Środa
Moja własna przypowieść.
Pewnego dnia pewien człowiek szedł, a wokół niego rozciągała się nieprzenikniona ciemność. Nie miał możliwości zobaczyć, co się dzieje wokół niego. Poruszał się całkowicie po omacku. Mógł liczyć tylko na pozostałe zmysły, które nie dawały pełnego obrazu świata. Palcami wyczuwał tylko najbliższe przedmioty i wydawało mu się, że to, co "widzi", jest niesamowicie piękne i harmonijne. Zachwycał się kształtem i fakturą przedmiotów, mając przekonanie, że nic poza tym nie istnieje, że to jest całkowity i jedyny sposób patrzenia na świat. Nie było nikogo, kto mógłby mu powiedzieć, że wcale tak nie jest.
Gdy wyczuł coś miękkiego pod palcami, pomyślał, że to miłe zwierzątko. Kiedy z kolei dotknął czegoś kłującego, od razu wyrobił sobie zdanie, że to nie może być nic pięknego.
Kiedy w pewnym momencie na krótko zapaliło się światło to, co ujrzał, przeraziło go. Miłe w dotyku zwierzątko okazało się być groźnym tygrysem, który za chwilę mógł go rozszarpać. Natomiast to, co tak drastycznie go ukłuło okazało się być przepiękną różą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz