wtorek, 21 czerwca 2022

19 stycznia 11989

Czwartek


23:05


Nie jest dobrze. Uraziłem ją chyba. Dwa razy. Chciałem pokazać co to nie ja, a wyszło, jak wyszło. Jestem głupim egoistą. Czuję, że ona zaczyna mnie nie znosić. Może nawet już nie lubi. Chyba jednak nie pasujemy do siebie charakterami. Ona jest z wielkiego miasta, z Warszawy. Jej życie jest tak różne od mojego, że nawet nie ma co porównywać. Bardzo dużo mi o sobie mówi. Powiedziałem jej, że się chwali, bo naprawdę to tak wygląda. Ja przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Ma wszystko. Nigdy niczego jej nie brakowało. Jej życie wydaje się być idealne. 

I to był ten pierwszy raz. Kurwa, strzał w kolano. 

Drugi raz to było, jak potraktowałem ją jak Dorotę. No taką jedną moją znajomą. Można powiedzieć, że to dalsza rodzina. Brzydka jak noc i jeszcze głupsza. Wszyscy się z niej naśmiewają, a ona zdaje się tego nie widzieć. No ale Marzena to nie Dorota. Głupie żarty to nie z nią. Od razu podchwyciła kontekst. Teraz to chyba już nie mam nawet co z nią zaczynać. 

Kurwa, jak ja tego teraz żałuję! I chyba żałuję też tego, że powiedziałem jej tak dużo o sobie, o swoim nieżyjącym ojcu. Mam wrażenie, że po tym co jej powiedziałem, zaczęła traktować mnie jak kogoś gorszego. Patrzy na mnie z wyższością. I chyba ma rację. U mnie w domu jadło się chleb z cukrem, bo nie było pieniędzy. 

Rafał kupił Anecie ciastka i batonik. Coś tak drobnego, a jest wyrazem sympatii. Nie mam pojęcia, że mnie nigdy do głowy takie pomysły nie przychodzą. Nie wiem, z czego to wynika. Z chytrości? 

No aż tak chytry to nie jestem. Zawsze mam mało pieniędzy. Zawsze kombinuję, żeby kupić sobie buty, kurtkę, czy coś innego. Zawsze pięć razy liczę, zanim coś kupię. Może to dlatego. 

A może uważam, że jeśli komuś się zaczyna kupować prezenty, to jest to już coś poważnego i rodzi zobowiązania. A ja nie chcę nikogo w ten sposób do siebie przywiązywać. A może po prostu nie mam w tych sprawach aż takiego wyczucia. Wydaje mi się, że nie jestem głupim facetem, a jednak popełniam takie błędy. Może nie trafiłem jeszcze na tę jedną, jedyną. No cóż, ale jakoś trzeba tego doświadczenia nabrać. 

Marzena to dyskotekowa dziewczyna. Uwielbia się bawić. Dla mnie to temat dość obojętny. Może dlatego, że kiepsko tańczę. Uczyłem się co prawda, ale jak patrzę na mojego młodszego brata, to mi szczena opada. Boże, jak on wywija! 

Wczoraj była w internacie dyskoteka. Była tam Marzena. Beze mnie. Chyba świetnie się bawiła. Nie poszedłem, bo wiedziałem, jak zareaguje. 

Nogi mi się plączą, a im więcej o tym myślę, tym bardziej mi się plączą. Taki zaczarowany krąg. Już sama myśl o tym sprawia, że zapominam kroków. Pomimo tego, że przecież wiem, jak to się robi. 

Wszystkie dziewczyny reagują śmiechem i mam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię. Wystarczy kilka nieudanych prób i nie mam ochoty pojawiać się tam przynajmniej przez następny rok. Dlatego jeśli nie muszę, nie chodzę. Nie wiem, jak w ogóle udało mi się przetrwać tę studniówkę. To był jakiś cud. Chyba. 

Dyskoteki są nie dla mnie. Może i Marzena jest nie dla mnie? Tylko co mam zrobić? Bardzo mi się podoba. Przynajmniej zewnętrznie. 

Nie, to nic nie da. Za mało się rozumiemy. Niby dużo o sobie mówimy, ale jakoś nie możemy znaleźć wspólnej nici. Nie wiem, co to jest, ale wiem, że tego nie ma. Po prostu to czuję. Wydaje mi się, że szukam kogoś, kto potrafiłby mówić nie tylko o tym co posiada i jak mu się żyje, ale też o tym co czuje i myśli, jaki jest tam w środku, bez maski. Marzena nie wydaje się być kimś takim. 

Może jednak powinienem jej coś jednak kupić. Tylko, czy tak naprawdę będzie to wyrazem sympatii z mojej strony, czy tylko chęcią kupienia jej względów? I jest coś jeszcze. Nie mogę o niej zapomnieć. Jak tylko się przebudzę, myślę o niej. Czasami mnie to tak cholernie denerwuje, ale nie mogę jej wymazać ze swej pamięci. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz