środa, 9 grudnia 2020

18 stycznia 1987

Niedziela


Po śniadaniu.


I znów ten lęk, znów ta bojaźń przed następnym dniem. Mam wrażenie, że stoję na skraju przepaści. Jutro trzy klasówki: z matematyki, l mechanizacji i uprawy. 

Dlaczego nie chcę jechać do kościoła? Przed Ryśkiem tłumaczyłem się, że jest zimno i jeszcze całkowicie nie wyzdrowiałem. Wiem jednak, że to nie cała prawda. Powinienem jechać. 


Po obiedzie. 


Cześć stary. Piszę, bo na pewno jesteś starszy ode mnie. Nie wiem tylko o ile. Jeżeli czytasz to po miesiącu od dzisiaj, to jesteś starszy o miesiąc, jeżeli po roku to o rok. Nie wiem, możesz być już starszy nawet o dziesięć, czy dwadzieścia lat (o ile ten zeszyt przetrwał). 

Długo się zastanawiałem, czy napisać ten list i co w nim napisać. Jak już powiedziałem, jesteś starszy i bardziej doświadczony. Może spojrzysz na mnie w tej chwili jak na wariata, albo jak na dziecko. Jak uważasz, to twoja sprawa, ale pamiętaj, ja jestem tobą, a ty kiedyś byłeś mną. Taki byłeś ten miesiąc, czy rok temu. 

Zastanawiam się, w jakich okolicznościach czytasz ten list. Może jesteś sam…  To, chyba, jest najbardziej prawdopodobne. Nie sądzę, abyś się wiele zmienił. Pewnie lubisz trochę w samotności i spokoju. Na pewno lubisz las. Ciekawe, co w tej chwili robisz. Ja siedzę przy stoliku. Na regale gra magnetofon (pożyczony), za oknem świeci słońce, grzeje przyjemnie w plecy. Właśnie wrócił z domu Krzysiek Granis.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz