czwartek, 31 marca 2022

5 listopada 1988

Sobota


11:15


Dziś lekcje były skrócone. W dodatku urwały się fakultety. No i siedzę. Nie wiem, co robić. Pasowałoby pojechać do Garwolina i kupić wkład do długopisu, bo nie mam już czym pisać, ale jechać cztery kilometry tylko po wkład, gdy temperatura wynosi -5 stopni, to bez sensu. Mógłbym iść pod natrysk, ale jeśli zamierzam iść na basen, to też nie ma sensu. Przecież po wyjściu i tak wszyscy się kąpią na obiekcie sportowym. Mógłbym zabrać się za lekcje, ale mówiąc szczerze, już mam ich dość. Nic tylko nauka i nauka. Materiału jest tyle, że nawet najlepszy kujon tego nie ogarnie. Za jakiś czas przyjdzie Sylwek. Mieliśmy przesadzać kwiaty. Pasowałoby przespacerować się na inspekty po ziemię, ale też mi się nie chce. Więc co robić? No zabawna sytuacja. Zawsze narzekam na brak czasu, a jak przyjdzie co do czego, to przecieka mi przez palce. Może po prostu potrzebuję odpoczynku, żeby tak po prostu poleniuchować? 


środa, 30 marca 2022

4 listopada 1988

Piątek


7:50


Wczoraj Rusak złapał nas, jak siedzimy na żeńskim. Ochrzanił nas i dał robotę w piwnicach. Normalka. 

Nie napisałem ani z ruska, ani z polaka. Chuj. Jebać to. 


14:30


W co ja się wpakowałem? Na początku było fajnie, ale na dłuższą metę mnie to wykończy. Ciągle mam te próby: przed obiadem i po obiedzie. Zajmuje to mnóstwo czasu, a ja widzę, że i bez tego ledwie daję radę. Jutro jest klasówka z matematyki. Nie mam zielonego pojęcia jak uda mi się to ogarnąć. 


wtorek, 29 marca 2022

3 listopada 1988

Czwartek


19:45


No i co ja teraz zrobię? Można powiedzieć, że jestem w czarnej dupie. Rysiek napisał nie na temat. Bożenka i Hania nie będą miały, bo mają dyżur. Iwona? Mało prawdopodobne. A jutro Byszewska zbierze zeszyty i balon jak nic. Z ruska też nie mam napisane i drugi balon. Co tu, kurwa, zrobić? Sam za jasny chuj nie napiszę, bo takim Mickiewiczem nie jestem, żeby zrobić coś z niczego. Żeby jeszcze jakieś źródła pomocnicze były, jakieś opracowania albo co, a tu nic. 


poniedziałek, 28 marca 2022

3 listopada 1988

Czwartek


6:50


Ten wiersz ukaże się drukiem w "Szasonie".


Dom


Co to jest, gdy ciepło otacza cię?

Co to jest, gdy cisza trwa?

Gdy ciepłe ściany chronią cię?

Gdy lampa rzuca ciepły cień?


Podłoga — puch,

Sen i ciepłe legowisko. 

Maleńkie okno na mroźny świat, 

Granicą bezpieczeństwa jest.


Dom to ciepły kąt,

Dom — bezpieczna nora. 

Dom wielki i ciepły, 

Dom — strażnik twój. 


Dom to bezpieczeństwo, 

Ciepło i spokój.

Gdy jesteś w nim,

Jesteś sobą, bez muru. 

Bez maski, bez farby. 


niedziela, 27 marca 2022

30 października 1988

Niedziela


17:20


Dziś po południu spadł śnieg. Pierwszy śnieg w tym roku. Jest go zaledwie cieniutka warstwa, ale w powietrzu już czuje się zapach zimy. Temperatura nie spada poniżej -2 stopni. W człowieku budzi się nowa energia i radość życia. Czarne i ponure do tej pory pola stały się białe i czyste. Zrobiło się jaśniej pogodniej i piękniej. 


sobota, 26 marca 2022

30 października 1988

Niedziela


1:40


Nie śpię (nie śpimy), bo niedawno skończyło się kino nocne. Chłopaki coś montują przy radioodbiorniku. Dziewczyny i mama śpią, a ja siedzę już przebrany w piżamę. Muszę zasnąć, zanim przestanie działać pyralgina w ampułce, bo później nie dam rady. Od rana napierdala mnie ząb. Chociaż chuj go wie, czy to akurat od zęba. Mam wrażenie, że boli mnie wszystko kurwa: dziąsło, gardło i chuj wie jeszcze co. Mam opuchnięte migdałki. Mordy nie mogę otworzyć. Spuchłem i wyglądam jak świniak. Trudno mi jeść i przełykać. Miałem iść do dentysty, ale dałem sobie spokój, bo jeszcze wtedy tak mocno nie bolało. Pomyślałem, że to jakieś gówno i samo przejdzie. No ale nie przeszło. No dobra, na razie daję jakoś radę, nie umieram. Skoro środki przeciwbólowe działają, to jeszcze nie jest tak źle. Tak sobie pomyślałem, że ten dentysta to chyba by mi niewiele pomógł. Trzeba wybrać się internisty. 


***


Wieczór za oknem stoi

Jak posąg szklany

I ludzkie cierpienia goi,

Bo na ludzi jest zdany. 


piątek, 25 marca 2022

27 października 1988

Czwartek


23:10


Wieczór już późny i spać się chce, ale nabazgrzę jeszcze tych kilka linijek. Jutro jadę do domu. W ten sposób mam piątek, sobotę, niedzielę, poniedziałek i wtorek wolny. Nieźle, co? No to na razie. Cześć. 


czwartek, 24 marca 2022

26 października 1988

Środa


21:20


Gdy dotarliśmy do Warszawy, mieliśmy jeszcze całą godzinę dla siebie. Jako że nie bardzo było wiadomo, co z takim czasem zrobić, poszliśmy do niewielkiej knajpki w samym centrum. Tak, żeby w razie czego być w miarę blisko. Zamówiliśmy po dużej lampce słodkiego czerwonego wina i po kawałku jakiegoś ciasta. Było naprawdę fajnie. Co prawda później na tej prelekcji, bo okazało się, że będzie jeszcze jakaś prelekcja, o mało nie zasnąłem, ale po wszystkim, kiedy szliśmy do autokaru ta niewielka ilość alkoholu już całkiem wywietrzała mi z głowy. Przyznam się szczerze, że bardzo pomogła mi w tym pogoda. Było zimno jak jasna cholera. Polak mądry po szkodzie. Czapki nie wziąłem i myślałem, że uszy mi odpadną. Chyba niedługo spadnie śnieg. 


środa, 23 marca 2022

26 października 1988

Środa


13:00


Dziś o godzinie 15:00 razem z innymi jadę do Warszawy na wystawę kwiatów. Ciekaw jestem czy będzie też jechała Janiszkowa. Mam nadzieję, że nie. Pewnie jeszcze jest na nas wkurwiona. Ostatnio wycięliśmy jej taki numer, że pewnie jeszcze o tym nie zapomniała. Pamiętam, że powiedziała wtedy, że więcej nigdzie z nią nie pojedziemy. 


wtorek, 22 marca 2022

26 października 1988

Środa


7:20


Pogoda piękna. Na niebie nie ma ani jednej chmurki. Jedyny problem to taki, że jest cholerni zimno. Myślę, że około -4 stopnie Celsjusza. No ale z drugiej strony nie ma się co dziwić. To już prawie koniec października. Zbliża się Święto Zmarłych. Wczoraj właśnie z Sylwkiem o tym gadałem. Będę cztery dni wolne. Sylwek jedzie do bidula po tą książeczkę mieszkaniową, co mu obiecali. 

 

poniedziałek, 21 marca 2022

25 października 1988

Wtorek


21:50


Dziś, zamiast jechać na religię, poszliśmy do Darka na stancję. To znaczy ja Rysiek, Mirek i Darek. Wystawił flaszkę czystej. Chlapnęliśmy sobie po dwie pięćdziesiątki i zagryźliśmy rzodkiewką, bo nic innego nie było. Nieco później dziewczyny zrobiły herbatę i naleśniki z serem. Pogadaliśmy, pożartowaliśmy i wróciliśmy do internatu. Zaraz później trzeba było iść na próbę. Notabene prawie całą przespałem, nawet nie wypowiedziawszy swojego wiersza. Po przyjściu z auli miałem godzinę na odrobienie lekcji. Potem kolacja i basen. Dziś byłem tylko trzydzieści minut, bo z jakiegoś powodu zamykali wcześniej. Później do naszego pokoju przyszło kilku kolegów. Warunki wprost idealne do nauki, co? Kiedy się wreszcie wszyscy wynieśli, ogłoszono ciszę nocną. No i koniec końców musiałem zjawić się w pokoju cichej nauki, tak zwanym cichaczu. Jutro kartkówka z ekonomiki i pytanie z biologii. Nie wiem, ile uda mi się wcisnąć do tego łba, ale może przynajmniej nie będzie za bardzo tragicznie. 


niedziela, 20 marca 2022

24 października 1988

Poniedziałek


12:40


Realia mojego życia wierszem.


Jadę do internatu.

Muszę coś powiedzieć bratu.

Kurczę, ale jak mnie spotka

Zarębska despotka,

Przyszłość bliska i daleka

Pod znakiem zapytania mnie czeka.

Nie wiem co i kiedy mnie spotka,

Jak mnie dorwie nasza Szczotka.

Jeszcze gorzej się stanie,

Jak mnie Rusak dostanie.

Wtedy na nic żaden plan,

Bo to wychowawców klan.

Na nic prośby i błagania,

Marsz do piwnic sprzątania. 


15:50


Jest pochmurno, ale ciepło. W pokoju trudno wytrzymać. Za chwilę idę na basen. 


sobota, 19 marca 2022

23 października 1988

Niedziela


15:00


Ballada o bohaterze.


Był wrażliwy, dobry, miły.

Wielkie rzeczy mu się śniły, 

Lecz zabili go bandyci,

Którzy śmierci nie są syci.


Śmierć to straszna i nikczemna,

I nastała noc tak ciemna,

Głucha, zimna i bez końca.

Nigdy już nie ujrzy słońca.


Skąd się biorą ludzie tacy,

Co odchodzą niby ptacy,

W żal i ciemność zapomnienia,

Co ich losu nikt nie zmienia.


Hej człowieku, kim ty byłeś,

Że o pięknie ciągle śniłeś,

Wszystko pięknie budowałeś,

I nic w zamian nie dostałeś?


piątek, 18 marca 2022

22 października 1988

Sobota


13:30


Błękit nie jest błękitem


Błękit nie jest błękitem, 

Zieleń nie jest zielenią, 

Czas nie płynie wcale, 

a człowiek? Czy jest człowiekiem?


Stoję u wejścia jaskini,

Ciemnej i cichej jaskini.

Tajemnica ukryta w niej siedzi,

Czy ją znajdę? Zależy ode mnie.


Bramy się otwarły,

Mogę wejść do raju, 

Lecz nie zrobię tego.

Dlaczego? Nie wiem.


czwartek, 17 marca 2022

22 października 1988

Sobota


13:00


Jesień rozgościła się w lesie pięknymi kolorami. Cudownymi barwami maluje drzewa i ziemię a słońce zalewa ciepłymi promieniami jej dzieło. Nagrzewa pnie kolorowych drzew, szara suchą trawę i ziemię pokrytą warstwą pstrokatych liści. To niesamowite, jesienne słońce stoi tak nisko, a jednocześnie tak mocno grzeje, że trudno w to uwierzyć. Czy tego chcę, czy nie przypomina mi się lato. 

Zamykam oczy. Stoję na zielonej kwiecistej łące, pełnej upajającej woni i brzęczących pszczół. Łąkę otaczają zarośla zielone jak szmaragdy. W dole głębokim korytem płynie rzeka. Woda szemra i pluszcze. Klękam. Rozkładam ramiona. Twarz wystawiam do słońca. 

Błogosławiona ziemia, błogosławiony Twórca tego piękna. Jak musi być mocny i wszechwładny, że stworzył coś tak niezwykłego. Czy człowiek jest tego wart? 

Otwieram oczy i uświadamiam sobie, że lato minęło i nastała jesień. Jesień jest także piękna, tylko jej piękna jest inne. Jesienią czas zdaje się płynąć nieco wolniej. Człowiek zaczyna zastanawiać się nad sobą, nad tym co robi i dokąd zmierza. 

Jesień to czas przemijania. Te wszystkie barwy i kolory wkrótce znikną i pozostanie szarość. Później przyjdą słoty i deszcze. Sam człowiek także przemija i powoli odchodzi. Pamiętają o nim tylko ci najbliżsi. 


środa, 16 marca 2022

22 października 1988

Sobota


12:40


Lisie Jamy. Tak nazywa się miejsce w okolicach Pilawy upamiętniające ofiary różnej narodowości hitlerowskich zbrodni z drugiej wojny światowej, którym się opiekuje nasza szkoła. Dotyczy to klas maturalnych. Trzeba tam było zrobić porządek, to znaczy zebrać zeschłe liście i skosić trawę. Postawiliśmy też zrobione przez nas brzozowe krzyże i zapaliliśmy znicze. W obydwie strony szliśmy na skróty przez pola. W sumie to był bardzo przyjemnie spędzony czas. 


wtorek, 15 marca 2022

21 października 1988

Piątek


19:00


Miałem w nocy dziwny sen. Śniło mi się, że byłem w jakimś dużym gospodarstwie, gdzie hodowano świnie. Był tam duży dół z gnojówką. Była tam też jakaś kobieta i mężczyzna. 

W pewnym momencie w gnojówce znaleźliśmy głowę tego faceta. To była kudłata, zarośnięta ludzka głowa. Wyciągnęliśmy ją z tego dołu. O dziwo wcale nie była ubabrana gnojem. 

Tutaj nie pamiętam urywka snu.

Dalej zaczęliśmy dochodzić czyja to głowa? Kto zabił i kto był w stanie tak równo uciąć głowę.  

-To ona, chłopaki, to ona go zabiła! To jest modliszka! - powiedziałem, wskazując palcem na tę kobietę. 

Była ubrana w czarny sweter i takie same spodnie. W momencie, kiedy to powiedziałem, jej twarz się zmieniła. Uniosła ręce, ale to już nie były ręce. Od łokci po dłonie to było coś na kształt sierpowato wygiętych ostrzy. Przypominało kosy albo maczety. 

-Chłopaki, łapiemy ją, łapiemy! - krzyczałem. 

Tymczasem kobieta zmniejszyła się do rozmiarów krasnoludka i schowała się pod stół. 

-Muchozolem ją, muchozolem! - krzyczałem. 

Wziąłem muchozol i prysnąłem. 


poniedziałek, 14 marca 2022

21 października 1988

Piątek


18:05


Cała nasza grupa zostaje w internacie na sobotę i niedzielę. Będzie ognisko, wideo, no i trzeba będzie trochę popracować na Lisich Jamach. Ale to dopiero jutro. Natomiast już dziś po kolacji ma być ognisko. Jest bardzo zimno, więc chyba dam sobie spokój albo pójdę tylko na chwilę, żeby się nie czepiali. Tak naprawdę to wolałbym iść na basen. Ostatnio woda jest bardzo ciepła. A jak nie to zostanę tutaj i będę uzupełniał zeszyty, bo przez te próby narobiłem sobie nieco zaległości. W ogóle to dzisiejszy dzień był jakiś pechowy. 


niedziela, 13 marca 2022

20 października 1988

Czwartek


16:45


Przed chwilą wróciłem z basenu. Jeszcze napierdala mnie łeb po tym nieudanym skoku do wody. Tak, tak kurwa, jestem głupi. Zdaję sobie z tego sprawę. To mogło skończyć się dla mnie fatalnie. Za ostro wszedłem. Nie przewidziałem, że jednak jest za płytko. Nie udało mi się wytracić tej prędkości i przywaliłem głową w dno basenu. Przy okazji poobcierałem sobie łokcie. 

No ale pomijając ten drobny wypadek, było fajnie. Byliśmy półtorej godziny. Pływaliśmy, skakaliśmy, nurkowaliśmy i wygłupialiśmy się. W sumie wyszliśmy bardzo zadowoleni. 

A nie. Nie wszyscy byli zadowoleni. Mirkowi pierdolnęli zegarek. 


18:55


Wróciłem z próby, która odbyła się na auli. Właściwie to przesiedziałem i nawet nie udało mi się wypowiedzieć swojej kwestii. No ale czasami tak jest. Przedstawienie jest dosyć rozbudowane i bierze w nim udział sporo osób. 


***


Król na królewskim tronie siedzi.

Król śmieje się królewskim śmiechem.

Król troszczy się trochę o swoich podwładnych. 


sobota, 12 marca 2022

19 października 1988

Środa


16:45


Jakoś się udało, a powiem szczerze, że miałem niezłego stracha. Udało się mi nie być dziś w szkole. Musiałem sobie darować ten jeden dzień, bo kompletnie nic nie umiałem. Chodzi o tę klasówkę z ekonomiki. Wiem, że to tanie i nie załatwia sprawy, ale na razie musi wystarczyć. Martwił będę się później. Wiem, że i tak będę musiał zaliczyć tę klasówkę. Takie rozwiązanie daje mi jednak trochę więcej czasu. W innym wypadku już dzisiaj zaliczyłbym balona. Ekonomika to nie jest coś, czego nie można się nauczyć, tylko się, kurwa, nie chce. 

Poza tym szkole był spokój. Chociaż w sumie to nie wiem, bo byłem w Warszawie na sympozjum na temat zdrowej żywności. Z naszej klasy był jeszcze Adam Ziółek. Czyli my we dwóch. A tak w ogóle to był cały autobus, ale z innych klas. 

No powiem szczerze, że to sympozjum nie było jakoś specjalnie ciekawe. Trochę się rozczarowałem, bo liczyłem na coś więcej. W sumie to miałem wrażenie, że ktoś dzięki temu zrobił sobie niezłą reklamę. No ale co, miałem wybór albo sympozjum, albo klasówka z ekonomiki hahaha… Kazali notować, więc notowałem. Chuj wie po co. Nabazgrałem chyba ze trzy strony, ale pewnie i tak to wyrzucę. 

Tak było do przerwy. Na przerwie wyszliśmy na miasto. Adam planował pójść do kina, ale dopiero po zakończeniu sympozjum. Nie bardzo mi to pasowało, bo późno wróciłbym do internatu i pewnie musiałbym się obejść bez obiadu, a głodny chodzić nie lubię. Poza tym krucho u mnie z kasą.

Nie oczekując aprobaty, rzuciłem propozycję:

-A może by tak teraz? 

Kiedy Adam się zgodził, byłem trochę zdziwiony. 

-Raz się żyje. A niech tam, - powiedziałem i poszliśmy kupić bilety. 

Wyniosło mnie to cztery stówki. No nie ma się co dziwić, stolica. Weszliśmy na salę kiedy seans się już zaczął. Było ciemno i ledwo znaleźliśmy swoje miejsca. Warto było obejrzeć ten film. Trochę miłości, seksu, walki i sensacji. Dobry. No ale film jak film, musiał się kiedyś skończyć, a myśmy stanęli przed dylematem co dalej. 

-A jak spostrzegli, że nas nie ma? - denerwował się Adam.

-Daj spokój, raz się żyje, - powiedziałem i powiem szczerze, że tym stwierdzeniem nawet samego siebie uspokoiłem. 

Adam stanął w kolejce za hot-dogami. Miałem forsę. Przynajmniej na tego jednego hot-doga, ale nie byłem głodny. Nie miałem ochoty. Ja rzadko kupuję tego typu jedzenie. Stanąłem więc obok niego dla towarzystwa. 

Kupił dwa. Dla mnie i dla siebie. 

-Daj spokój, - westchnąłem, - nie jestem głodny. W internacie jadłem śniadanie. Z tego co wiem ty nie, więc zjedz oba. 

Moje słowa trafiły w próżnię. Udał, że nie słyszy a bułkę z kiełbasą miałem już w ręku. Przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego to zrobił, ale to nie było aż takie ważne. 

Szliśmy i jedliśmy. W końcu skończyliśmy. Lać mi się zachciało. Rozejrzałem się za kiblem, ale w pobliżu nie było żadnego. 

-Chodź, wytrzymasz, - odezwał się Adam.

Czułem, że jednak nie wytrzymam. Wyskoczyłem. W pałacu kultury znalazłem toaletę. Gdy wróciłem w autobusie była tylko połowa ludzi. Usiadłem w drugim rzędzie siedzeń obok Adama, ale to nie był najlepszy pomysł. Zorientowałem się dopiero gdy przed nami usiadła Janiszkowa. Jest żoną dyrektora Janiszka i uczy nas warzywnictwa. Niezbyt przyjemna suka. Nie jeden raz porządnie mi dopiekła. Wiedziałem, że prędzej czy później się zorientuje, że daliśmy nogę z połowy tego sympozjum. Dla niepoznaki zacząłem czytać lekturę. 

Okazało się, że nie tylko nam przyszedł do głowy taki pomysł. Na drugiej części tej chujowej prelekcji brakowało jeszcze pięć innych osób. Właśnie dlatego się połapali. Po prostu przegięliśmy pałę. Janiszkowa zaczęła szczekać, że jesteśmy niezdyscyplinowani i że na drugi raz nigdzie nie pojedziemy. Pomyślałem sobie, że mamy przejebane, ale Dziadek, nasz wychowawca chyba poczuł pismo nosem, bo kompletnie nic nie powiedział. Chyba też ją olał, bo zachowywał się, jakby nie słyszał tej tyrady. 

Aha na koniec jeszcze Adam zagadnął Janiszkową. To znaczy ona jego, ale to bez znaczenia. Trochę ją ugłaskał i chyba jest okej. Przynajmniej przestała się denerwować. 

Do internatu dotarłem na 15:30. Po obiedzie poszedłem na bajki Disneya na wideo. Teraz jestem w pokoju i próbuję to jakoś ogarnąć w zeszycie. Katar przeszedł, głowa nie boli, ale, kurde, uczyć jakoś też się nie chce. Pogoda ładna, chociaż zimno. 


piątek, 11 marca 2022

13 października 1988

Czwartek


21:15


Przed chwilą skończył się program artystyczny poświęcony nauczycielom. Był rewelacyjny, chociaż dość krótki. Najlepsze było, to kiedy na koniec dziewczyny wykonały taniec haremu przed sułtanem, który wcześniej odczytał mniej więcej coś takiego:

Sułtan: za grzałek zabieranie… 

Dziewczyny: przebacz nam sułtanie,

Sułtan: za wychowanków przedrzeźnianie…

Dziewczyny: przebacz nam sułtanie,

Sułtan: za piwnic sprzątanie… 

Dziewczyny: przebacz nam sułtanie.


No dobra śmiechy śmiechami, ale jutro klasówka z ekonomiki. Miał być wyjazd na prelekcję do Warszawy, ale nie liczyłbym na to. W takim razie muszę liczyć się z klasówką. 

Chyba zaczyna rozkładać mnie katar. Zażyłem krople do nosa. Niby trochę przeszło. 


czwartek, 10 marca 2022

13 października 1988

Czwartek


14:00


Jestem już po lekcjach. Zdecydowałem, że jednak jadę do domu. Nawet pogoda mi sprzyja. 

Zapisałem się na olimpiadę ogrodniczą. Trzeba będzie wykonać jakąś pracę. Jeszcze nie wiem co. Pewnie jakaś gablota albo foliogramy do epidiaskopu. 

Obiecałem Iwonie, że po niedzieli przyniosę jej opowiadania do "Szansona". Opowiadanie, jakiś rysunek albo grafika, no i może coś jeszcze. Tylko żeby na to wszystko starczyło czasu. 

Zajebałem kilka bardzo ładnych, choć niewielkich kwiatów doniczkowych z pracowni kwiaciarstwa. 

Dzisiaj Bogdanowi ktoś dla jaj schował teczkę. Dobrze mu tak, cwaniakowi jednemu. Szukał jej przez całą godzinę. Wszystkich po kolei się czepiał. 

A widzisz, jak ty komuś coś schowasz to dobrze, ale jak ktoś coś tobie schowa to zaraz awantura. Zobacz, jak to jest. 

Wszyscy się ubawili co niemiara. Okazało się, że to Ania tak z nim pograła. Pewnie jej też coś kiedyś wywinął. 

Aha i jeszcze jedno: jest już Sylwek. 


środa, 9 marca 2022

13 października 1988

Czwartek


8:05


Zastanawiam się, czy jechać do domu. Niby ciekawa perspektywa, bo piątek jest wolny i trzy dni w chałupie. Poza tym Sylwek kończy już praktykę. Z drugiej jednak strony raczej chyba nie powinien się tam wybierać, bo krytycznie brakuje im forsy. Nie dość, że nic nie dostanę, to jeszcze ich obciążę swoją obecnością. Wszystko kosztuje i ja zdaję sobie z tego sprawę. 

Znowu przeciwko pozostaniu w internacie przemawia fakt, że jako iż piątek jest wolny od nauki, to pewnie wszyscy wyjadą. Nie wiadomo jak będzie z wyżywieniem. Prawdopodobnie znowu suchy prowiant. Jakoś mi się to nie widzi. Jeszcze nie podjąłem decyzji.


wtorek, 8 marca 2022

12 października 1988

Środa 


19:00


Do tej pory nie zajrzałem do zeszytów. Na polecenie pani Zarębskiej robiłem gazetkę ścienną na naszym korytarzu. Nie za bardzo mi się to podoba, bo nauki sporo, ale wyznaczyli mnie na stałe do tej gazetki. Odmówić nie wypada. 

Klasówkę z ekonomiki napisałem dobrze. Pochwaliłem się nawet Majewskiemu. Dziś była także z biologi, ale tu całkowita klapa. No ale nie można mieć wszystkiego. 

Ten Rysiek Wyrzykowski wkurwia mnie jak jasna cholera. Cały czas robi mi na złość. Jak ja tak to on odwrotnie. Jak się z nim zgadzam, to on nagle zmienia zdanie. Z byle powodu robi sprzeczkę. Chuj wie, o co mu chodzi. Mam wrażenie, że czegoś mi zazdrości. Ale pojeb z niego. 


21:30


Jutro klasówka z kwiaciarstwa. Nic się nie uczyłem. Z ledwością udało mi się uzupełnić zeszyt. Nie mam pojęcia, jak będzie. Liczę na swoją pamięć, bo kwiaciarstwo aż takie trudne nie jest. 


poniedziałek, 7 marca 2022

11 października 1988

Wtorek


22:10


Po kolacji byłem na basenie. Woda ciepła jak zupa. Wyszalałem się za wszystkie czasy. Pływałem aż do zamknięcia obiektu, dopóki mnie nie wygonili. To było coś. Tylko ja i woda. Nikt mi nie przeszkadzał. Złapałem jakiś taki rytm, jakbym czuł ten wypór, jak woda mnie niesie na swojej powierzchni. To coś niesamowitego. Normalnie żal było wychodzić. 

Jutro klasówka z ekonomiki. Z pojęć trochę się uczyłem, ale nie wiem, jak to będzie. Zobaczymy. 


niedziela, 6 marca 2022

11 października 1988

Wtorek


16:25


W Garwolinie spotkałem kumpla z zawodówki. Sławek Strzeżek to równy gość, chociaż ostatnio bardzo się zmienił. Nie ukończył tego technikum, ale jak widzę, chyba tego nie żałuje. Przejmuje po ojcu gospodarstwo rolne, a to nie byle co. Kilkadziesiąt hektarów sadu robi swoje. Dodatkowo chałupa, która bardziej przypomina willę niż zwykły dom i drogi samochód. Czego mu więcej trzeba? Dobrze się ubiera, chodzi na imprezy i używa życia na całego. Przez jego ręce przechodzą grube sumy. Sam widziałem, jak w peweksie potrafi wydać na raz kilkaset dolarów. Do tego szkoła nie jest potrzebna. 


sobota, 5 marca 2022

11 października 1988

Wtorek


7:00


Wczoraj ukazał się mój wiersz w "Szansonie", naszej szkolnej gazetce. Jestem z siebie dumny. 


8:00


Nie uzupełniłem jeszcze wszystkich zeszytów po dyżurze specjalistycznym. Nie mam pojęcia, jak będzie na lekcjach. Teraz myślę o języku rosyjskim. Jeśli mi się uda, to chyba będzie cud. 


Moje fantazje:


Dziś byłem tam. Dziś w nocy odwiedziłem krainę moich snów. Otworzyła przede mną swoje podwoje, malując piękne obrazy i zapraszając do upajania się ich pięknem. 


piątek, 4 marca 2022

10 października 1988

Poniedziałek


23:40


Byłem u dziewczyn, u tych naszych, z klasy. Hania i Bożenka były ze mną na praktyce w Wieliszewie. Bardzo miłe dziewczyny. Parodiowaliśmy miłość. To były wygłupy, ale tylko z pozoru. W pewnym momencie przytuliłem Hanię do siebie. Nie stawiała jakiegoś specjalnego oporu. 

Chciałem być blisko, ale wiedziałem, że dobieranie się do niej na siłę nie ma sensu i przyniesie odwrotny skutek. Najprawdopodobniej pogniewałaby się, bo nawet gdyby też tego chciała, to postawiłoby ją w niekorzystnym świetle wobec koleżanki. Z drugiej jednak strony zdawałem sobie sprawę z tego, że delikatne i dobrze dobrane pieszczoty lubi każda dziewczyna. Po prostu to nie mogą być tak zwane końskie zaloty. 

Starałem się być bardzo delikatny i robić to w jak najmniej nachalny sposób. Może trochę się krępowała, szczególnie że był tam też Rysiek i Mirek, ale wiedziałem, że sprawia jej to przyjemność. Wiem też, że przełamałem barierę mojej nieśmiałości w stosunku do płci przeciwnej. 

Co by nie gadać, jestem jeszcze młody i zdaję sobie sprawę, że to dopiero liche początki. Nie wiem, ile jest prawdy w opowieściach o miłosnych podbojach moich kolegów, ale podejrzewam, że bardzo niewiele. Mam też jakąś dziwną świadomość, że brama do dorosłości została otwarta. Chociaż tak w ogóle to nie wiem, czy jakakolwiek była. 

Moje pierwsze kroki w tym kierunku zaczęły się już w Sinołęce. Niby to tylko zabawa i wygłupy, ale tak naprawdę szkoła miłości, dorosłości i umiejętności radzenia sobie z drugim człowiekiem. Jakim się jest bohaterem, kiedy na siłę wkłada się lasce łapy pod bluzkę i ściąga stanik, a ona po tym wszystkim ma ochotę się wyrzygać? Drodzy panowie uczcie się delikatności i patrzcie na to, co sama dziewczyna chce.