Poniedziałek
22:20
Któregoś dnia podczas świąt w domu przeczytałem swoje wiersze w obecności Sylwka i Sławka. Wszystko nagrało się na taśmie magnetofonowej. Zaraz później znalazłem się w krzyżowym ogniu pytań i uwag.
Sylwek stwierdził:
-Ty chyba masz coś wspólnego z Mickiewiczem.
Pochlebiało mi to bardzo, ale skromnie odpowiedziałem:
-Nie przesadzaj, Mickiewiczowi to ja nawet do pięt nie dorastam.
Byłem przekonany, że ze strony młodszego brata to jest jak najbardziej komplement, niemiej, on sprostował, wyjaśniając dokładnie, o co mu chodziło:
-On usypiał naród swoimi wierszami i zdaje się, ty robisz to samo. Poza tym wydaje mi się, że za bardzo użalasz się nad sobą.
W pierwszej chwili trochę się obruszyłem, ale zaraz później uświadomiłem sobie, że brat ma dużo racji w tym co mówi. No fakt, użalam się nad sobą, ale nikt przecież nie powie, że zupełnie nie odczuwa strachu. To przecież jak najbardziej naturalne uczucie. Tak samo nikt nie może przecież powiedzieć, że nigdy w swoim życiu nie czuł się samotny czy zagubiony. Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu tego doświadcza. Ja różnię się od innych właśnie tym, że potrafię o tym co czuję i myślę pisać. Staram się wyrazić to w sposób artystyczny. To jest taki mój przekaz do reszty ludzkości. To tyle Sylwek, Sławek natomiast był bardzo zachwycony. Nie, nie tyle zachwycony, ile zdumiony faktem, że ja w ogóle piszę jakieś wiersze. Muszę się przyznać szczerze, że pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Czułem się jak artysta na wernisażu swoich dzieł, gdzie grono odbiorców zadaje niejednokrotnie dość trudne pytania. Tak czy inaczej, ta cała dyskusja, jeżeli w ogóle tak to można nazwać, dała mi sporo do myślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz