wtorek, 7 czerwca 2022

11 stycznia 1989

Środa


 7:00


Obudziłem się w dobrym nastroju i porządnie wyspany. 

Wczoraj powiedziałem Marzenie, że chcę z nią trochę poćwiczyć taniec dyskotekowy, żeby nam później ładnie wychodziło na tej studniówce. To, co od niej usłyszałem, trochę mnie zaskoczyło. Powiedziałam mi, że nie mam się czym przejmować, bo ona i tak zbyt dobrze nie tańczy. Tak w ogóle to cały wczorajszy wieczór spędziłem na żeńskim i to w różnych pokojach. 

Boję się, że kasa, którą włożyłem w tę trwałą, pójdzie na marne. Wydaje mi się, że ta fryzura do soboty i nie ma szans przetrwać. 


23:10


Byłem u Marzeny. Fajna dziewczyna. Sama przygotowała magnetofon i odpowiednie kasety. Tańczyliśmy, to znaczy uczyliśmy się tańczyć (i ja i ona) dopóki nie przyszła jej wychowawczyni i mnie nie wygoniła. Traf chciał, że gdy szedłem do swojego pokoju, zauważyłem, że w cichaczu ktoś zorganizował naukę tańca przed studniówką. Oficjalnie. Ucieszyłem się, jak nie wiem co. W te pędy pobiegłem czym prędzej na żeński i zawołałem Marzenkę. 

W ten sposób do 22:30 uczyliśmy się tańczyć w cichaczu. Marzena speszyła się, bo było sporo zupełnie obcych ludzi. Siedziała pod ścianą i w ogóle trudno było ją ruszyć z miejsca. Nie miałem zamiaru się poddawać i w końcu udało mi się namówić ją, aby jednak się przełamała. Wstała i po kilku próbach rozruszaliśmy się na tyle, że nie przeszkadzała nam już obecność innych. 

Na koniec stwierdziłem, że w jakimś stopniu podstawy mam już opanowane. Znam kroki, umiem utrzymać rytm i nie depczę dziewczynie po stopach, a to już jest coś. Okazało się, że nie jestem jakimś tam byle jakim ułomkiem. Kozie spod ogona nie wypadłem i inne dziewczyny też za mną się oglądały. Trochę uczyła mnie tańczyć Anetka i jej koleżanki. Przy okazji Jurek pokazał mi kilka prostych podstawowych trików. Mam nadzieję, że nauka nie poszła w las i do studniówki tego nie zapomnę. 

A teraz trochę z innej beczki. Kierownik internatu pan Rusak przygotowuje, powiedzmy, taki ala teatr na studniówkę. Zaangażował mnie w to przedsięwzięcie. Kurde, jeszcze więcej roboty. Dostaję już zajoba. 

Jeszcze do tego jakieś barany, bo inaczej ich nie nazwę, schowały mi teczkę i kurtkę, jak byłem na obiedzie. 

W ogóle nie byłem w pokoju, a co dopiero o odrabianiu lekcji mówić. Teraz dopiero trochę przysiadłem. 

Znowu zaczyna boleć mnie głowa. Spać mi się chce. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz