Niedziela
Stary Łochów 2:05
Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej. To on stał przy niej, on, który wszystko rozumiał, przy nim czuła się taka bezpieczna. Radość rozpierała jej piersi. Chciała biec, biec gdzieś daleko, i biegła, biegła a wiatr biegu razem z nią. Biegła brzegiem rzeki. Woda szumiała, szemrała, a ona radośnie biegła jej brzegiem.
-Marzeno, - zawołał, - zaczekaj chwilę, zrobię ci kilka zdjęć na pamiątkę.
Wziął aparat, który do tej pory wisiał na jego szyi, odpiął pokrowiec i pstrykał jedno po drugim, a ona tańczyła z wiatrem
radosna i szczęśliwa.
-Wyjdą piękne zdjęcia, - zawołał.
-Na pewno.
-Teraz spróbuj skoczyć z tej skarpy.
Skoczyła, a on robił w tym momencie zdjęcia.
Rozebrała się i weszła do wody. Była ciepła przyjemna, a on pstrykał.
Potem gdy szli uliczkami małego miasteczka, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, wiedziała, że to był jej najpiękniejszy dzień, bo on wrócił. Wrócił i był z nią. Nareszcie. “Nareszcie wpuścili go z tego wojska. Nareszcie mogę być z nim. To dobrze, że ma aparat i robi zdjęcia. Tę chwilę trzeba utrwalić”, - myślała, bojąc się, by nie utracić jego i tego szczęścia, prawdziwego dziewczęcego szczęścia, które jej dawał.
Szli uliczkami na wpół wymarłego miasteczka. Mijali witryny pozamykanych już sklepów. Szli przytuleni, a rzędy małych kamieniczek skłaniały się im i ich szczęściu.
-Szkoda, że nie ma tu kogoś, kto mógłby zrobić nam obojgu choć jedną fotografię, - westchnęła, patrząc mu w oczy.
-Tak, szkoda, - powtórzył, - ale to nic, ta chwila pozostanie na zawsze w naszej pamięci, bo, wiesz… chciałbym ci właśnie powiedzieć, chciałbym powiedzieć, że cię...
Położyła mu palca na ustach.
-Cicho, ja też cię...
Ich usta powoli spotkały się w gorącym, długim pocałunku.
Nagle zza rogu wyszedł starszy siwy pan z brodą w malutkim meloniku. Zbliżył się do nich i z miłym uśmiechem zwrócił się do niego.
-Czy można? - wskazał na aparat. - Ja chętnie państwu zrobię kilka zdjęć. Słyszałem waszą rozmowę i tak się składa, że jestem fotografem.
-Ależ bylibyśmy bardzo wdzięczni, - odpowiedziała dziewczyna.
Siwy mężczyzna wziął aparat w swoje stare, ale sprawne jeszcze ręce, ściągnął przesłonę i rzekł.
-Będą niezłe zdjęcia. Jest dobre światło. Niech państwo się przytulą tak jak przed chwilą. Niech państwo nie zwracają na mnie uwagi. No, proszę, jeszcze jedno.
Przytuleni, wpatrzeni w siebie stali na środku chodnika, a stary fotograf dobierał odpowiedni czas naświetlania i przysłonę.
-A teraz proszę się pocałować. No proszę tak jak przedtem.
Pocałowali się. Aparat wydawał cichy dźwięk migawki. Trwało to dobrą chwilę. W końcu chłopak zwrócił się do starszego pana.
-Może już dość. Nie trzeba więcej.
-Nie, proszę pozwolić jeszcze kilka klatek. Zaraz będzie koniec filmu.
Marzena obudziła się z dziwnym uczuciem.
-Co za głupi, sugestywny sen. Co za ironia. Ja z Jackiem? Właśnie z nim? Przecież wczoraj w szkole się pokłóciliśmy. I jakie wojsko? Dziwne miasteczko, - zastanawiała się jeszcze przez chwilę.
Po godzinie nie mogła już sobie przypomnieć całego snu, a po kilku dniach w ogóle o nim zapomniała. Ot, jeden z wielu dziwnych snów.
Po dwóch tygodniach przyszedł do niej gruby list. Otworzyła kopertę, a w niej na podłogę wysypał się plik zdjęć. Podniosła kilka.
-To niemożliwe. Skąd te zdjęcia? - powiedziała sama do siebie.
Spojrzała na drugą stronę koperty, tam, gdzie powinien znajdować się nadawca. Była czysta.
Pozbierała fotografie i zaczęła przeglądać kolejne kadry. Przedstawiały ją, jak biegnie brzegiem rzeki, a potem jest właśnie z nim. Przecież od kilku miesięcy nigdzie nie wyjeżdżała, a tego miasta w życiu nie widziała. Dopiero teraz powrócił dawny sen. Powrócił w całej swej okazałości.
Marzena wciąż trzymała kopertę pełną tajemniczych zdjęć w dłoniach, ogarnięta niepokojem i zaskoczeniem. Jak to możliwe, że zdjęcia z jej snu stały się rzeczywistością? Wiedziała, że musi rozwikłać tę zagadkę.
Nie mogła oderwać myśli od tych surrealistycznych fotografii. Podjęła decyzję, że musi się dowiedzieć więcej. Zdecydowała się udać do Jacka, aby z nim porozmawiać na ten temat. Wiedziała, że może być to trudna rozmowa, zwłaszcza po wczorajszej kłótni w szkole, ale potrzebowała odpowiedzi.
Po krótkiej chwili wahania zadzwoniła do Jacka i poprosiła go o spotkanie w pobliskiej kawiarni. Jack zgodził się z niepewnością w głosie. Kiedy się spotkali, Marzena opowiedziała mu o tajemniczych zdjęciach i o tym, jak bardzo wpłynęły one na jej stan emocjonalny.
Jack był równie zdumiony jak Marzena. Wspólnie zaczęli analizować każdy szczegół snu, starając się znaleźć jakiekolwiek logiczne wyjaśnienie. Jednak im bardziej się zastanawiali, tym bardziej zagadka zdawała się być nie do rozwiązania.
Wtedy Marzena przypomniała sobie, że przy zdjęciach nie było żadnego nadawcy. Postanowiła więc udać się do lokalnej policji, aby zgłosić sprawę. Policjant, z którym rozmawiała, był równie zdezorientowany co ona. Obiecał jednak, że sprawdzi, czy podobne incydenty miały miejsce w okolicy.
Po powrocie do domu Marzena zastanawiała się, czy ktoś śledzi ją i czy to może być związane z tajemniczymi zdjęciami. W końcu, gdy zasypiała, nie mogła przestać myśleć o tym, co się wydarzyło.
Następnego ranka, budząc się z przerażającego snu, postanowiła wrócić do normalności. Zgubiła się w mrocznym labiryncie swoich myśli, próbując pogodzić się z faktem, że świat snów i rzeczywistości mogą się przenikać. Czyżby był to kolejny, surrealistyczny wymiar jej życia, który musiała zaakceptować? Czy możliwe było, że miała mocne przeczucie albo sen prekognitywny? Zagadka tajemniczych zdjęć pozostała nierozwiązana, a Marzena musiała nauczyć się żyć z tym nieznanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz