poniedziałek, 21 lutego 2022

1 października 1988

Sobota


20:10


Siedzę w wannie. Gorąco wdarło się do mojego ciała. Pot oblewa strugami moje czoło. Jest mi coraz trudniej oddychać. Mięśnie napinają się, a następnie nienaturalnie wiotczeją. Panuje wszechobecna wilgoć. Woda i pot. Mam zawroty głowy. Słabnę. Tak ciężko oddychać. Chce mi się spać. Tak bardzo chce mi się spać. Cały świat odpływa razem z ludźmi i ich problemami. Niknie w perspektywie dalekiej drogi. Oddalam się, jadę, mknę coraz szybciej. Mijam troski, strach, cierpienie. Mijam smutek, żal, tęsknotę. Niech się tak stanie, że odjadę i zostawię ludzi i ich troski. To jest bal. Mój prywatny bal. 


Czas wzywa nas

Na spotkanie

Na śpiewanie

Gdzieś z oddali.


Wre, gotuje się czas.

Człowiek ginie, topi się i pali.

Jak kawałek stali.

W piecu hutniczym

Pochłonie go żywioł

I zostanie niczym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz