piątek, 30 czerwca 2023

7 marca 1990

Środa


Wieliszew 15:40


Ale jestem zmęczony. Elka mnie wkurzyła. Mam cholerny katar. Nie dostałem w sklepie chleba. Muszę pożyczyć kasy, bo się skończyła.

Pełne, jaskrawe, gorące słońce na sklepieniu błękitnego nieba. Ciepło. Popływałbym. Szkoda, że to jeszcze zima, a właściwie przedwiośnie.

Gdzie ten głupi Wiesiek jest?! Mam przecież iść z nim na fermę po jajka. Może sam poszedł? Chyba nie. Pożyczył mi pół chleba. Na śniadanie będzie. Kolację i jakoś sobie załatwię. Ma mi pożyczyć także forsy. Nie wiem, czy to z litości, czy raczej rewanż. Nigdy taki nie był.

czwartek, 29 czerwca 2023

7 marca 1990

Środa  


Łochów 4:15


Zadzwonił budzik, ale i tak już nie spałem. Wstałem, wstawiłem zupę na kuchenkę, aby się zagrzała i położyłem się jeszcze na chwilę. Nie na długo, bo poczułem, że zaczyna się przypalać. Gdy się ubrałem była już dostatecznie gorąca. Zjadłem i ubrałem się. Zrobiłem bardzo mocną herbatę, aby nie zasnąć w pociągu. 

Właśnie przed chwilą pociągnąłem dwa łyżki. Rzeczywiście bardzo mocna. 

Niedługo trzeba będzie wychodzić. Dziękuję Bogu, że nie pada i tak strasznie nie wieje. Monika jeszcze smacznie śpi. Niestety, muszę ją obudzić, aby zamknęła drzwi. 

Nie lubię tak rano jechać, ale jeżdżę. Właściwie to jestem rozdarty pomiędzy domem a hotelem. Tam się jeszcze na dobre nie zadomowiłem, a stąd jeszcze nie wyprowadziłem. Nie wiem więc, gdzie jest moje miejsce.

środa, 28 czerwca 2023

6 marca 1990

Wtorek


10:55


Za oknem zimno, siąpi deszcz, wiatr targa, jakby chciał poprzewracać idących ludzi. Noszą nie chce się za drzwi wystawiać. Niestety będę musiał wyjść. Jadę na zebranie członków spółdzielni mieszkaniowej w Węgrowie. Nie podoba mi się to nie tylko ze względu na to, że jest tak zimno, ale też dlatego, że zebranie odbywa się w tak niekorzystnych dla mnie godzinach. Mam całą dniówkę do tyłu. Zbyt dużo ostatnio opuszczam godzin w pracy. Boję się aby mnie z roboty nie wywalili. Już jakoś dziwnie na mnie patrzą. Brygadzistka nic nie mówi, ale swoje myśli. To zupełnie tak jak w szkole. Ciągle jest się od kogoś zależnym. 


Mam napisać kilka słów, ale jakoś nie mogę się do tego zabrać. Ciągle odkładam i odkładam, a tu przynajmniej pasowałoby napisać kartki z życzeniami na dzień kobiet do Iwony i Marzeny.

wtorek, 27 czerwca 2023

5 marca 1990

Poniedziałek


Wieliszew 15:15


Człowiek żyje w ciągłym biegu przed siebie. Nie zastanawia się nad tym, co już minęło, ale to cały czas nie daje mu spokoju. Wstydzimy się naszych marzeń, ukrywamy je głęboko w sobie, ale one i tak dają sobie znać najmniej oczekiwanych momentach. Wiem, że moje marzenia są tak nierealne, że stają się tylko różową chmurką oparów wokół mojej głowy. Chociaż bardzo się staram, nie potrafię się i całkowicie pozbyć. 


Łochów 19:15


Czyżbym nie potrafił dogadać się z ludźmi? Jestem taki jak inni, a jednak jestem całkiem inny. Sam nie potrafię tego wyrazić. Nie wiem, czy inni ludzie to czują, czy czują to pytanie: dlaczego ja jestem Ja? Próbowałem wytłumaczyć to Monice, ale nie wyszło. Nie zrozumiała, o co mi chodzi. Jestem pewien, że odczuwa coś podobnego jak ja, tylko nie zdaje sobie z tego sprawy. 

Dlaczego wierzę w Boga? Monika ni umiała odpowiedzieć na to pytanie. Ja też do pewnego czasu nie umiałem. Teraz już wiem. 

Bardzo dawno straciłem ojca, a wraz z nim jego miłość i ojcowski autorytet. Miałem matkę, ale bardzo rzadko ją widywałem, gdyż wychowałem się do domu dziecka.

Nie potrafię tego wyrazić słowami. Coś zaczyna we mnie grać, coś budzi się i tańczy. 

poniedziałek, 26 czerwca 2023

4 marca 1990

Niedziela


Łochów 15:30


Muszę to napisać, bo później nie będzie czasu. Książka ta przeniosła mnie w świat dzieciństwa w tą piękną szczęśliwą krainę, o której już prawie zapomniałem. Mama mówi, że to dziecinna książka. Ja jednak tak nie uważam. Mimo, że bohaterami są dzieci, ich przeżycia i postawy jakie reprezentują, są bardzo złożone i ciekawe. 

niedziela, 25 czerwca 2023

1 marca 1990

Czwartek


16:00


Gdy tylko ją zauważyłem na witrynie, byłem pewien, że będzie dobra. Charakterystyczna piękna okładka: czarnowłosa młoda dziewczyna z wyciągniętymi złożonymi dłońmi. Dłonie te trzymają światło. Blask bije między palcami. Tytuł równie pociągający: "Emilka dojrzewa". Te dwie rzeczy złożyły się na bijące uczucie ciepła i tajemniczości. Wiedziałem, że pod tą okładką kryją się jeszcze piękniejsze przygody, miłość i przyjaźń. 

To takie dziwne uczucie, stałem zafascynowany tworząc w myślach tekst książki. Starałem się go do odgadnąć. Niestety księgarnia była już zamknięta. 

Minął jakiś czas i zapomniałem o niej. No ale gdy pewnego razu byłem w Warszawie, znowu ujrzałem tę samą książkę na wystawie. Już miałem ją kupić, ale tym razem odstraszyła mnie cena. Kupiłem dwie tańsze książki, jednak nawet po przyjeździe do hotelu jej obraz niedawał mi spokoju. "Emilka dojrzewa, Emilka dojrzewa, Emilka, Emilka…" kołatała mi się myśl w głowie. 

Następnego dnia w pracy żałowałem, że jej nie kupiłem, ale trafiła się okazja. Mirek zapewnił mnie, że może mi ją kupić, bo on dojeżdża do pracy. Tym razem nie żałowałem pieniędzy i muszę powiedzieć, że zrobiłem dobry zakup. Moje przeczucie sprawdziło się w stu procentach. To piękna książka o dojrzewaniu, przyjaźni i miłości.

"Emilka dojrzewa" Lucy Maud Montgomery





sobota, 24 czerwca 2023

28 lutego 1990

Środa


Dziś w pracy było zarzucanie sznurków na druty. Jestem zmęczony i jeszcze teraz czuję ich gruby pęk na szyi. Kiedy zamknę oczy, widzę jak je przerzucam i wiążę. 

Miałem napisać list do Iwony, ale nie zrobiłem tego.

piątek, 23 czerwca 2023

27 lutego 1990

Wtorek


22:55


 Piszę dopiero teraz, ponieważ dopiero teraz jestem w pokoju. Dziś byłem w Warszawie, aby zdobyć więcej informacji na temat tej uczelni, do której chcę składać papiery. Po powrocie zastałem tu prawdziwe szaleństwo. W zasadzie, to zwykła biba. Wkurwiłem się niemiłosiernie, no ale co mogłem zrobić? 

Zostawiłem swoje rzeczy i udałem się na trzecie piętro do Artura, mając nadzieję, że jakoś uda mi się przeczekać ta ich zabawę. Niestety, nie zastałem go, więc ograniczyłem się tylko do dziennika w świetlicy. Nie miałem ochoty dołączać do nich i pić, ponieważ nie brałem udziału w imprezie. 

Po obejrzeniu dziennika, widząc, że nadal się bawią, postanowiłem wziąć ze sobą ręcznik i przybory toaletowe i skorzystać z kąpieli. Myślałem, że spędzę pod prysznicem około godziny, a oni (może) w międzyczasie się rozejdą. Gdy wróciłem, okazało się, że drzwi do pokoju są zamknięte na klucz. Podejrzewałem, że się bzykają. 

Wyciągnąłem z kieszeni mój klucz i otworzyłem zamek. Ku mojemu zdziwieniu, w wejściu stanął Wiesiek i powiedział, abym jeszcze nie wchodził. Nie trudno było się domyślić, że seks jeszcze nie dobiegał do końca. Nie chciałem im przeszkadzać, więc ponownie udałem się do łazienki. Kurwa, ale ile można siedzieć w łazience?! Szczególnie że wcześniej już się umyłem. 

Jestem dobry chłop, więc postanowiłem dać im jeszcze trochę czasu. Moim zdaniem tyle powinno wystarczyć na te sprawy. Później postanowiłem wrócić. Kiedy ponownie stanąłem przed drzwiami i zapukałem, usłyszałem pisk i wrzask jakiejś kobiety w środku. 

Spędziłem chwilę na korytarzu i ponownie zapukałem. Sytuacja powtórzyła się identycznie - zapukałem, a ona wrzeszczała. Wtedy walnąłem pięścią w drzwi i powiedziałem, żeby już się zbierali bo mam, kurwa, dość! Ile można się ruchać?!

Później otworzyłem te nieszczęsne drzwi, ale nie wszedłem do środka, świadomy tego, co mogę tam zastać. Ku mojemu zaskoczeniu, w pokoju panowała kompletna cisza. Nic się nie działo. Kiedy wszedłem dalej, zobaczyłem  całkowicie nagą kobietę, a obok niej półnagiego Wieśka. Pomarszczona twarz, obwisłe cycki i zarośnięta bobrem pizda. Zamurowało mnie. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Dołączyć do nich, czy co? 

Odłożyłem swoje rzeczy i wyszedłem. Tym razem nie było mnie przez dłuższy czas. Po powrocie zastałem totalny bałagan, ale na szczęście już po wszystkim. Pokój był pusty.


***


Dziś Ostatki. Tak sobie siedzę i słucham jak hotel się bawi. Piją wódkę, puszczają głośno muzykę i tańczą nawet na korytarzach. Wszyscy. Kompletnie wszyscy. Tylko zastanawiam się, kurwa, jak oni jutro wstaną do roboty. I teraz pasowałoby powiedzieć brygadzistce, żeby nie dawała im żadnej taryfy ulgowej. 


***


Mam pytanie. Może ktoś mi powie, może ktoś się już z tym kiedyś zetknął ale wydaje mi się, że to nie powinno mieć miejsca. Dziś przeszła burza. To była porządna burza z piorunami, deszczem i gradem. Burza w lutym i to przy tak niskiej temperaturze?! Ciśnienie po niej spadło do rekordowo niskiej wartości 860 HPa. Śledzę pogodę w telewizji i przyznam się, że nigdy tak niskiego nie widziałem. Z naszym klimatem dzieje się coś dziwnego. 


***


Ja pierdolę, doznałem szoku. Jeszcze teraz mam przed oczami ten obrzydliwy, wulgarny widok. Nie jestem jakoś specjalnie pruderyjny, ale to, co zobaczyłem, wywarło na mnie bardzo niesmaczne wrażenie, które utrzymuje się do tej pory. Zobaczyłem wulgarny, brudny seks, nagą kobietę w średnim wieku. 

Kurwa, nie wziął sobie do łóżka jakiejś młodej laski, których tutaj pełno, tylko zabrał się za rozwódkę po pięćdziesiątce. Ja pierdolę! Była spita prawie do nieprzytomności a obok niej on - samiec alfa, kurwa. Wyglądał jak knur, który zapładnia lochę w chlebie. Tak to można byłoby określić. No ale, kurwa, nawet tego nie mógł porządnie zrobić, tylko pierdolił się cały z tym dzień! 

Jak on mógł się w ogóle za nią zabrać?! No chyba że był tak samo pijany jak ona. Albo, kurwa, zdesperowany, ha ha ha… 

Nie powiem, lubię seks, ale na coś takiego nie byłem przygotowany. Naprawdę. Moje najśmielsze oczekiwania i wyobrażenia na temat tych rzeczy okazały się być bardzo, ale to bardzo dalekie od rzeczywistości. Widocznie jestem zbyt wielkim marzycielem i może nie znam życia. Może tak powinno być? 

I co na najgorsze, kurwa, to wszystko rozgrywało się na moim łóżku, na moim kocu! Jak ja, kurwa, teraz spojrzę im w oczy?! No ale to może oni powinni się wstydzić, nie ja? Myśleli, że co, że będę spał na korytarzu?


czwartek, 22 czerwca 2023

26 lutego 1990

Poniedziałek


14:50


Dziś było wiązanie sznurków, to znaczy podwiązywanie pomidorów. Wyrobiliśmy normę i wcześniej wyszliśmy do domu. Słyszałem, że Wiesiek i Józek znowu planują popijawę. Tym razem do zabawy dołączam się i ja. Również finansowo. W sumie nie dużo wyszło, tylko 15 000 zł. 

Zastanawiam się, dlaczego to robię. Przecież nie jestem z tych, co tak imprezują. Może nie chcę być odludkiem i sobkiem, tak jak to oni o mnie już mówią, co na wszystko żałuje. Poprzednim razem piłem za ich kasę, to wypadałoby się zrewanżować. 

W sumie myślę bardzo pragmatycznie. Przecież i tak nigdzie nie pójdę. Czy tego chcę czy nie, jestem zmuszony do siedzenia w pokoju. Skoro nie mam gdzie się podziać, to lepiej żebym dołączył do nich. Czas szybciej zleci i może się trochę zintegruję tymi idiotami. W sumie nie mam innych kolegów i kiedy tak sobie pomyślę, to czuję że nie są tacy źli. 

Chociaż myślę sobie, że może źle robię. Może to głupia decyzja. Przecież ja nie mogę dużo pić ze względu na chory żołądek. Może nie potrafię stanowczo powiedzieć nie. Może niepotrzebnie tracę pieniądze. I tak mam ich mało. Ale może trzeba zrobić tak jak w tym przysłowiu: "Jak się wejdzie między wrony, trzeba krakać jak i one".

Nie potrafię objąć świadomością całego swojego jestestwa. Nie mogę sobie wyobrazić co będzie za rok czy dwa lata. Marzę, żeby udało mi się dostać na te studia. Chcę pokazać wszystkim dookoła, na co mnie stać. Chcę pokazać, że Gołaszewski to nie napis na dropsie. Jakbym się postarał to mógłbym dostać pokój jednoosobowy. Byłbym w stanie się uczyć i pracować. Miałbym pieniądze na życie i skończone studia. W innym wypadku nic sobą nie reprezentuję. Jestem zwykłym pracownikiem fizycznym, z którym nikt się nie liczy.


25 lutego 1990

Niedziela


18:25



Co się dzieje z tą pogodą? Ciepło jak w lecie.

środa, 21 czerwca 2023

24 lutego 1990

Sobota


17:05


No i mamy prawdziwą ciepłą wiosnę. Cały dzień ani jednej chmurki na niebie a temperatura plus 17°c. Drzewa i krzewy zaczynają się już zielenić. Tak, to nie żadne prima aprilis tylko same fakty. Na moich malinach pojawiły się już pierwsze liście, bez też już się zieleni. Czy to możliwe – wiosna w lutym? Gdyby to słyszał mój dziadek, pewnie nie uwierzyłby mi. Dni coraz cieplejsze, wieczory prawie jak w lipcu. 

Cały dzień pracowaliśmy w ogródku. Każde wolne miejsce ma być skopane. Wszystko przygotowujemy już do siewu i sadzenia. Pietruszka posiana jest już dawno. 


wtorek, 20 czerwca 2023

22 lutego 1990

Czwartek


23:05


Boże, przecież ja mam garba! Nie wiem, jak do tego doszło. Zawsze miałem lekko zaokrąglone plecy, ale teraz to już, kurwa, przesada. Moje plecy są pochylone, a brzuch wystaje - zajebiście. Natomiast moja klatka piersiowa jest niewidoczna. Jestem dopiero 22-letnim chłopakiem. Co się ze mną dzieje?! Czy jest aż tak źle? Muszę zacząć uprawiać sport, bo czuję, że zaczynam tracić sprawność w tym Wieliszewie.

Życie człowieka polega na nieustannym doskonaleniu się i nieustannej walce z własnymi słabościami. Człowiek nie jest godny tego miana, jeśli nie tylko nie potrafi ich rozpoznać, ale także całkowicie rezygnuje z walki z nimi. To nie słabości są silne, to człowiek jest słaby. Nie zasługuje na miano człowieka.

Stoisz i płaczesz, mówiąc, że wszystko jest do dupy i że nic nie ma sensu. Pierdolisz, to wynika jedynie z twojej niedbałości i braku chęci. Człowieku, jeśli coś ci się nie podoba, no to zmień to. Porzuć nudne zajęcie i zajmij się tym, co cię interesuje, ale, kurwa, nie płacz i nie zadręczaj się. Twój los jest w twoich rękach. Wszystko zależy od ciebie.

No chuj, postanowiłem spróbować. Jak to ulica? Rakowiecka? Tak, Rakowiecka. Muszę tam pojechać w najbliższą sobotę i dowiedzieć się czegoś więcej. Muszę spróbować się tam dostać. Muszę być kimś. Nie chcę skończyć jako zwykły robotnik.

Dziś Tłusty Czwartek. Była tu niezła balanga. Wypiłem tylko dwie setki, ale oni dali sobie porządnie w szyję. W ferworze zabawy oberwali karnisz nad oknem razem z firankami, potłukli szklanki i talerzyki. Podłoga pokryta papierami i okruchami ciastek oraz chleba. Ale chuj z tym, już posprzątałem.

poniedziałek, 19 czerwca 2023

21 lutego 1990

Środa


22:45


Jest tak ciepły wieczór, że można spokojnie spacerować w samym sweterku. Właśnie odprowadzaliśmy  dziewczyny z poprzedniej praktyki. Przyjechały specjalnie, aby nas odwiedzić. Przywiozły dobre wino i ciasto. Było całkiem fajnie. 

Idzie wiosna. W ciągu dnia temperatura sięga aż 20°C. Na szklarniach taka duchota, że aż trudno wytrzymać. Chociaż praca była dziś lekka.

niedziela, 18 czerwca 2023

20 lutego 1990

Wtorek


22:50


Ten kto stoi, cofa się. Nie można tylko stać i ciągle narzekać. Trzeba realizować swoje marzenia i plany. Trzeba wytyczać sobie kolejne cele i dążyć do nich. Trzeba je osiągać. Nudzi mi się w tym hotelu? Nie mam co robić? W Legionowie są sekcje sportowe – zapisać się. Poznam nowych ludzi, nowe życie. Nie będzie miejsca na nudę.

Mówią tak: "człowiek pracuje, pracuje, zarabia tyle, żeby starczyło na życie". Mówią, że w tym miejscu nie ma perspektyw na przyszłość. No cóż nie wiem o jakich perspektywach oni mówią, ale po pewnym czasie może czegoś się dorobię. Idzie lato a z nim nadgodziny. Kasa jest podstawą w dzisiejszych czasach. Najpierw musisz mieć zapewnione podstawowe potrzeby materialne, a dopiero później możesz się zastanawiać nad realizacją tych duchowych i intelektualnych. A jeżeli chodzi o realizację moich ambicji intelektualnych, to od tego są studia. Mam szansę się dostać. Przynajmniej warto spróbować. 

Jest wiele sposobów na samorealizację. Nie można stać w miejscu. Samo nic do ciebie nie przyjdzie. To był temat rozmowy między mną, Mariuszem i jego żoną Agnieszką.


sobota, 17 czerwca 2023


19 lutego 1990

Poniedziałek


16:55


Mijają dni, mijają noce. Płynie czas. Jasna cholera, wszystko przemija! Plączą się myśli, a ja robię się tępy jak obuch siekiery. Przy tych zarobkach i tych cenach nie chce się żyć. Lepiej byłoby się w ogóle nie urodzić. Nie opłaca się żyć w takich pierdolonych czasach! Boże kochany po co dałeś mi to chujowe życie! Zakurwiać cały dzień jak ten głupi osioł, zostawać po godzinach i, kurwa, za co? Za te marne grosze? Nie mogę w to uwierzyć, bo za całą wypłatę mogę sobie kupić jedynie sweter, spodnie, buty i zostaje tyle, żeby do końca miesiąca z głodu nie zdechnąć. Mówię o tej lepszej wypłacie z nadgodzinami, bo za tą co teraz dostałem, kupiłem sobie tylko buty. 

Nie, to nie ma sensu. Nie ma sensu. Jeżeli tak albo  ma wyglądać całe moje życie, to lepiej już teraz kupić jakiś rewolwer i strzelić sobie w łeb. Dopiero zacząłem, a mam już tego wszystkiego dosyć. 

"Ciesz się człowieku. Wszystko witaj z uśmiechem. To najlepsze lekarstwo". Tak napisała Iwona. Dobra, chyba rozumiem, w czym rzecz. Chyba popadam w histerię.

piątek, 16 czerwca 2023

16 lutego 1990

Piątek


15:40


A jednak podpierdolił mi tej kiełbasy! Coś mi, kurwa, się nie zgadzało, jakby trochę ubyło. Sukinsyn, wyraźnie pytałem, czy nie brał. Mówił, że nie. Brakowało półtorej pępka. A dziś, chuj jeden, mówi tak: 

"Wiesz co, ta twoja kiełbasa nie jest zbyt dobra. Musisz ją zjeść, bo chyba się psuje. Spróbowałem jej trochę, to wiem. No chyba żeby na patelnię". 

Pierdolony złodziej! Żebyś się, kurwa, rzeczywiście zatruł!

czwartek, 15 czerwca 2023

15 luty 1990

Czwartek


Wieliszew 15:40


Dzień coraz dłuższy. Rano już nie przejeżdżam stacji, bo jest już widno i dobrze widać tą małą stacyjkę. Martwiłem się, że buty pobrudzę w tej glinie. W pewnym miejscu trzeba przejść przez takie pole. Dlatego wziąłem gumiaki. We wtorek pogoda była fatalna. Taka chlapa, deszcz i śnieg, że coś strasznego. Wszędzie błoto. Te gumiaki i jak tak są ciężkie jak jasna cholera, ale kiedy dobrnąłem do lasu miałem na nich z 10 kg lepkiej gliny. Wychodząc z lasu, byłem przygotowany na to samo, bo też trzeba przejść przez zaorane pole, a tu niespodzianka. Miałem już zmieniać buty, patrzę, a pole równo zamarznięte. Tak że mogłem spokojnie przejść tych swoich nowych pantofelkach. W nocy był niewielki mrozek. Nawet tego nie spostrzegłem. Od rana piękna pogoda. Jeszcze jak szedłem na przerwie zapisać się na chleb, było ciepło i pogodnie, a teraz znowu jest tak jak we wtorek. Tyle tylko że złapał lekki mrozek i pada puszysty suchy śnieg. Czyli wraca zima.

Dziś przywiązywałem pomidory. Przypominało to trochę ćwiczenia sportowe: przysiad - powstań, przysiad - powstań… Tak cały dzień. Jeszcze teraz bolą mnie plecy, a ręce to w ogóle trudno domyć. W ogóle cały jestem brudny. Za chwilę idę pod natrysk. Później posprzątam pokój, a o 17:00 jest wideo. Zresztą jak co czwartek. Za darmo. Reszta dnia jakoś zleci. Muszę więcej czytać. 

środa, 14 czerwca 2023

14 lutego 1990

Środa


Łochów 10:45


Ostatnio mam dobry humor. Coraz mniej we mnie jest pesymizmu a coraz więcej optymizmu. To dobry znak. Mimo, że spadł śnieg i było mokro, wczoraj, jadąc do domu, byłem zadowolony. Wszystko z powodu listu, który otrzymałem od Iwony Gardockiej. To dobra koleżanka, zawsze odpisuje na czas. To właśnie jej słowa, jej list spowodował u mnie poprawę humoru. A dziś, robiąc badania w ośrodku zdrowia i także w sklepie oraz na poczcie spotkałem się z ciepłym, życzliwym słowem i pomyślałem sobie, że świat nie jest taki wstrętny, jak mogłoby się wydawać. Gdyby wszyscy ludzie byli tacy mili, żyłoby się o wiele lepiej.

Zastanawiam się, dlaczego tak mało piszę. Nie wiem. Czasy nauki minęły i zaczęła się praca, ale w głowie tam jeszcze marzenia o studiach. W sumie to już nie marzenia, to konkretny plan. Może w tym roku, może w następnym. Chciałbym skończyć jakieś studia i być kimś. Muszę. Inaczej to wszystko nie ma sensu. 

Chciałbym pisać książki. Ale czy to jest realne? Bez studiów raczej trudno zostać wielkim pisarzem. Coraz więcej wiadomości ucieka mi z głowy i uczyć się nie chce. Trzeba się przygotować do egzaminów. Teoretycznie mam szansę. Rozmawiałem o tym ze studentem. Podobno dostać się łatwo, utrzymać trudniej. To czy siak warto spróbować.

Kupiłem sobie buty w Warszawie. Musiałem kupić, bo zimowe zaraz po przyniesieniu od szewca się rozlazły. Nie miałem w czym chodzić. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, bo kupiłem pantofle, a tu zima wraca. No ale stało się. Drogo - 1/3 mojej wypłaty, 90 000 zł. Ale wszystko teraz drogie. Tańszych niż po 60 000 zł nie było, a te co były to taka tandeta, że patrzeć na nie nie warto. Zdecydowałem się na droższe, ale wygodniejsze i dosyć ładne. Zobaczymy, czy po kilku dniach się nie rozlecą. Wybierałem z półtorej godziny. Wróciłem po odejściu od kasy, wymieniłem i znowu wybierałem. Te pierwsze były identyczne jak te co mam, ale miały skazę fabryczną. Zobaczymy czy te będą w porządku. Pani przy kasie powiedziała mi, że mogę je jeszcze wymienić, nawet po kilku dniach, jeśli zauważę coś jeszcze. Może i to zrobię jeśli znajdę lepsze i tańsze. Na razie chodzę w tych. Trudno. 

wtorek, 13 czerwca 2023

11 lutego 1990

Niedziela


Łochów 2:35


Dlaczego tak bardzo nie lubię wyjazdów do tego hotelu? Dlaczego tak mnie drażnią? Może dlatego, że tak wcześnie trzeba wstać? Nie powiem, hotel zaczynam już nawet lubić. Może powinienem jeździć w niedzielę a nie w poniedziałek rano. Ale z drugiej strony co ja bym tam robił? Pół dnia stracone. Sam już nie wiem. Niedobrze mi się robi, jak sobie pomyślę o tym wyjeździe.

Uprałem sobie pościel z hotelu. No i tą domową przy okazji. Trzeba umieć sobie radzić samemu, nie? Mama w pracy i nie może tego zrobić.

Noc jest bezchmurna i zimna. Księżyc w pełni jasnym blaskiem oświetla nocny świat. Wszyscy śpią i ja się też kładę, bo jest już bardzo późno.

niedziela, 11 czerwca 2023

6 lutego 1990

Wtorek


Wieliszew 15:10


Wiesiek, jeżeli udało ci się już coś przeczytać – zachowaj to dla siebie. Dobrze?


16:25


Czerwono-pomarańczowy dysk zimowego słońca wolno opada za linię horyzontu. Las zasnuty delikatną niebieskawą mgiełką a błękitne bezchmurne niebo zapowiada chłodną noc i ciepły przyjemny poranek.



























sobota, 10 czerwca 2023

5 lutego 1990

Poniedziałek


Wieliszew 16:55


Pisanie, pisanie, pisanie - co ślina na język przyniesie. Pisanie, co tylko przyjdzie do głowy. To jest najlepsza terapia na stres. Boże, dlaczego świat jest taki? Dlaczego trudno spotkać zwykłych, kulturalnych ludzi? A może to ja jestem przewrażliwiony? To niemożliwe, że wszyscy wokół są nienormalni. Czy możliwe, że tak nisko upadłem? A może zawsze byłem taki, dopiero teraz to zauważyłem? Ciągle mi coś zarzucają. Większość traktuje mnie jak dziecko, z przymrużeniem oka. O Boże, jak nie znoszę tego! Zawsze byłem traktowany jak piąte koło u wozu. Zawsze się ze mnie śmiali. Nigdy nie znalazłem się w żadnej grupie kolegów. Już w domu dziecka nazywano mnie "prawicą", bo niby mam dwie lewe nogi. Już w dzieciństwie, zanim poszedłem do szkoły, moi bracia mnie odrzucali. Od zawsze trzymali się razem, dobrze się bawili i rozumieli. Ja tylko na nich patrzyłem, ale zawsze byłem na uboczu. Nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego nie nauczyłem się bić jak inni chłopcy? Dlaczego jestem tak słaby? Niczego nie potrafię. Jedyne, co wychodzi mi dobrze, to strach. Zawsze robię w gacie z byle powodu. Pamiętam, gdy byłem w kinie i podszedł do mnie gówniarz z podstawówki. Po prostu wyrzucił mnie z miejsca, bo akurat mu się spodobało. Jedyne, na co mnie było stać, to po prostu grzecznie ustąpić. Najnormalniej w świecie bałem się, że dostanę w mordę. Inna sprawa, że to był taki osiedlowy łobuz.

piątek, 9 czerwca 2023

3 lutego 1990

Sobota


Łochów 17:55


Pogodny, ciepły dzień. Gwiaździsta chłodna noc a rano mgła. Tak jest prawie codziennie. Teleexpressie powiedzieli, że w górach zakwitły już przebiśniegi. Temperatura od tygodnia powyżej 10°C. Jestem w domu. Jestem jakiś inny. 

czwartek, 8 czerwca 2023

1 lutego 1990

Czwartek


Wieliszew 10:30


Uff... Nareszcie koniec. Krótko, ale porządnie. Już po robocie. Nie było tak strasznie, jak gadali. Byłem jednym z pierwszych, co szybciej skończyli. Skończyłbym jeszcze szybciej, ale stwierdziłem, że się nie opłaca, bo mogą się czepnąć czegoś. Na wszelki wypadek lepiej nie być pierwszym. 

Jak się pracuje? No, nieźle. 

Substrat był już nawieziony. Leżały tam całe góry parującego torfu z korą. Dokładnie cały łącznik, tak, że przejść się nie dało. 

O godzinie 7:00 chmara ludzi rzuciła się do pracy, jakby to było coś niesamowitego. Każdy chciał wybrać najlepszą nawę, tam gdzie registry są proste, żeby wózki dobrze jeździły po nich. Ten, kto zdążył, wygrywał. Kurczę, jak za czasów komuny, kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi, wszyscy chwycili za łopaty jak jeden mąż. 

Postawiłem wózek na tych rurach, na wózku trzy skrzynki, które napełniłem torfem, potem jeszcze trzy. Ktoś doradził mi, żeby postawić jeszcze jedną na górze. Potem pchnąłem wózek do końca na nawy, tam kolejno opróżniłem skrzynki. Torf sypało się na baloty słomy, które były w połowie zanurzone w ziemi. Sypało się tylko tyle, żeby później można było tam posadzić rozsadę ogórka. 

Tak jak pisałem, na jedną osobę przypadała połówka nawy. Kto skończył wcześniej, mógł iść do domu. Ja uwinąłem się z tym do przerwy śniadaniowej. Byłem przemoczony do suchej nitki od potu i tego mokrego torfu, ale chuj z tym, najważniejsze, że robota skończona. Rury były tak krzywe, że wózek co chwilę z nich spadał, a torf się wysypywał. Kląłem się przy tym co niemiara.


Z Wieśkiem żyję całkiem dobrze.

środa, 7 czerwca 2023

31 stycznia 1990

Środa


Wieliszew 23:50


Praca jest ciężka (tak jak dzisiaj). Robi się ją łopatą w wysokiej temperaturze, ponieważ to produkcja pod szkłem. Człowiek pływa we własnym pocie, ale nie narzekam. Najważniejsze, że nikt nie stoi nad głową. Lubię tę pracę. Tylko jeszcze zbyt mało rozumiem się z ludźmi. Jutro wwozimy substrat. Norma to połówka nawy na osobę w ciągu 10 godzin, czyli mam dwie godziny przewagi.

wtorek, 6 czerwca 2023

30 stycznia 1990

Wtorek


Wieliszew 16:10


Powoli zaczynam przyzwyczajać się do tego miejsca: do hotelu, do tej pracy, do ludzi z którymi pracuję i do tej nudy. Choć mi się to nie podoba, powoli integruję się z tym wszystkim wrastam w to miejsce. Stopniowo zaczynam czuć się częścią tego społeczeństwa. Choć na początku wydawało mi się one mało ciekawe, mało atrakcyjne a nawet nieprzyjemne, odpychające, teraz zaczynam czuć sympatię. Zaczynam inaczej myśleć, inaczej rozumieć. Czasami obawiam się że stanę się taki, jak ci ludzie. Boję się że przestanę czytać i interesować się czymkolwiek. Teraz patrzę na nich że ich poziomu i coraz mniej się dziwię. 


Notatka dla potomnych: Jaka jest tam zima? Koniec listopada. Niespodziewanie spada śnieg, który nie topnieje. Temperatura nocą spada do -20 stopni Celsjusza, a w dzień utrzymuje się poniżej zera. Tak jest mniej więcej do połowy grudnia. Następuje teraz kilkudniowe ocieplenie i śnieg zaczyna topnieć. Po kilku dniach temperatura ponownie opada poniżej zera i utrzymuje się tak aż do świąt. Przed wigilią następuje niewielkie ocieplenie, jednak już same święta są mroźne. Temperatura w dzień wynosi około -5 stopni Celsjusza, a w nocy spada nawet do -10 stopni Celsjusza. Mróz nie ustępuje aż do 10 stycznia, jednak śniegu wciąż nie widać. Od 10 stycznia do dzisiaj jest bardzo ciepło, temperatura sięga nawet plus 8 stopni Celsjusza. W nocy oscyluje między zerem a plus 5 stopni Celsjusza. Jak na razie nie ma oznak ochłodzenia. Zima przypomina raczej wiosnę, a właściwie przedwiośnie, ponieważ ciągle pada.

poniedziałek, 5 czerwca 2023

29 stycznia 1990

Poniedziałek


Wieliszew 21:50


Tu mam jakoś dziwnie mało czasu. Niby nic się nie robi, ale jeżeli chcę już coś naprawdę zrobić, to nie mogę tego dokończyć. Siedzę ciągle w tym pokoju i nigdzie nie wychodzę. W końcu całkiem się rozleniwię. Nie mam nawet czasu napisać listu. Zanudzę się na śmierć. Jak to jest?

niedziela, 4 czerwca 2023

28 stycznia 1990

Niedziela


Łochów 20:00


Nasila się we mnie niepokój. Jutro jadę do hotelu. Nie lubię tego miejsca. Nie lubię wstawać tak wcześnie rano, ale wolę to już niż jechać tam dzisiaj. Coś odpycha mnie od stamtąd. Jakaś niechęć.

piątek, 2 czerwca 2023

23 stycznia 1990

Wtorek


Łochów, 1:10


-Jesteś niedopieszczona, moja mała, - powiedziałem i zacząłem ją namiętnie całować. Najpierw spokojnie i delikatnie, powoli, później coraz szybciej, głębiej i bez pamięci. Była już prawie naga: rozpięta cienka bluzeczka i spodnie na kolanach. Jedynie cienkie majteczki stanowiły ostatnią zaporę do jej kobiecości. 

Całowałem jej szyję, oplatając i pieszcząc plecy, a potem okrągły i miękki tyłeczek. Moje usta stopniowo schodziły coraz niżej, pozostawiając po sobie wilgotny ślad. 

Spodobało się jej to. Najwyraźniej właśnie tego potrzebowała. Była teraz w moim posiadaniu i pod moim panowaniu. Z jej ust wydobywały się dźwięki zadowolenia. 

-Och, ech, ach... - szeptała mi prosto w twarz ciepłem płodnej samicy. Policzkem poczułem ciepło jej spoconej piersi. 

-Och, jaka przyjemna i miękka - powiedziałem. 

Jedną ręką zacząłem ją ugniatać, drugą przyciągnąłem dziewczynę mocno do siebie. Opadliśmy na miękkie łóżko. Delikatnie lizałem jej duży i okrągły biust. Diabelski chichot wyrwał się z jej ust, kiedy objąłem jeden z sterczących sutków ustami i zacząłem go ssać jak niemowlę. Wysunęła go do przodu z ekstatycznym zadowoleniem. 

Podczas gdy moja lewa ręka kontynuowała masaż górnej części jej miękkiego ciała, prawa powędrowała między jej uda. Palce odciągnęły majteczki w dół i wjechały z lekkim mlaśnięciem w gorące łono laseczki. Przeciągnęła się, jęknęła, napinając całe ciało. 

Moje palce zaczęły tańczyć w labiryncie ciepłego wnętrza. Jęczała, a jej paznokcie raz po raz wbijały się w skórę na moich plecach. 

-Aaaaaaach, aaaaaaach, ooooooch, uuuuaaach! Jeszcze, jeszcze... Och, mocniej! - mruczała, szeptała, a jej zmęczone oczy co chwila szeroko się otwierały, błądząc po całym pokoju. 

Była rozpalona do czerwoności. Była moją miękką podusią, samiczką do pieszczenia. Moje usta pobieżnie przemknęły przez miękkie podbrzusze, zatrzymując się na rozwartym, buchającym ciepłą wonią łonie panienki. Zanurzyłem je głębiej w perlistej, gęstej substancji o charakterystycznym słodko-kwaśnym przyjemnym zapachu. 

Język od razu rozpoczął poszukiwania, aż wreszcie po środku tej ciasnej i bagnistej jaskini natknął się na coś sprężystego, śliskiego i jednocześnie twardego w dotyku. Objąłem to ustami. 

-Uuuuuuaaaaaahhhhh, aaaaaaahhhhh, uuuuuuhhhh! Boże, nie wytrzymam, jak wspaniale to robisz! Tak, tak, jeszcze, jeszcze! - szepnęła w ekstazie miłości. 

Jej dłonie wtopiły się w moje włosy, jak pazurki nietoperza. Jeszcze szerzej rozłożyła nogi. Z trudem oswobodziłem się z jej mocnego uścisku. Przez chwilę przed oczami mignęły mi jej nieprzytomne źrenice, a spocona twarz przykryta kosmykami mokrych włosów wydawała się całkowicie odrealniona. 

 Penis sztywny i siny z pożądania, domagał się tej młodej pizdeczki. Opierając dłonie na jej falujących, baloniastych cyckach, położyłem się na niej, pozwalając mojemu ptakowi zaparkować w tym ciasnym, ciemnym doku. 

Dziewczyna jęknęła przeciągle. Nogi zaplotła na moich pośladkach i tak przyczepiona, jak kleszcze do mojego ciała, jęczała i piszczała, drżąc. 

Podniosłem biodra lekko do góry, pozwalając mojemu kutasowi w połowie wydostać się z tej ciasnej czeluści. Na swoich biodrach uniosłem panienkę lekko do góry, by zaraz potem opaść wraz z nim w tę studnię miłości. 

Coś głośno mlasnęło, gdy podnosiłem się po raz drugi. Po chwili znów opadłem. Mojego kutasa oblepiało przyjemne, gorące wnętrze. Przebiegały po nim dreszcze, wywołując fale gorąca. Mój tyłek pracował z góry na dół, a fiut z miłym mlaskaniem poruszał się jak tłok w silniku. 

Panienka jęczała za każdym razem, nie mogąc wydobyć z siebie normalnego głosu. Moje dłonie pływały po jej sprężystym, elastycznym biuście. Jej twarz wyrażała cierpienie, jakby walczyła z dużo silniejszym przeciwnikiem. Strugi potu spływały spod jej włosów przez twarz, kończąc swój bieg na pościeli. 

Wykonywałem nagłe i pośpieszne ruchy. Jęknęła w ekstazie i zacisnęła mnie uda i chwyciła miękkimi dłońmi za plecy. 

To było już koniec. Wydobyłem z siebie głośny jęk i opadłem na nią, kompletnie skonany. Pieszczoty wygaszały nasze pożądanie, a później długi odprężający sen. 

czwartek, 1 czerwca 2023

23 stycznia 1990

Wtorek


Łochów, 20 minut po północy


Jestem w domu. Wykonałem badania okresowe do pracy. Wczoraj nie byłem w robocie, i dziś też mnie tam nie będzie. Pewnie dostanę burę za to. Choć wczoraj zadzwoniłem i powiadomiłem ich telefonicznie o mojej nieobecności. Dodatkowo mam dwa dni wolne za pracę przy zwożeniu słomy. 

Pogoda od kilku dni jest ciepła, pochmurna i deszczowa. Wczoraj udało mi się przekopać połowę naszego ogródka. 

Teraz jakoś lepiej mi się żyje. Trochę lepiej czuję się psychicznie, ale wciąż mam wątpliwości co do sensu tego wszystkiego, co się dzieje ze mną i wokół mnie. 

Brakuje mi pieniędzy. Nie mam do końca tygodnia i nie mam pojęcia, za co będę żył.