Miałem taki sen.
Siedzę w pokoju, przy stoliku. Coś czytam. W pewnej chwili coś każe mi wstać. Wstaję z krzesła i idę do łazienki. Nagle włosy mi się jeżą, oblewa mnie zimny pot.
Na podłodze leży trupia czaszka. Nogi mam sztywne, ale czym prędzej wychodzę z pokoju. Idę na drugie piętro. Nie czuję już strachu. Wchodzę do mojego dawnego pokoju. Chcę zobaczyć, jak się w nim nowi mieszkańcy urządzili.
Regał stoi obok okna, za regałem stolik. Część do odrabiania lekcji jest oddzielona firanką od części sypialnej.
-Dobrze, że żeście ten karnisz zamocowali. Dobra robota. Praktyczne. No i w ogóle podoba się mi takie umeblowanie. A jaki u was porządek! No, ale muszę na kolację. Już piętnaście po siódmej.
Wyszedłem. Sylwek i Grzesiek siedzieli na stołówce. Krzysiek poszedł po herbatę. Siadłem na swoje miejsce. Każdy wtyka nos w swój talerz. Jemy.
Wyciągam rękę, by wziąć kromkę chleba…
...a na stole leży trupia czacha!
Nie, to nie czaszka, to ludzki mózg! Boże, jeszcze paruje!!!
Zesztywniałem, chciałem krzyknąć, ale z mojego gardła wydobył się tylko suchy chrobot.
Zdziwiony brat spojrzał na mnie, a następnie, idąc za moim wzrokiem w kierunku środka stołu. W ułamku sekundy odskoczył. Mózg zniknął.