. Jakby ci to napisać? Chciałoby się powiedzieć koszmar, ale nie. W każdym bądź razie wielki cyrk. Przynajmniej teraz, kiedy nikt nie jest jeszcze wyrobiony. Czasami boki można zrywać, a czasami płakać się chce.
Zastanawiam się, kiedy zacznę dostawać bzika. Wszystko na czas, biegiem, na rozkaz. Na zakrętach korytarza wyjebałem się już dwa razy. Na umycie masz 3 minuty. Trzeba umyć zęby, ogolić się, uprać skarpety i umyć ręce i twarz. Trzeba rozkładać to na trzy raty, bo nigdy się nie wyrobisz.
Śpimy pod jednym kocem przy otwartym oknie. Wyobrażasz to sobie? Ubrania w kostkę już umiem składać. Na ścielenie łóżek też jest zbyt mało czasu, zwłaszcza, gdy w przejście o szerokości około 50 cm wpierdoli się na raz 4 osoby. Masz wrażenie, że zaraz któryś w dupę cię wyrucha.
Łóżka są piętrowe. Wszystko w nerwach, każdy w napięciu. Rozładowujemy to głupim, histerycznym śmiechem. Komediantów tu nie brakuje. Wiesz, że tu jest Sławek Tężyński z Kamionnej i jeszcze dwóch chłopaków z byłej trzeciej TMR3. Jesteśmy podzieleni na plutony. Należę do plutonu 3, pokój 9. Po przysiędze przeniosą mnie na wieżę lotniska. Będę planszecistą, to znaczy na planszy o wielkości 4 x 4 m będę zaznaczał położenie samolotów. No, masz takie słuchawki na uszach. Podają ci przez radio położenie samolotu, a ty to zaznaczasz na tej wielkiej tablicy białą kredką, co pisze na szkle. Piszesz odwrotnie, tak jak w lustrze, żeby ci po drugiej stronie mogli przeczytać.
Dziś jest 1 listopada. Jutro idę po skierowanie do lekarza, a w piątek jadę na komisję. Może po przysiędze mnie zwolnią do cywila. Trzymam kciuki, żeby tak się stało.
Nie jest tu przyjemnie, chociaż z drugiej strony nie mamy jeszcze najgorzej. Poprzedni pobór był bardziej ganiany. Najważniejsze, żeby się nie stawiać i wszystko brać z humorem.
Nie da się tego wszystkiego opisać w liście. Pisałem już do domu. Napisz, albo przyjedźcie wszyscy razem w sobotę albo w niedzielę. Jeżeli nie sprawi to wam większego kłopotu.
Jak zapewne wiesz jest tu lotnisko więc mogę do domu na przepustkę polecieć samolotem. Pytałem. Bilet kosztuje w jedną stronę 19000 zł. Oczywiście jeśli ją dostanę. Pewnie dopiero po przysiędze.
Nie wiem, jak to wszystko opisać. Cały czas człowiek jest pod kontrolą, nawet we śnie. Nawet wysrać się nie ma czasu. Nawet na telewizji trzeba siedzieć sztywno i dłonie na kolanach trzymać, bo cię do sprzątania wezmą.
Nasz serial, którego nie możemy opuścić, to dziennik telewizyjny. Nic innego oglądać nie wolno. No chyba że jest święto, tak jak dziś, to wideo jest. Tylko nie wiem, jaki film nam puszczą. Dziś także był WF i sprawdzian fizyczny: podciąganie na drążku, bieg na 100 i na 1000 m.
Słuchaj musimy wymyślić jakiś szyfr, bo po przejściu na stare kompanie prawdopodobnie będą czytać listy. Nie wiem, czy teraz tego nie robią, bo nie rzuca się kopert bezpośrednio do skrzynki, tylko zostawia u podoficera dyżurnego. Przysięga za 6 tygodni, to znaczy około 15,17 grudnia. Jeszcze powiedzą. Jestem w plutonie, który najwięcej jest ganiany. Chuj, nie wiem dlaczego.
Dziś w nocy śniło mi się, że byłem w domu. Sen był tak realny, że myślałem, iż jest jawą. Dopiero po przebudzeniu się, z goryczą stwierdziłem, że nadal jestem w tym syfie.
Tu czas płynie inaczej. Trzy dni ciągną się w nieskończoność. Człowiek myśli tylko, żeby było już po capstrzyku. Najgorsze jest to pozbawienie wszelkich swobód i wszelkiego rodzaju buntu czy protestu. W każdej chwili możesz być zmieszany z błotem i jeszcze masz odpowiedzieć: Tak jest, panie sierżancie! Kurwy pierdolone! A chuj im w dupę!
Myślę, że to tylko pierwsze tygodnie takie będą, dopóki się nie wyrobimy. Nie chcę, żebyś odebrał to tak tragicznie. Nie jest tu aż tak źle. To jest po prostu cyrk, nienormalna sytuacja. Sprząta się i sprząta, a nadal jest syf.
Wczoraj na korytarz wypierdolili ze trzy taczki piachu. Po co? Żeby nam umilić życie i żebyśmy o głupotach nie myśleli. Paranoja. W życiu takiego czegoś nie widziałem. Tyle, że ja tego nie sprzątałem.
Robiłem w łazience, ale też nie było za dobrze. Kawałkami szkła heblowaliśmy kratki na podłodze, kumasz? Połowa z nas się pokaleczyła. Te pojeby kible każą szorować cegłą. Obok leżą mokre, śmierdzące ściery, bo nie można powiesić ich na kaloryferze. Podłoga jest zapierdolona tak że koloru nie widać, a każą ją pastować a nie myć.
Chłopie załatw sobie odroczkę, wykombinuj coś, tylko nie przychodź do tego syfu. Tu nie powinno być miejsca dla normalnych ludzi. Nie wiem, czy ja wyjdę po tym wszystkim całkowicie normalny. Mówią, że my prawie wcale nie dostajemy w dupę. Wyobrażam to sobie.
Od jutra zaczynają się zajęcia taktyczne w terenie. Tam nas mogą regulaminowo ujebać.
Nie wiem, co jeszcze chciałbyś wiedzieć. Co ci jeszcze napisać? Muszę to zrobić tu i teraz, bo potem nie będzie czasu. Chcę jak najwięcej ci napisać jak tu jest. Chociaż nie wiem, jeżeli ktoś lubi życie z zegarkiem w ręku, to może mu się tu podobać. Ma to swoje i dobre strony. Nie ma nawet czasu myśleć i użalać się nad sobą.
Najlepiej jest jak trafi się na kuchnię. Wtedy przynajmniej można się porządnie najeść, No i tak nie ganiają. Może uda mi się do tego syfu wykręcić. Zobaczymy, jaki będzie wynik komisji.
Ty tam pewnie sobie siedzisz i nawet nie zastanawiasz się, jak tu może być. Pamiętaj, nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej.
Jednostka ta położona jest w lesie. Znajduje się tu duże lotnisko wojskowe. W ogóle hektarów w chuj, a tylko około 1000 osób obsługi, więc miejsca do ganiania młodych jest dosyć.
Od początku tej strony dopisuję we czwartek 2 listopada. Wczoraj nie zdążyłem, bo była zbiórka na obiad. Rzeczywiście było wideo. Puścili trzy filmy. Oglądałem tylko jeden, bo byłem na kuchni. Obieraliśmy ziemniaki. Jak to mówią: jak najdalej od dowództwa i jak najbliżej kuchni. Wtedy jesteś spokojny i najedzony. Film był taki sobie.
Pozdrów tam wszystkich ode mnie w internacie i w domu. Tylko mamusi nie mów wszystkiego, bo się niepotrzebnie zdenerwuje. Nie chcę, żeby się o mnie za bardzo martwiła. Powiedz, że zapodział się gdzieś ci ten list. Może rzeczywiście włóż go gdzieś, żeby przetrwał do końca mojego pobytu w wojsku. Chcę zebrać wszystkie, jak wyjdę do domu. Tylko w ten sposób mogę opisać moje pierwsze odczucia z wojska. Włóż go do moich papierów pod sufitem. Pamiętaj!
Pogoda tutaj zmienna. Dziś mżawka i mgła, wczoraj pogodnie.
Znowu mi, chuje, przerwali. Przyszedł pułkownik i pierdolił coś o wojsku. Pytał się o ilość rodzeństwa i jak nam się żyje. Tak jakby to go to, kurwa, interesowało. Powiedziałem, jak jest. Wzywał tak każdego.
Wiesz co, do munduru już się przyzwyczaiłem. Pasa i tak nie zaciskam do końca, bo jest, kurwa, luźny, chociaż zapięty na ostatnią dziurkę. Innym dociskają nawet po obiedzie.
Dziś zrobili nam musztrę. Przejebane. Pobiegaj sobie w tej bechatce wojskowej to zobaczysz. Nie chodzi mi o bluzę, tylko o tą ciężką kurtkę. Czułem się jak śnieżna kula, której kazano na dodatek tupać i biegać w kółko.
Żarcie jest możliwe tyle tylko że trochę mało. Najlepiej trzymać się blisko kuchni.
Dobra to by było na tyle. Cześć.
Jacek
PS. Napisz