Piątek
21:30
Cholera. Przepraszam, że klnę. Na poniedziałek mam przeczytać "Lalkę" Prusa. Zrezygnowałem nawet z filmu. Nie telewizyjnego, ale tego na wideo. To dużo większa strata. Leci w szkole. Powiem więcej, dla tej głupiej lektury zostałem także w internecie. Nie pojechałem do domu, bo chcę mieć czwórkę z polskiego.
Zastanawiam się, czy warto. Czytać nawet lubię, nie powiem, ale, kurde, w umiarze. Bo to jest tak jak z pływaniem w basenie. Jak za dużo i za długo się w nim przebywa, to zamiast przyjemności odczuwa się wstręt. Z lekturą jest tak samo. Każdą.
Już nie mogę jej strawić, przełknąć. Boli mnie od tego czytania głowa. Na dodatek gubię sens tego, tracę wątek. Może powinienem robić sobie dłuższe przerwy. Czytam już od czterech godzin – non stop. Robię bardzo krótkie przerwy, bo szkoda mi czasu. Te przerwy teraz już nic nie one nie dają. Czuję się jeszcze gorzej.
Więc mam przeczytać tę cholerną lekturę na poniedziałek. Spójrzmy na to rozsądnie. Zesram się, a nie przeczytam. Jakby połączyć te trzy tomy, to wyszłoby chyba z 1500 stron. Sprawdziłem prędkość, z jaką czytam i obliczyłem na kalkulatorze, że potrzeba na to około 60 godzin. 60 godzin czytania non stop. A spanie, jedzenie i odpoczynek. Nikt chyba nie będzie czytał 24 godziny na dobę. Szlag by go prędzej trafił.
Więc tak naprawdę potrzeba na to trochę więcej niż trzy dni, ale czuję, że nawet pierwszego tomu do końca nie przeczytam. Prędzej mnie kurwica trafi. Nie, nie jest to nudna książka. Wbrew temu co można by sądzić, powiedziałbym nawet, że dosyć ciekawa. No ale co za dużo to niezdrowo. Nawet science-fiction bym tyle nie przeczytał w ciągu tak krótkiego czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz