wtorek, 21 lutego 2023

5 sierpnia 1989

Sobota


17:10


Droga wiodła wśród traw i ostów brzegiem wysokiej urwistej skarpy. Tu i ówdzie porastały ją mniejsze i większe krzewy. Niżej u stóp urwiska szumiała wartko płynąca rzeka. Słońce wyszło zza chmur, przygrzewając coraz mocniej. Przystanąłem, aby odpocząć i zdjąć niepotrzebną, krępującą ruch kurtkę. 

Usiadłem w suchej trawie tuż przy stromej skarpie. Twarz zwróciłem do słońca. Grzało przyjemnym blaskiem. Chciałem się trochę opalić. Tak mało było do tej pory słońca. 

W pewnym momencie jakaś jakiś nieokreślony dźwięk kazał mi otworzyć oczy i spojrzeć w dół. W tym momencie zaparło mi dech w piersiach. Z wody wynurzyła się smukła, naga dziewczyna. Widziałem ją dobrze, była tuż pode mną. Na plecy i piersi spływały mokre blond włosy. Jej piersi niczym dwie duże kapusty ociekały i jeszcze kroplami, a poniżej pępka czerniła się ciemna kępka zarostu cipki. Jej kształty były krągłe, pełne. Poruszała się miękko jak kot, zataczając przy tym wydatną dupeczką. 

Podeszła bliżej. Nie zauważyła mnie. W ogóle zachowywała się spokojnie i naturalnie. Położyła się na piasku i zamknęła oczy. Patrzyłem na nią jak na dzieło sztuki. Była nim w istocie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz