czwartek, 15 czerwca 2023

15 luty 1990

Czwartek


Wieliszew 15:40


Dzień coraz dłuższy. Rano już nie przejeżdżam stacji, bo jest już widno i dobrze widać tą małą stacyjkę. Martwiłem się, że buty pobrudzę w tej glinie. W pewnym miejscu trzeba przejść przez takie pole. Dlatego wziąłem gumiaki. We wtorek pogoda była fatalna. Taka chlapa, deszcz i śnieg, że coś strasznego. Wszędzie błoto. Te gumiaki i jak tak są ciężkie jak jasna cholera, ale kiedy dobrnąłem do lasu miałem na nich z 10 kg lepkiej gliny. Wychodząc z lasu, byłem przygotowany na to samo, bo też trzeba przejść przez zaorane pole, a tu niespodzianka. Miałem już zmieniać buty, patrzę, a pole równo zamarznięte. Tak że mogłem spokojnie przejść tych swoich nowych pantofelkach. W nocy był niewielki mrozek. Nawet tego nie spostrzegłem. Od rana piękna pogoda. Jeszcze jak szedłem na przerwie zapisać się na chleb, było ciepło i pogodnie, a teraz znowu jest tak jak we wtorek. Tyle tylko że złapał lekki mrozek i pada puszysty suchy śnieg. Czyli wraca zima.

Dziś przywiązywałem pomidory. Przypominało to trochę ćwiczenia sportowe: przysiad - powstań, przysiad - powstań… Tak cały dzień. Jeszcze teraz bolą mnie plecy, a ręce to w ogóle trudno domyć. W ogóle cały jestem brudny. Za chwilę idę pod natrysk. Później posprzątam pokój, a o 17:00 jest wideo. Zresztą jak co czwartek. Za darmo. Reszta dnia jakoś zleci. Muszę więcej czytać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz