Poniedziałek
Wieliszew 15:55
Nie mam chleba na dziś, wcięło mi gdzieś kartkę na obiad, zamknęli mnie po robocie na szklarniach, a wychodząc przez drzwi od tyłu obtarłem sobie palec, na dodatek złamał mi się jeden ogórek i zapaskudził całą kurtkę. Słowem jedna wielka chujnia. Jestem wkurwiony jak nie wiem co.
W domu znowu brakuje kasy. Znowu stówa w plecy. Czy ja muszę spłacać czyjejś długi? Denerwuje mnie to wszystko, jak nie wiem co. Mam ochotę uciec w chuj od tego wszystkiego. Gdzieś – nie wiem, do lasu. Chuj go wie, byle dalej. Gdzieś gdzie nikt mnie nie zobaczy.
Co tak, kurwa, warczy?! Ja pierdolę, ani minuty spokoju. Uciec. Mam ochotę uciec. Mam już tego dość, kurwa dość! Uciec.
Raz, dwa, trzy… o w mordę, kurwa! Te cholerne bachory! Ani chwili spokoju… pięć, sześć, siedem… gówno, to wszystko jest wielkie gówno. Ta cholerna robota. Człowiek zapierdala, zapierdala i gówno z tego ma. Nawet nie ma się za co ubrać. O Boże, ja pierdolę, już nie mogę!
No dobra już lepiej. Boże, kim ja jestem?! Czy masz jakieś pytania? Naiwny czy co? Pewnie, że mam, do cholery! No i co z tego. Na spowiedzi tego nie powiem. Ten wikary mnie zaskoczył. Dobrze, że jest tak ciepło. Nie, nie… nie. Co ja jestem wart? Studia? Studia??? Wątpię, wątpię… Po co to wszystko? Więcej optymizmu, - powiedział. Skąd, kurwa, skąd?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz