Środa
14:05
Okazuje się, że Sylwek ma o wiele mniej ubrań ode mnie. Właściwie to, co on ma? Dwie pary spodni, dwa swetry i trzy koszule. No i jeszcze dres. Układam jego ubrania, więc wiem. Takie ma usposobienie. Jak to on mówi, idzie na jakość, a nie na ilość. Bardzo szybko pozbywa się starych, w sumie jeszcze dobrych, ale trochę podniszczonych ubrań. W to miejsce kupuje pojedyncze ciuchy, ale droższe, czasami nawet markowe. Nie wiem skąd takie podejście, bo tak naprawdę on nie ma teraz żadnych swoich pieniędzy. Stypendium przecież już nie dostaje. Ja chociaż raz na jakiś czas dostaję te zapomogi. Właśnie wczoraj odebrałem 18000 zł, więc kupiłem sobie ładny sweter.
Był ze mną w Garwolinie. Widziałem, że jest mu trochę przykro. Sweter kupiłem w bez rachunku w pasmanterii. On myślał, że rozegra to tak, że jak wezmę pieniądze z rachunku z PDDz to i on sobie coś kupi. Dom dziecka zwraca pieniądze za kupione przez nas ubrania. Do jakiejś określonej kwoty oczywiście. Niestety na początek jednak trzeba mieć swoją kasę. No niestety w niektórych sklepach nie dają rachunków.
W sumie to on trochę sam sobie jest winny. To przez palenie papierosów. Miał rzucić, ale tego nie zrobił. Można powiedzieć, że w szkole przez to właśnie jest dyskryminowany. Dyrektor powiedział, że na papierosy to jemu pieniędzy nie będzie dawał. No i w ten sposób dostał odmowę zasiłku.
À propos tego wczorajszego pobytu w Garwolinie. Gdybym był sam, to pewnie kupiłbym coś Marzenie, a tak nie chciałem się przed nim zdradzać i kupiłem Mariuszowi zabawkę na urodziny.
I jeszcze jedno. Wracając z Garwolina, zmoczył mnie deszcz i dostałem porządnego kataru. Krople do nosa mi się skończyły. Więc będę musiał jechać jeszcze i dziś do miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz