Czwartek
22:40
Dziś na 19:00 wybrałem się do kina. Bez zezwolenia. Po prostu wymknęliśmy się z internatu i wróciliśmy niezauważeni przez Zarębską. Trochę się obawialiśmy, że nie uda się nam wrócić na ciszę nocną, ale jakoś się udało. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby wychowawczyni przyłapała nas, jak wracamy przed 21:00, a co dopiero po 22:00. Nikt o tym wyjeździe nie wiedział i nam o to właśnie chodziło. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Szczota nigdy w życiu by nas nie puściła po zmroku, a teraz o siedemnastej jest już ciemno. Nie dziwię się jej. Ona po prostu się ona nas boi. Tyle tylko, że my jesteśmy o wiele bardziej samodzielni, niż się jej wydaje.
No dobra, tak czy inaczej warto było ryzykować. Film był super. "Mucha" w reżyserii George’a Langelaana to horror science fiction. Może momentami zbyt obrzydliwy, ale mnie jakoś specjalnie to nie przeszkadzało.
Ciekawie było, kiedy gdzieś w połowie filmu kilka co wrażliwszych osób czym prędzej musiało wyjść do łazienki, aby puścić pawia, albo po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza. No tego nie da się opisać. Trzeba obejrzeć.
W sumie bardzo ciekawa fabuła i rewelacyjne efekty specjalne. No jeśli chodzi o mnie, to patrzę na tego typu filmy z pewnym dystansem. Staram się ogarnąć całość zamysłu twórcy. Akcja opiera się na tym, że pewien naukowiec wynalazł maszynę teleportacyjną i pewnego razu postanowił wypróbować ją na sobie. A że był najebany, to nie spostrzegł, że do kabiny wraz z nim dostała się mucha. Komputer, który to obsługiwał, dostał pierdolca i postanowił pomieszać jego molekuły z molekułami owada. Dalej można już sobie co nieco wyobrazić, ale i tak trzeba obejrzeć. Moim zdaniem bardzo ciekawe podejście do tematu.
Na razie w pokoju jestem sam. Sylwek na praktyce. Został mu jeszcze tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz