sobota, 16 lipca 2022

4 lutego 1989

Sobota


1:45


Dziwne są te ferie. Nie takie jak zawsze. Nie takie jak sobie wyobrażałem. Dziwnymi barwami się zapiszą w mojej głowie. Co innego robię, co innego mówię, a jeszcze co innego myślę i czuję. Piszę także coś innego. Niespełnione nadzieje to dziwne uczucie. Nie umiem sobie jakoś z nim poradzić. 

Nie wiem, czy będzie mi się chciało pracować cały przyszły tydzień. W końcu to nie jest tak blisko i musiałbym nocować u Marcina. To dobry kumpel, ale nie mogę nadużywać jego gościnności. 

Po feriach znowu do szkoły. Nie chce mi się nawet o tym myśleć. Zwłaszcza że obiecałem sobie, że wezmę się porządnie do nauki. Zresztą ta cała matura stoi pod jednym wielkim znakiem zapytania. Niemniej jak już do niej podejdę, to pasowałoby ją zdać. Później będę miał jakiś wybór dalszej drogi. Na przykład studia, a nie tylko do pracy. 

Zdaje sobie sprawę, że moja wiedza jest na niskim poziomie. Mam wiele zaległości jeszcze z podstawówki i teraz to wszystko wychodzi. Nie da się nawet tego za bardzo ukryć, ale pasowałoby, chociaż zobaczyć jak wyglądają egzaminy wstępne. Jak się nie uda teraz, to może po wojsku. A bez egzaminu dojrzałości to mogę o tym zapomnieć. Do ciężkiej pracy fizycznej nie za bardzo się nadaję. Jakby nie patrzeć jestem typem intelektualisty, molem książkowym, tylko mam kurewskiego lenia w dupie. Dobrą powieść SF rozpracuję w tydzień, ale grubsza lektura taka jak np. "Lalka" Prusa to już dla mnie zbyt duży wysiłek. 

No niby jestem ogrodnikiem, ale jak sobie o tym pomyślę, to robi mi się niedobrze. Powiem szczerze, odechciało mi się gospodarzenia. Chyba nigdy nie byłem i nie będę rolnikiem. Jakoś się z tym nie czuję. Wyrosłem ponad to wszystko, ponad wieś. Chcę czegoś innego. Wydaje się, że z chwilą kiedy przenieśliśmy się do Łochowa, każdy z nas czuje to samo. Ziemia w Kamionnie to już historia. Nikt nie przejawia nią zainteresowania. 

Nawet teraz, no te dwa prosiaki, co je kupiliśmy, żeby podchować, nie ma komu dać im żreć. Jedni oglądają się na drugich. No pewnie, że lepsza jest lekka praca za biurkiem na osiem godzin, niż zapierniczanie od świtu do nocy na swoim, ale w ten sposób to nigdy nie zrobię dużych pieniędzy, a to też chciałbym w życiu mieć. Zawsze była bieda. Tylko to znam. Zresztą nie wiem, czy mam aż tyle ambicji, wytrwałości i samozaparcia, żeby po trupach dążyć do wyznaczonego celu. A tak teraz trzeba teraz postępować. Widzę jakie zmiany następują w Polsce i zaczyna mnie to przerażać. 

Może wolę zarobić mniej a mieć więcej czasu dla siebie: poczytać trochę, od czasu do czasu wybrać się do kina… Mam książeczkę mieszkaniową. Jak się uda, to w Węgrowie dostanę swoje M ileś tam. Po co więc wiązać swoją przyszłość ze wsią. Chyba wybrałem nie ten zawód, co trzeba, ale kto by przewidział, że tak to wszystko się potoczy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz