Wtorek
11:50
Moje fantazje.
Przyszła “wiosna” na dworze ciepło. Śnieg się rozpuszcza, tworząc coraz większe kałuże. Nawet nie ma wiatru.
Wyszedłem do lasu. Dawno już nie było w nim tak przyjemnie. Mimo że mokry śnieg dostawał mi się do butów, szedłem w coraz większe zarośla. Chciałem zobaczyć, jak wygląda moja letnia kryjówka zimą. Krzaki i drzewa gęstniały, ale dobrze znałem ścieżkę do starego, powalonego pnia brzozy. Była zasypana półmetrową warstwą mokrego pełnego kryształków śniegu.
Wreszcie dotarłem do znanego mi miejsca. Niewiele tu się zmieniło. Nie pomijając tego, że latem było tutaj zielono, a teraz jest biało. Było tu tak samo spokojnie chodź ciszej. Przysiadłem na suchym od wiatru pniu. Las zdawał się milczeć. Cisza w lesie to coś wyjątkowego. .nie mówię o dalekich odgłosach. Te jest zawsze słychać. Cisza panowała w lesie w najbliższych otoczeniu.
Siedziałem, zastanawiając się nad tym, jak dalece odzwyczaiłem się od tej ciszy, gdy w pewnym momencie, usłyszałem za sobą szept cichy jak szum wiatru. Odzwyczaiłem się od lasu. Kiedyś byłem w nim z nim zrośnięty. Każdy dźwięk był mi znany. Ten, jednak nie odpowiadał żadnemu.
Szept powtórzył się jeszcze raz:
-Obejrzyj się. Jestem tu.
Odwróciłem głowę, ale nic i nikogo nie zauważyłem.
-Tu jestem, - powtórzyło się.
Po kilku chwilach uważnego przeglądania się ujrzałem dziwną postać. Właściwie to nie postać, ale cień. Cień utworzony z odbitych od śniegu promieni słonecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz