Po lekcjach.
Spokój, obojętność, stateczność, ale nie całkowite odprężenie. Chociaż, czy ja kiedykolwiek czuję się tu całkowicie odprężony? Dzisiejsze lekcje były pełne stresu. Jutro? O jutrze to ja w ogóle jeszcze nie myślę.
Jutro? Jutro??? Wtorek. Jakie to będą lekcje?
Zerkam do planu.
Matma: nie muszę się martwić.
BHP: nieskończona notka. Trzeba się za to wziąć. Szczególnie że powiedziałem sobie, że z tego przedmiotu to ja muszę mieć piątkę.
Warzywko. Warzywko? WARZYWKO!!! No i masz. Czemu ja nie uważałem, nie pisałem?! Na pewno mnie spyta.
WF: niezbyt dobrze się czuję.
WO: najgorsza lekcja. Chociaż, czy ja wiem? Może nie będzie tak źle.
Choroba, długopis nie pisze. Jak zdobyć wkład. Ani w kiosku, ani w sklepie w internacie go nie ma. Chyba będę musiał się pofatygować do sklepu na dołek.
Dlaczego jest tak cicho? Idę na obiad.
Po obiedzie. Humor się poprawił. Koledzy. Idę po wkład.
Byłem w sklepie, a właściwie koło sklepu. Był zamknięty. I czym ja będę dzisiaj pisał?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz