Środa
20:15
Dorosłość.
Kula nienawiści toczy się we mnie.
Śmierdząca kula trwogi urabia się.
Wielkie błoto mojego wnętrza zbiera się.
Strach i zniechęcenie – lepkie błoto
Oblepia mi twarz, oblepia dłonie.
Gardzę sobą i swoją słabością.
Nienawidzę świata za swój strach.
Nienawidzę ludzi za wrogość.
Boję się i nienawidzę.
Strach dygocze we mnie,
Lęk gromadzi się,
Dusza drży, a ciało drętwieje.
Serce mało nie wyskoczy z piersi.
Strach – to czysty strach
Boję się, tak bardzo się boję.
Boję się przyszłości jak śmierci.
Boję się jutra jak piekła.
Boję się wszystkiego, co nowe dziwne, nie moje.
Nie chcę patrzeć do przodu.
Nie chcę wyobrażać sobie jutra.
Chcę, by jutra nie było nigdy.
Chcę, by dziś było zawsze.
Nie, nie, nie… nie spojrzę!
Mój strach jak potwór.
Mój strach jak tytan.
Krępuje ręce, paraliżuje ciało, wysusza mózg.
Nie chcę, nie chcę...
Zostawcie mnie w spokoju!!!
Chcę uciec, skryć się w mysiej dziurze,
Lecz nie ma dla mnie ucieczki.
Przed użyciem nie da się skryć – bo jak?
Wiem, że zmienić tego nie zmienię,
Więc muszę iść i walczyć.
Nie ma ucieczki przed światem.
Nie ma ucieczki przed ludźmi.
To, co jest w głowie to bajka
Stworzona ze strzępków dzieciństwa.
Oto moja dorosłość
Bierze mnie w swoje szpony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz