niedziela, 26 lipca 2020

22 czerwca 1986

Łojki.

Początek moich wakacji, wakacji, które nie będą wakacjami, w pełni tego słowa znaczeniu. To nic, że powinienem się cieszyć, bo zdałem z bardzo dobrym egzamin końcowy, że zdałem egzamin do technikum, to wszystko nic… Tym się jeszcze cieszyć nie mogę, bo przede mną wyrosły nowe trudności, nowe kłopoty. Dopiero jak pokonam je wszystkie może będzie chwila odpoczynku i radości. Mówię "może", bo nie wiadomo, czy po pokonaniu jednych, nie wyrosną błyskawicznie inne. Tam przecież może być przez całe życie. 
Będę musiał iść do pracy i przez całe wakacje zarabiać. No i jeszcze te sprawy wojskowe.
Nie wiem, może to są małe kłopoty, ale ja nie jestem spokojny, czuję, że coś nieprzyjemnego się wydarzy. Czuję się tak, jakbym jutro, czy dziś jeszcze, miał jechać do szkoły i się uczyć. Czuję się tak, jakby tylko to był jeden dzień przerwy w moich kłopotach. Chcę, ale nie mogę się rozluźnić.
Chciałbym przez te wakacje napisać kilka ładnych wierszy i kilka opowiadań. Nie wiem, czy uda się mi to zrealizować. W ogóle nie mam pojęcia czy będę miał czas zaglądać do tego zeszytu.
Muszę przerwać.

Łojki. Chwilę później.

Ostatnie dni przed końcem roku były gorące, ale nie ze względu na temperaturę na zewnątrz, tylko emocje w moim życiu. Był to istny finisz, musiałem mocno nacisnąć na pedały, bo mogłem przegrać. Nie miałem czasu na pisanie dziennika. Teraz spróbuję to streścić. 
Na koniec groziło mi trzy balony: z sadownictwa, z matematyki i z warzywnictwa. Z sadka wygrzebałem się najszybciej. Z matmą było trochę gorzej. Miałem 2,3=, 2. Trzeba było zdobyć, przynajmniej jedną całą tróję, no i poprawiłem się. Pierwszy raz nie udało się, ale nie rezygnowałem. Za drugim razem dostałem 3=, nie mogłem być spokojny. Nie wiadomo skąd wpadła jeszcze jedna dwója. Jeszcze jedna trójka i wyszedłem. Z warzywnictwa było najtrudniej, bo miałem najgorszą sytuację: 2,2,3,2,2,2, czyli cztery balony do pokrycia. 

Łojki. Chwilę później.

Sylwek pojechał do internatu. On ma jeszcze tydzień nauki. Dziewczyny oglądają telewizję, Sławek coś robi na dworze a ja siedzę na strychu, ponieważ lubię spokój i ciszę.
Wieje, zanosi się na deszcz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz