12:20
To już wtorek? Nawet nie wiem, który dziś jest. Jestem w swojej starej kryjówce, w tej samej co w zeszłym roku. Chcę napisać opowiadanie, czy jakiś wiersz, ale nie bardzo mi idzie. Brak weny twórczej i nastroju. Jest mi po prostu dobrze. Wiatr szumi w koronach drzew, słońce mocno grzeje, ale tu mam cień. Ptaki śpiewają. Czego więcej trzeba? To dobre miejsce na kryjówkę. Nie ma tu komarów, ani meszek. Nikt się nie kręci. Panuje miły spokój.
14:30
Smutek, zamyślenie, spojrzenie w dal, pożegnanie, rozstanie...
Wokół praca, praca wre, rytmicznie, z głębi wynurza się i zbliża, nie wiem co to jest. Jedzie. Wezwanie trafia w pustkę.
-Zobacz, tam coś jest.
-Gdzie?
-O tam, w oddali. Widzisz?
-Tak. Co to może być?
-Nie mam pojęcia. Sprawdzimy?
-Stój, rusza się!
-Aha, dziwna rzecz.
15:10
Ale dziś gorąco, nawet w lesie trudno wytrzymać.
Siedzę na zwalonej brzozie, która leży tu chyba już od kilku lat. Wywróciła się biedaczka z korzeniami, a przewracając się trafiła między dwie sosny. Nie padła całkowicie tylko zawisła nad ziemią.
Miejsce, w którym siedzę jest na wysokości około dwóch metrów od poszycia. Wokół rosną cieńsze i grubsze drzewa: buki, grany, sosny, brzozy. Między nimi plączą się krzewy. Nawet ściółka przerośnięta jest małymi roślinami.
O tej porze roku śpiewa tu dosyć dużo ptaków. Słyszę gila, wilgę, sikorki... z daleka dobiega pokrzykiwanie sójki i donośne "kiiije" jastrzębia, widzę chyba jego sylwetkę nad lasem.
Dzieje się tu tyle rzeczy... Tuż pode mną biegają myszy polne i nornice. Ptaki siadają tak blisko... jest cudownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz