Sobota
20:10
Siedzę w wannie. Gorąco wdarło się do mojego ciała. Pot oblewa strugami moje czoło. Jest mi coraz trudniej oddychać. Mięśnie napinają się, a następnie nienaturalnie wiotczeją. Panuje wszechobecna wilgoć. Woda i pot. Mam zawroty głowy. Słabnę. Tak ciężko oddychać. Chce mi się spać. Tak bardzo chce mi się spać. Cały świat odpływa razem z ludźmi i ich problemami. Niknie w perspektywie dalekiej drogi. Oddalam się, jadę, mknę coraz szybciej. Mijam troski, strach, cierpienie. Mijam smutek, żal, tęsknotę. Niech się tak stanie, że odjadę i zostawię ludzi i ich troski. To jest bal. Mój prywatny bal.
Czas wzywa nas
Na spotkanie
Na śpiewanie
Gdzieś z oddali.
Wre, gotuje się czas.
Człowiek ginie, topi się i pali.
Jak kawałek stali.
W piecu hutniczym
Pochłonie go żywioł
I zostanie niczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz