sobota, 11 lipca 2020

4 kwietnia 1986

Kartka znaleziona w zeszycie.

Sekretny alfabet.

Instrukcja obsługi:

Literze A odpowiada litera E, literze E, litera I, i tak dalej. Literze Y odpowiada litera, litera A. Słowem każdej poprzedzającej następna z rzędu. Nie mieszać rzędów. Tak samo robić z głoskami. Przykład: Jacek = Ledip. Łatwa wymowa i ładne brzmienie. Takim językiem posługiwałem się kiedy miałem lat ...naście. Układ kodu znałem na pamięć. Nie jest trudno się go nauczyć. Spróbuj.

A-E-I-O-U-Y
Ą-Ę
Ć-Ń-Ś-Ź
B-C-D-G-H-J-L-M-N-R-W-Z
F-K-P-S-T
Ł-Ż
Q-V-X
CH-DZ-CZ-DŹ-RZ-DŻ-SZ
CI-NI-SI-ZI

Trochę później

Mam niemiłe wspomnienia ze świąt Wielkanocnych.
Jak człowiek może się zmienić pod wpływem silnego bólu. Od trzech dni rewie mnie prawa szczęka. To chyba zapalenie okostnej. Nie wiem co pisać. Boli, rwie! To trudno opisać.
Wczoraj padał deszcz. Nie wychodziłem z domu. Dziwne, jakby tego dnia nie było. Dzisiaj od samego rana ból. Chciałem się zmęczyć, żeby tego nie czuć. Biegałem po lesie, dopóki nie padłem. Nic. Boli. Czuję się tak, jakby ktoś rwał mi policzek.
Jak spojrzę na świat do tyłu to wydaje się mi dziwny,  bo przesycony bólem. Ile ja bym dał, żeby ktoś mi pomógł. Tabletki? Zżarłem wszystkie, jakie w domu były. Dentysta? Święta. Pierwszy dzień świąt.
Ludzie, ile można? Nie wiem, czy wytrzymam do jutra. Jak się tak mocno zaprę, to wydaje mi się, że tego bólu nie czuję. Ale ja się chyba przyzwyczaiłem. Tak, do bólu też się można przyzwyczaić.
Tak mnie teraz boli, że mógłbym gryźć drewno. Rozwalać meble już próbowałem, nic, tylko szczyt od łóżka oberwałem. Więc muszę to znosić w pokorze i spokoju. Domownicy nie mają pojęcia co czuję, bo zachowuję się zupełnie normalnie. Oczywiście wiedzą, że cierpię, ale nie mają pojęcia do jakiego stopnia. Zresztą, co kogo obchodzi mój ból? Muszę być silny.
Nie, humor mam dobry. To śmieszne, ale tak jest. Moje postrzeganie świata się zmieniło. Jestem inny niż wcześniej, silny. Dobrze, że jest tak ciepło. To pomaga, trochę. Czasami się wyłączam. Zupełnie nie wiem, gdzie jestem, że są święta, że jest tak ciepło.
Przechodzi, jak fala. Za każdym razem pożera mnie po trochu. Oby Bóg dał mi siły. Chodzę i wmawiam sobie, że tak musi być, że to codzienność. Staram się o tym nie myśleć, lecz wraca, jak stado piranii. 
Chwilę później
I oto przeklęta fala bólu, silna, jak piorun, nieubłagana, jak demon. Muszę wytrzymać! Przechodzi... przechodzi... Przechodzi. O, dzięki! Tak zawsze po kroplach miętowych. Za chwilę będę musiał splunąć ślinę. Mam jej całe usta. O jak przyjemnie! Boli coraz mniej. Jak przyjemnie grzeje. Już prawie nie czuję bólu. O, dzięki!
To nie będzie trwało długo. Trzymać ślinę jak najdłużej, bo będzie boleć!
Znowu wraca! Nie przeszło na długo. Już lepiej to wytrzymać. Przechodzi falami.
Spluwam.
Jaszcze raz krople.
To samo.
Nie, tym razem było jeszcze gorzej. Aż mi łzy popłynęły z oczu. Najgorsze, że nie mogę zacisnąć zębów.
Wstaję. Czuję, że muszę łazić, mniej wtedy boli.
Chodzę, jęczę.
Kiedy to się skończy.
Wiem, że kiedyś musi się skończyć.
Cicho, cicho…
Odnoszę wrażenie, że przeszło…
Siedzę... nie ruszam się.
Nie boli... nie boli... nie boli…
Zasypiam.
Budzę się. Nie boli.
Z tym zębem rozprawiłem się następnego dnia z samego rana. Dziwne, jak szybko się o tym zapomina. Czuję się wspaniale!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz