Czwartek
21:25
Cały dzień był jak zmieniające się obrazki w kalejdoskopie. Dużo różnych wydarzeń, zmieniających się nastrojów. Przede wszystkim Sylwek zdał do następnej klasy. Powiem szczerze, że były z tym olbrzymie trudności. No, trudności to mało powiedziane. Nie zdał komisu i wszystko wskazywało na to, że jest pogrzebany. Jednak on zawsze spada na cztery łapy jak kot. Jak się okazało ma wielu przyjaciół, jeśli tak to można określić. Jest wiele osób w internacie, które są gotowe mu pomóc za wszelką cenę i wstawić się za nim gdzie trzeba. Tak było i tym razem.
Tak w ogóle to on by ten egzamin komisowy zdał. Jestem tego pewny. Był dobrze przygotowany. Chodzi o to, że poważny problem stanowiła pewna nauczycielka. Konkretnie żona kierownika internatu, pana Rusaka. Nieprzeciętna suka. To ona go uczyła. Zresztą tak samo jak mnie. Tylko mnie kilka lat wcześniej.
Już na początku roku szkolnego powiedzia i wcale się z tym nie kryła, że klasa pierwsza TMR-3 nie powinna w ogóle istnieć i że trzeba zrobić wszystko, aby się jak najszybciej rozpadła. Tak powiedziała i muszę powiedzieć, że zrobiła wszystko, aby tak się stało. No i udałoby się jej gdyby nie kilka osób. Mianowicie pani Zarębska — nasza wychowawczyni z internatu, pani Szostakiewicz — żona pana, który prowadzi kółko majsterkowicza (Sylwek do niego należy), oraz inne osoby blisko z nim związane.
Mój brat leży teraz pijany. Nawalił się z tego wszystkiego. Nerwy mu nie wytrzymały. No ale cóż, trzeba to jakoś zakończyć i może jakoś uczcić.
Tak w ogóle to byłem dzisiaj u Zarębskich na truskawkach. Pomagałem zbierać. Ja i Sylwek. Później zaprosiła nas na koktajl z bitą śmietaną. Po tej przyjemnej wizycie poszedłem na basen, a po basenie było jeszcze wideo.
To jeszcze nie koniec atrakcji. Początku tu brakuje. Rano udaliśmy się do szkoły. Nauki jednak nie było. Sylwek poszedł na ten egzamin komisyjny, a my gdy sczailiśmy, w czym rzecz (my to znaczy ja i moja klasa) ulotniliśmy się cicho z budy. Rysiek Wyżykowski zaprosił całą klasę do swojego pokoju w internacie. Kupiliśmy całą masę ciastek, cukierków i oranżady. Jak to klasa nasza, zrobiliśmy sobie małą wyżerkę. No właśnie całą klasą jedziemy na tę praktykę do Wieliszewa pod Warszawą. Powinno być fajnie.
Jutro koniec roku szkolnego. Zastanawiam się, czy wyjechać rano, czy też może wieczorem po wszystkim.
Dowiedziałem się, że mój brat zostaje tutaj na część wakacji. Ma OHP kelnerski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz