Środa
14:10
Czym jest sen? Nie chodzi mi o funkcję fizjologiczną, ale o marzenia senne. Jaką rolę spełniają w naszym życiu?
Piszę o tym, bo ostatnio mam bardzo wiele wyrazistych snów, które po przebudzeniu prawie w całości pamiętam. Fascynują mnie, dziwią i zdumiewają. Zawsze są proste, nieskomplikowane. Czasami straszne, obrzydliwe, ale zawsze nieskomplikowane i wyraziste. We śnie nie ma uczucia zdziwienia, a jeżeli już, to w bardzo ograniczonym zakresie, dlatego wszystko, co tam się dzieje przyjmuję jako coś normalnego. Dziwię się dopiero po przebudzeniu.
W moich snach akcja jest prosta, czysta i mało skomplikowana. Nawet gdy widzę zamordowanego człowieka, nie dziwi mnie to. Przyjmuję ze spokojem rzeczy, które normalnie wprawiałyby mnie co najmniej w zakłopotanie.
Na przykład dzisiaj śniło mi się, że zostałem zaproszony do jakiegoś kraju na bliskim wschodzie przez króla, który był moim wujkiem. Ten fakt wcale nie wydawał mi się dziwny. Po prostu ucieszyłem się, że wybieram się do miejsca z cieplejszym klimatem, bo u nas ciągle padało. Martwiłem się tylko, że nie mam czystej koszuli, a wyjazd miał być już następnego dnia. Denerwowało mnie, że to tak szybko i nie mam czasu na to, aby odpowiednio się przygotować. Jednak nawet przez chwilę nie zastanawiałem się, skąd wziął się ten wujek na wschodzie i to na dodatek król. No i dlaczego mnie zaprosił. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest to coś wielkiego. Moim zdaniem wydawało mi się zupełnie normalne, że każdy przecież może odwiedzić Iran, czy Arabię Saudyjską.
Po prostu wziąłem to co potrzeba i już byłem w samolocie. Nie dziwiło mnie nawet to, że leci on tak nisko, że widać pojedynczych ludzi. Nie dziwiło mnie to, że przelatujemy nad Zalewem Zegrzyńskim i że doskonale widzę miejsce, w którym kąpałem się podczas praktyki. Sprawiało mi to radość, ale nie dziwiło.
Podczas lotu poznałem ładną dziewczynę, która akurat wybierała się w to samo miejsce. Zaprzyjaźniliśmy się już po kilku słowach. Zresztą była bardzo miła i kulturalna, a nawet ciepła. Nie była piękna. Była po prostu ładna. I nie zakochałem się w niej, jak to zwykle bywa. To była po prostu przyjaźń.
Tak więc na wyspie, bo była to wyspa, spędziliśmy kilka pięknych dni. Kąpaliśmy się w morzu i spacerowaliśmy. Cały czas byliśmy uśmiechnięci i zadowoleni. Czas leciał szybko, było wesoło i ciekawie. Jednak nie przypominam sobie twarzy wuja-króla, który nas tam zaprosił. Może w ogóle go nie widziałem.
Poza tym wszystko, co tam zobaczyłem, było piękne: drzewa, góry… bo były tam góry, morze, a nawet niebo i powietrze. Radością było spędzić te kilka dni w tak piękny otoczeniu. Zwłaszcza że przy boku miałem towarzyszkę i przyjaciółkę. Po kilku dniach każde z nas wróciło do siebie. Rozstaliśmy się wesoło i spokojnie.
Nawet, teraz gdy przypominam sobie ten sen, zdumiewa mnie to, że wszystko, co widziałem, co dotknąłem, było tak realne. Tak niesamowicie jakby nie był to sen. Jakbym przeniósł się do innego jakże pięknego świata.
W tej chwili zadaję sobie pytanie: co to było? Skąd u mnie taki sen?