czwartek, 4 listopada 2021

29 czerwca 1988

Środa 


13:30


Słonecznie, ciepło, parno. 


Opryskałem ogórki przeciwko mączniakowi rzekomemu. Mamusia i siostry w Warszawie. Pojechały po wypłatę. Sławek aktualnie jest w Łochowie na lodach, więc jestem sam. 

Co tu pisać, jak się jest samemu w domu, w dodatku nie ma żadnej rozrywki. Przyzwyczaiłem się do życia w internacie, w dużym gronie ludzi w moim wieku, gdzie większość czasu jest dokładnie zaplanowana. Nie musiałem się tam troszczyć o organizowanie sobie wolnego czasu. Tutaj natomiast mam go bardzo dużo i nie bardzo wiem co z nim zrobić. Chociaż i tak niedługo wyjeżdżam na praktykę.

 No tak, jestem w Łochowie. W starym Łochowie. 

W promieniach słońca stoją duże, stare domy. Ich dachy są gorące jak piekarnik, a ściany brudne i odrapane. Gdzieniegdzie odpada z nich tynk. Dość ponury małomiasteczkowy widok, ale mnie jakoś to nie przeszkadza. 

Pomiędzy tymi starymi domami rośnie bardzo dużo starych wielkich drzew. Są to buki, dęby i klony. Czasami trafiają się jesiony. Właściwie to można śmiało powiedzieć, że te domy są powciskane pomiędzy zielone, ogromne korony tych drzew. Pomiędzy tymi budynkami i drzewami kręcą się mieszkańcy. Każdy zajęty jakąś, czasami błahą, czynnością. Nie zwracają uwagi na siebie nawzajem. Tak jest wygodniej. Gdzieś z oddali słychać krzyki dzieci i plusk wody. Dzisiaj jest ciepło i parno więc każdy szuka ochłody w pobliskiej rzece.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz