19:00
Takie sobie opowiadanko.
Siedziałem na zwalonym drzewie i rozmyślałem. Wzrok mój sięgał gdzieś w daleką przestrzeń. Siedziałem zasłuchany w szum wiatru, kiedy to nagle coś zaszeleściło gdzieś za drzewem. Szelest rozchodził się w zasięgu wzroku, więc spojrzałem w tamtym kierunku. Nagle coś poruszyło się w tym samym miejscu. Wytężyłem wzrok. Przez moment nic nie widziałem, lecz po chwili coś zielonego znowu mignęło.
-Ej ty, wychodź zza tego drzewa, - powiedziałem pewnym głosem, lecz przyznam się, że trochę się bałem.
Po chwili zza pnia wyłonił się malutki, zielony ludzik. Zamiast rąk miał długie zielone macki, nogi zaś były nieproporcjonalnie małe i zniekształcone. Stworek wyłonił się cały zza drzewa i dziwnie wysokim tonem powiedział:
-Nazywasz się Jacek i mieszkasz w tej wsi. Tak wiem wszystko.
-Tak, - odpowiedziałem, - a ty kim jesteś u licha?
Gość uśmiechnął się życzliwie i milczał dalej. Ja zaś mówiłem swoje.
Skąd się tu wziąłeś? Z Marsa? I dlaczego mnie śledzisz?
-Nie z Marsa, - przerwał mi i wcale cię nie śledzę.
Moje zdziwienie narastało.
-Jestem wytworem twojej wyobraźni, to ty mnie stworzyłeś i ty jesteś moim panem.
Tego już nie wytrzymałem.
-I dlatego będziesz się za mną szwendał? Co ludzie powiedzą?
-Zlituj się, - prosił nieznajomy. – Jeśli mnie zostawisz, zginę!
-No dobrze, - odpowiedziałem, ale co ja ci dam jeść i gdzie będę cię trzymał? Przecież za tydzień jadę do internatu.
Zielony ludzik uśmiechnął się ponownie i rzekł:
-O to się nie martw.
-Jak to, nie martw się? – zaczynałem się naprawdę denerwować.
Zielony nieznajomy podszedł bliżej. Odbił się od ziemi z niezwykłą łatwością, skoczył, złapał się długimi mackami za gałąź, opadł na pień i usiadł koło mnie. Po chwili zaczął mówić:
-Twoja wyobraźnia mnie stworzyła.
-Moja wyobraźnia? Przecież ja nigdy bym takiego ludka nie wymyślił!
-Nic nie mów, - rzekł z dziwnym spokojem, - z tobą mogę porozumiewać się za pomocą myśli, ale możemy tego używać tylko, gdy będziemy z innymi ludźmi.
-Cos takiego, - pomyślałem.
-Nic wyjątkowego, - odparł i dodał, - stworzyły mnie twoje sny. Może wydać się ci to dziwne, gdyż zwykle ich nie pamiętasz. Wymyśliłeś mnie razem z tym, co potrafię. Poza tym jestem widoczny tylko dla ciecie. Uważaj, żebyś się nie ośmieszył przed znajomymi.
-Ale po co ty tutaj właściwie jesteś? – spytałem ze szczerym zainteresowaniem.
-Nie wiesz? Po to, by ci pomagać.
-Pomagać? – zaczynałem już w to wszystko wątpić. – No to pomóż mi stąd zejść.
Wziął mnie za rękę. Poczułem ogromną lekkość, jak w nieważkości. To było piękne. Gdy otrząsnąłem się z wrażenia, stałem już na ziemi.
-Co to było?! – spytałem oszołomiony.
-Oj chłopie, obudź trochę swoją wyobraźnię, a wszystko zrozumiesz.