Środa
19:15
Brrr… ale zimno. W ciągu dnia mogłem łazić rozebrany do rosołu, ale wieczór przejmuje mnie chłodem i trzeba było założyć koszulkę. Cały dzień był trochę nudny, trochę smętny. Każdy był zajęty swoimi sprawami i nie zwracał uwagi na pozostałych. W rezultacie wyglądało to tak, jakby nikogo nie było w chałupie.
Justyna robiła pranie, przy czym zrobiła też zajebisty pierdolnik. Wszystkie swoje ubrania wyrzuciła na środek podłogi. Z kuchni kopciło się jak ze starego parowozu. Cały dom był pełen dymu. W ten sposób grzała wodę do prania. Co chwilę jakaś rozgrzana do czerwoności fajerka wpadała jej do ognia i musiała ją wyciągać.
W końcu otworzyłem okno. Przegoniło trochę ten dym, ale na podłodze z kilku misek parowała gorąca woda. Trzeba było bardzo uważać, aby w którąś z nich nie wleźć. Justyna niewiele się do nas odzywała. Zresztą nie było powodu.
W pewnym momencie zapytała, czy mam jakieś białe rzeczy do prania, bo ona ma jeszcze miejsce w pralce. Oczywiście szybko wyjąłem spodnie i koszulkę. Wszystko mam brudne.
Właściwie dzisiejszy dzień ciągnął się w nieskończoność. Mama jest na urlopie, więc siedzi w domu. Rano czekała na mnie zupa mleczna, a po południu gorące placki i kopytka.
Niewiele byłem w domu. Większość czasu spędziłem w namiocie. Pomimo że trochę spałem, dzień wcale nie wydawał się krótszy. Wstałem o 9:00 i po obejrzeniu tego dennego filmu w teleferiach, pojechałem do Łochowa po chleb. Bochenek kosztuje teraz 186 zł. Wszystko podrożało. Wprowadzili wolny rynek. Kupiłem 2 kg pasztetowej w taniej jacce i 10 kg ziemniaków na rynku. Chciałem też wykupić ten lek, który przepisał mi lekarz, ale nie było go w aptece. Wracając, kupiłem lody bambino dla każdego.
Zresztą, kogo to obchodzi, co ja robiłem. Właściwie to nic nie robiłem. Trochę mnie to denerwuje. Przecież jest tyle roboty w domu. Tyle tylko, że to robota dla Sławka i Sylwka, a nie dla mnie.
Mama też spała w moim namiocie. Nikt na nikogo nie zwracał większej uwagi.
Zaczynają się we mnie budzić marzenia, które już dawno przygasły. To one dają mi siłę napędową do stawiania czoła problemom. Powinienem więcej czytać. Czuję, że w tym leży mój cel. W tym czuję się dobrze, w tym odnajduję samego siebie. Tyle tylko, że książki cholernie dużo kosztują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz