poniedziałek, 28 lutego 2022

9 października 1988

Niedziela


12:10


Jesień ze swoimi zimnymi wiatrami rozpanoszyła się już na dobre. Mimo że słońce jeszcze mocno grzeje, biorę cieplejszą kurtkę. Właśnie w takie dni kiedy pozornie jest ciepło, najłatwiej się jest przeziębić. Wkrótce przyjdzie zima, a ja nie mam ciepłej kurtki. Ceny tak bardzo poszły do góry, że mnie nie stać nawet na to. Czekam na stypendium. Może wtedy uda mi się coś nabyć. Nie mam też butów sportowych, a są mi potrzebne na wuef. Bardzo dotkliwie odczuwam brak gotówki. Zresztą chyba nie jestem wyjątkiem. Podejrzewam, że w tej chwili większość ludzi w Polsce tak ma. Muszę pożyczyć od Sławka 500 zł. Może to śmieszne, ale kiedy pooddaję inne długi, to będę spłukany. Zapomniałem powiedzieć matce, żeby dała mi trochę więcej kasy. No ale z drugiej strony ona też nie ma za dużo pieniędzy. Przecież ledwie wiąże koniec z końcem. 

No co tu dużo mówić, podstawą życia są pieniądze. To one wyznaczają wszelkie standardy. W dobie tych przemian, które następują w naszym kraju, bardzo dobitnie się o tym przekonałem. 


niedziela, 27 lutego 2022

7 października 1988

Piątek 


15:50


Za dwadzieścia minut mam autobus do Warszawy. W pierwszej wersji miałem pojechać pospiesznym, ale zrezygnowałem. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę szastać pieniędzmi. Tego nauczyło mnie dotychczasowe życie. W domu powinienem być przed dwudziestą, a tej chwili jestem na stacji PKS w Garwolinie. Siedzę na ławce tyłem do tłumu ludzi i nikt nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Każdy zajęty jest jakimiś swoimi sprawami. Na dworze pochmurno. Rano padało, ale chyba ma się zamiar wypogodzić. Nie chcę zapeszyć. 


sobota, 26 lutego 2022

7 października 1988

Piątek


7:00


No tak to już ósmy zeszyt, pięć lat utrwalonych na kartkach papieru. Może nie notowałem wiernie następujących po sobie wydarzeń, nie jestem przecież kronikarzem, ale na pewno pisałem to, co myślę, przedstawiałem samego siebie i swój stosunek do życia. Czytając to, co napisałem, nie otrzymasz wyraźnego obrazu świata, w którym żyłem, otrzymasz obraz bardzo subiektywny i ograniczony tylko do mojego punktu widzenia. Patrzysz na świat lat osiemdziesiątych moimi oczami drogi czytelniku. 

Nie mam pojęcia, jak długo będę się w to bawił. Na pewno do końca roku szkolnego, bo dlaczego miałbym z tego rezygnować sam z siebie. Może nawet pociągnę to przez kolejne dwa lata, do momentu kiedy zgarną mnie do wojska. Tam na pewno nie będzie na to czasu. Kto wie może kiedy opuszczę mury jednostki, będę miał możliwość i chęci, by dalej prowadzić rozpoczęte przeze mnie dzieło. Bo tak to jest. Każde pisanie rozpoczyna się od jednego słowa, a nim się obejrzysz, masz już tego całe tomy. Trudno się tego pozbyć. To nałóg, który bardzo wchodzi w krew. Pisanie stało się nieodłączną częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie kolejnych dni bez ślęczenia nad kartką papieru z rozwalającym się długopisem. Mam tylko nadzieję, że po iluś tam latach przyjemnie będzie do tego zajrzeć i przypomnieć sobie jak kiedyś było. 


piątek, 25 lutego 2022

6 października 1988

Czwartek


22:40


Dziś na 19:00 wybrałem się do kina. Bez zezwolenia. Po prostu wymknęliśmy się z internatu i wróciliśmy niezauważeni przez Zarębską. Trochę się obawialiśmy, że nie uda się nam wrócić na ciszę nocną, ale jakoś się udało. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby wychowawczyni przyłapała nas, jak wracamy przed 21:00, a co dopiero po 22:00. Nikt o tym wyjeździe nie wiedział i nam o to właśnie chodziło. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Szczota nigdy w życiu by nas nie puściła po zmroku, a teraz o siedemnastej jest już ciemno. Nie dziwię się jej. Ona po prostu się ona nas boi. Tyle tylko, że my jesteśmy o wiele bardziej samodzielni, niż się jej wydaje. 

No dobra, tak czy inaczej warto było ryzykować. Film był super. "Mucha" w reżyserii George’a Langelaana to horror science fiction. Może momentami zbyt obrzydliwy, ale mnie jakoś specjalnie to nie przeszkadzało. 

Ciekawie było, kiedy gdzieś w połowie filmu kilka co wrażliwszych osób czym prędzej musiało wyjść do łazienki, aby puścić pawia, albo po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza. No tego nie da się opisać. Trzeba obejrzeć. 

W sumie bardzo ciekawa fabuła i rewelacyjne efekty specjalne. No jeśli chodzi o mnie, to patrzę na tego typu filmy z pewnym dystansem. Staram się ogarnąć całość zamysłu twórcy. Akcja opiera się na tym, że pewien naukowiec wynalazł maszynę teleportacyjną i pewnego razu postanowił wypróbować ją na sobie. A że był najebany, to nie spostrzegł, że do kabiny wraz z nim dostała się mucha. Komputer, który to obsługiwał, dostał pierdolca i postanowił pomieszać jego molekuły z molekułami owada. Dalej można już sobie co nieco wyobrazić, ale i tak trzeba obejrzeć. Moim zdaniem bardzo ciekawe podejście do tematu. 

Na razie w pokoju jestem sam. Sylwek na praktyce. Został mu jeszcze tydzień. 


czwartek, 24 lutego 2022

5 października 1988

Środa


19:30


Nareszcie zaczęli grzać w tym internacie. Trudno było wytrzymać taki ziąb, a dziś cieplutko i przyjemnie. 

Mam dyżur, ale jutro planuję pójść na lekcje. Nie chce tracić całego dnia, bo dyżur jest tylko po południu. Po co robić sobie zaległości.

Wczoraj byłem na Międzynarodowych Targach Rolno-przemysłowych w Poznaniu.  Dużo ciekawych rzeczy tam można zobaczyć i kupić. Oczywiście jak ma się zasobny portfel. Sześć godzin jazdy w jedną stronę, kolejne sześć to zwiedzanie i powrót kolejne sześć. Zupełnie ścięło mnie z nóg. Do internatu przyjechałem zmęczony i zaspany. Przez większą część drogi powrotnej drzemałem. Spać było trudno, bo niby wygodne, fotele były tak ciasno ustawione, że kompletnie nie było jak wyciągnąć nóg i bolały kolana. No a czuwanie przez te sześć godzin było praktycznie niemożliwe.


środa, 23 lutego 2022

5 października 1988

Środa


8:10


Wyjechaliśmy z Miętnego o 4:15. Podróż trwała 6 godzin. Na miejsce dotarliśmy o 10:15. Do godziny 14:00 zwiedzaliśmy wystawę. Później był czas wolny. Przespacerowałem się do poznańskiego zoo. Następnie zwiedziłem dworzec PKP, gdzie zjadłem obiad i kupiłem kanapki na drogę powrotną. Z powrotem byliśmy o godzinie 23:15.  





wtorek, 22 lutego 2022

2 października 1988

Niedziela


7:30


Przede mną tydzień dyżuru specjalistycznego, a później kilka miesięcy nauki, no i na końcu matura. Jednak na razie będzie dyżur. Jeszcze nie wiem, co będę na nim robił. Zgłoszę się do Janiszka, kierownika od praktyk. On mi wszystko wytłumaczy i skieruje, gdzie trzeba. 

Na praktyce wyjazdowej zarobiłem 8800 i chciałbym za te  pieniądze kupić sobie coś do ubrania. Może dzisiaj uda mi się wyskoczyć do Garwolina. 


13:40


Tak jak przypuszczałem, pierwszy dzień dyżuru specjalistycznego przebiegł ulgowo. Nie było nic specjalnego do roboty. Skończyliśmy dwie godziny przed czasem. 


poniedziałek, 21 lutego 2022

1 października 1988

Sobota


20:10


Siedzę w wannie. Gorąco wdarło się do mojego ciała. Pot oblewa strugami moje czoło. Jest mi coraz trudniej oddychać. Mięśnie napinają się, a następnie nienaturalnie wiotczeją. Panuje wszechobecna wilgoć. Woda i pot. Mam zawroty głowy. Słabnę. Tak ciężko oddychać. Chce mi się spać. Tak bardzo chce mi się spać. Cały świat odpływa razem z ludźmi i ich problemami. Niknie w perspektywie dalekiej drogi. Oddalam się, jadę, mknę coraz szybciej. Mijam troski, strach, cierpienie. Mijam smutek, żal, tęsknotę. Niech się tak stanie, że odjadę i zostawię ludzi i ich troski. To jest bal. Mój prywatny bal. 


Czas wzywa nas

Na spotkanie

Na śpiewanie

Gdzieś z oddali.


Wre, gotuje się czas.

Człowiek ginie, topi się i pali.

Jak kawałek stali.

W piecu hutniczym

Pochłonie go żywioł

I zostanie niczym.


niedziela, 20 lutego 2022

1 października 1988

Sobota


20:40


Przyjazd. Trzeba się rozpakować. Jestem wkurwiony. Na początku okazało się, że wcięło klucz od pokoju. Trzeba było kombinować, ale jakiś znalazł się na recepcji. Później chciałem się wykąpać, ale okazało się, że nie wziąłem z domu ani jednego ręcznika. Jak można zapomnieć o takich rzeczach?! Kurwa! Mam ochotę na basen, ale przecież nie zabrałem też tych cholernych kąpielówek. Sąsiedzi napierdalają jakąś ogłuszającą muzyką z kaseciaka. Jeszcze, żeby jakość była znośna, ale nie, kurwa masz wrażenie, że za chwilę ten magnetofon zacznie kaszleć i się opluje. No ja pierdolę! I weź im coś powiedz. Gotowi od razu cię zajebać. Przecież im wolno. Kurwa, wścieknę się! 

Jutro cały dzień dyżur specjalistyczny. Nie będę się uczył. Nie będę też pracował fizycznie. 


sobota, 19 lutego 2022

28 września 1988

Środa


12:15


Ładna pogoda. Świeci słońce i jest bardzo ciepło. Nie byłem jednak w pracy. Z samego rana mocno rozbolała mnie głowa i brygadzistka zwolniła mnie z zajęć. Powiedziała, żebym poszedł na kwaterę i wziął jakąś pastylkę, a jak mnie przestanie, to żebym przyszedł. Jak nie to też dobrze. Dadzą sobie radę beze mnie. Więc siedzę w pokoju i nie mam zamiaru wracać. Powiem, że po wzięciu pastylki zasnąłem i obudziłem się tuż przed fajrantem. W zasadzie po części to prawda. Chciało mi się spać, ale się nie kładłem. Lepiej sobie posiedzę w pokoju. Może to początek przeziębienia. Po co się tam pchać. 


piątek, 18 lutego 2022

27 września 1988

Wtorek


19:30


Z cyklu moje myśli:


Dwie rzeczy znajdują się obok siebie. Nic tych rzeczy nie łączy. Po prostu leżą obok siebie. Patrzysz, widzisz te dwie rzeczy i widzisz, że jednak coś je łączy. Nie wiesz, co to jest, a jednak wiesz, że coś je łączy. Tylko co? 


Dziś robiłem zdjęcia przy pracy. Popsułem aparat fotograficzny. Zenit z długim obiektywem. Porządny sprzęt. Pożyczyłem od Sylwka i obiecałem, że nic się nie stanie no i się stało. Chuj, dupa i kamieni kupa. Jak ja się teraz wytłumaczę? No nic jakoś trzeba sobie radzić. Będę improwizował. 


Skończyły się wakacje, skończyło się lato. Trzeba o tym wszystkim na resztę roku zapomnieć i na poważnie zająć się nauką. O ja pierdolę, jak mi się nie chce wracać do szkoły!


czwartek, 17 lutego 2022

27 września 1988

Wtorek


19:00


Z cyklu moje myśli:


Niezmierzony smutek osamotnienia

Zalewa świat cały. 

Wszystko wokół jest bez znaczenia. 

Piany pijanością śmieje się. 

Śmiech wesołością leje się. 


Jeżeli świat jest bez sensu,

Jeżeli życie jest bez sensu,

To po co żyję?

Tylko po to, żeby żyć?

To wszystko nie trzyma się kupy.

To lepiej już odejść z tego świata, 

Zostawić tę piaskownicę innym,

Tym, co nie mają takich dylematów.

Przez jedno życie,

A raczej jego brak, 

Nic się nie zmieni. 

Nic.

I tak jest przeludniony.

Dylemat młodego człowieka.

Bo jeżeli nie widzę sensu w życiu,

Głębszego sensu,

Prawdziwego sensu,

Jeżeli nie mam celu,

Prawdziwego celu,

To po co żyję?

Po co żyję?!

Po to, żeby jeść, spać, pracować?

Po to, żeby zadbać o przedłużenie gatunku

Poprawnie założoną rodziną,

A później i tak umrzeć?

Bzdura!


środa, 16 lutego 2022

26 września 1988

Poniedziałek


20:00


No tak, minęło już kilka dni, a ja się nie odzywałem. Wydarzyło się jednak na tyle dużo, że nie mogę tego pominąć. Przede wszystkim ta sobota była pracująca, ale w niedzielę byłem normalnie w domu. Już sam dojazd był dosyć nieoczekiwany i ciekawy. Jakoś nie udało mi się trafić na rozkładowy PKS, więc postanowiłem, że tym razem pojadę autostopem. Dotarłem na 20:00. No cóż, czasami tak się zdarza. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Przykra była myśl, że mam przed sobą kawałek niedzieli i będę musiał wracać. 

Tu muszę trochę wyjaśnić. Ostatnio taką nowością są filmy odtwarzane na wideo w łochowskim kinie. Są tańsze niż te na dużym ekranie, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. 

Pożegnawszy się ze wszystkimi, wyszedłem z domu nieco wcześniej. Miałem zamiar obejrzeć jeden film i zaraz po nim ruszyć do Sinołęki. Po obejrzeniu dwóch filmów odechciało mi się jechać. Przynajmniej wieczorem. Zrobiło się już dosyć późno, więc wróciłem do domu. Wyjechałem dziś o godzinie 4:40. Na miejsce dotarłem o 6:55. Nie obyło się bez przygód. No ale mniejsza z tym.

Trzeba zacząć od tego, że cała praktyka jest pełna przygód. Obok nas mieszkają dziewczyny z zawodówki i to z nimi są ciągłe wojny. Chociaż właściwie tylko jedna z nich bardzo załazi nam za skórę. Taka czarnowłosa. Muszę przyznać, że niezła dupa z niej jest. Ma na imię Urszula. 

Z samego początku każdego z nas nazywała swoim mężem. Śmieliśmy się z niej, że harem zakłada, ale dość szybko się jej to znudziło i zainteresowała się tylko Mirkiem. W sumie nie wiem dlaczego. Żaden z niego przystojniak. No ale kto tam wie, co takiej wariatce w głowie siedzi. Z daleka widać, że chce się jej bzykać. Jak nic ma ochotę na chłopa. To takie końskie zaloty, tyle że w damskim wydaniu. Głupie, ale zabawne i nam się podoba. Siada na kolanach, prowokuje, żeby ją porządnie obmacać. Każdy z nas wie, jak wyglądają jej cycki. Cały czas chodzi w luźnej bluzce, bez stanika i się z tym nie kryje. Biust prawie na wierzchu. Dziś na przykład na siłę chciała Mirkowi ściągnąć spodnie. Do niczego nie doszło tylko dlatego, że reszta nie miała gdzie się podziać i wszyscy byli w pokoju. 


Z cyklu moje myśli:


Gdzieś, gdzie myśl ludzka nie sięga, jest świat piękny i dziwny. 


wtorek, 15 lutego 2022

23 września 1988

Piątek


17:10


Zero


Stoję — punkt zero

Linia prosta — serce nie bije.

Nie chcę stać, serce ma bić,

Chcę drżeć, chcę żyć. 


Siedzę — nicość

Świat odpływa

Stop — ma tu być

Nie odpływać!


poniedziałek, 14 lutego 2022

13 września 1988

Piątek


16:50


Tu koło 


Tu koło 

Tam przestrzeń.

Tam bezpieczeństwo

Tu sam sobie.


Zgrzyt żelazny,

Wrzask i tupot.


Nadchodzi — odpycham

Przygniata — nienawidzę.


Ściany i mury słyszą,

Ściany i mury stoją. 


Stół myśli, że stoi.

Stół wisi nie stoi.

Radio patrzy, że milczę.

Radio milczy — ja patrzę. 


Wiem, że drgam.

Drgać mi wolno. 

Nie chcę drgać, 

Chcę się bać.


niedziela, 13 lutego 2022

23 września 1988

Piątek 


16:35


Mieliśmy tu taką małą akcję z dziewczynami. Ale było fajnie. Mniej więcej wyglądało to tak:


Najpierw wyjrzał przez okno Mirek. 

-Otwarte mają? - zapytał Rysiek. 

-Otwarte, - odpowiedział Mirek. - poczekaj, gdzie jest ta woda? 

-Nie wiem, chyba za szafą. 

Rysiek wyjął kubek z wodą i wszedł przez okno na taras. Później Mirek, a potem ja. Zajrzeliśmy do jednego okna. 

-Śpią? Nie widać tej czarnej? - zapytał Rysiek, - Poczekaj trzeba zajrzeć do drugiego okna. 

Spojrzeliśmy. Leżała na łóżku. 

-Śpi. No to chlap wodą po twarzy i zrywka! 

Po chwili byliśmy już z powrotem. 


sobota, 12 lutego 2022

23 września 1988

Piątek


16:20 


Nie wiem co pisać. Jestem zdenerwowany. Chciałem się wykąpać, ale nie mogłem odkręcić wody. Już pisałem, że nie ma kurków, ale przedtem jakoś sobie z tym poradziłem. Dziś próbowałem wszystkich możliwych sposobów, ale nic z tego nie wyszło. Może gdyby nie dziewczyny odkręciłbym tę cholerną wodę. Spieszyło im się tak bardzo stwierdziły, że skoro ja nie dałem rady, to może im się uda. Odpuściłem, ale widzę, że one też do niczego konkretnego nie dojdą.

Po południu trochę się przejaśniło i nawet wyszło jesienne słońce. Jak ten czas szybko leci. To już przecież kalendarzowa jesień. Pozorom w porównaniu z poprzednimi dniami dziś było bardzo ciepło. W sumie to trzeba przyznać, że od 3 dni nie widzieliśmy w słońca. 


piątek, 11 lutego 2022

21 września 1988

Środa 


20:50 


W jaki sposób oddać rzeczywisty nastrój tej praktyki? Nie chodzi mi tylko o moje osobiste podejście, ale przede wszystkim o nastawienie innych. 

Ogólnie rzecz biorąc wszystkim się tutaj podoba. Praca jest w porządku, wyżywienie także, na mieszkanie też nie mamy co narzekać. Co prawda, żeby się wykąpać, trochę się trzeba namęczyć z odkręceniem wody, bo nie ma korków, ale najważniejsze, że w ogóle jest ciepła. 

Jest ciepła woda, telewizja, no i ładne dziewczyny. Szczególnie jedna taka. Przesiaduje ciągle w naszym pokoju. Widzę, że bardzo lubi się droczyć z Ryśkiem. 

Wczoraj tak go zdenerwowała, że złapał ją, przewrócił na tapczan, a w tym momencie ktoś zgasił światło. Oczywiście Rysiek wykorzystał sytuację i zaczął się do panny dobierać. Narobiła wrzasku co niemiara i na koniec ugryzła go w szyję. Na co on w odwecie dość mocno ją podrapał. No ale widzę, że raczej się nie pogniewała. Wychodzi na to, że wszystko jest w porządku. 


czwartek, 10 lutego 2022

20 września 1988

Wtorek


21:00


Jak na razie pogoda nie dopisuje. Cały dzień  niebo było zasnute ciemnymi chmurami, mżyło i wiał zimny nieprzyjemny wiatr. Całą grupą byliśmy w sadzie i zbieraliśmy jabłka. Pociągaliśmy nosami, niektórzy kasłali. Wprawdzie zrywanie jabłek to lekka praca, ale po całym dniu i tak byłem cholernie zmęczony. Bolały mnie plecy może nie od samego zrywania jabłek, ale od dźwigania ich przed sobą w takim specjalnym koszu, który tutaj nazywają zbieraczem. Jego pojemność wynosi mniej więcej dziesięć kilogramów. 

Powiedzmy sobie szczerze, po fajrancie to właściwie nie ma co tutaj robić. To wiocha zabita dechami. Tutaj wrony zawracają, a diabeł mówi dobranoc. No, chyba że byśmy gdzieś wybrali się autobusem. Tylko gdzie tu jechać jak ciągle pada? Poza tym cierpimy na kompletny brak gotówki. Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się czytanie dobrej lektury. Jak mamy ochotę to idziemy do dziewczyn, albo one przychodzą do nas i coś wymyślamy. A tak naprawdę to najlepiej walnąć się na tapczan i pospać. 


środa, 9 lutego 2022

19 września 1988

Poniedziałek


 13:50 


Jestem w Sinołęce na praktyce. Dotarli już wszyscy z mojej klasy. Dołączyłem do nich w Kałuszynie. Czekali na autobus w momencie, kiedy przyjechałem z Węgrowa. 

Zakwaterowali nas w sześcioosobowym pokoju. Umeblowany jest skromnie. Trzy szafy, dwa stoły, sześć tapczanów i cztery krzesła nie robią szału. Jest dużo luzu, ale za to jest przyjemnie. 

Jak tylko tu wszedłem ogarnął mnie dziwny spokój. Być może sprawiła to różnica temperatur, bo na dworze jest nieciekawie. Zimno i pada deszcz. Być może też dlatego, że jest to bardzo stary budynek. Nie wiem, nie miałem okazji się przyjrzeć dokładnie, ale to chyba jakiś pałacyk. 

Nie wiem jak to określić, ale od samego początku poczułem z tym miejscem jakąś dziwną więź. Tak jakbym znał to miejsce od urodzenia. Mam wrażenie, że od tych brudnych ścian bije jakiś odwieczny spokój. Dotarło do mnie, że zawsze chciałbym mieszkać w takim domu. Podświadomie, a może i świadomie traktuję to jako swój własny dom. 

To było takie deja vu. Z upływem czasu to pierwsze wrażenie zaczyna słabnąć, ale i tak je czuję. 


wtorek, 8 lutego 2022

19 września 1988

Poniedziałek


13:10 


Cisza. Spokój. W oddali słychać pianie koguta. Na korytarzu ktoś rozmawia. Do moich uszu dobiegają też dźwięki przejeżdżających ulicą samochodów. W jakiś sposób rozpływam się w tej ciszy, chłonąc dźwięki z otoczenia. Moje policzki promieniują ciepłem. Kaloryfery  intensywnie produkują duże jego ilości. Powietrze zgęstniało od temperatury, wysuszyło się od intensywnego ogrzewania. 

Ściany mówią głosem przeszłości, emanują starzyzną i opowiadają jakąś historię, historię, której nie znam. Coś tutaj się działo, ale to nie ma znaczenia. Te białe ściany są brudne, biały sufit także jest brudny. Niewielka żarówka na jego środku też nie grzeszy czystością. Co może dziwić, pokój został wysprzątany przed naszym przyjazdem. Tu nie ma syfu. Po prostu ściany i sufit dawno nie były malowane. To rzuca się w oczy. 

To stary budynek z wielkimi niczym drzwi oknami  i bardzo wysokim sufitem. Mimo wszystko sprawia bardzo przyjemne wrażenie. 


poniedziałek, 7 lutego 2022

17 września 1988

Sobota


11:30


O godzinie 12:23 ruszam do domu dziecka w Równem. Mam załatwić formalności z odebraniem książeczki mieszkaniowej. 

W telewizji jest transmisja z olimpiady lekkoatletycznej w Seulu. Rozpoczęcie igrzysk odbyło się w nocy naszego czasu. Trwało od trzeciej do siódmej. Teraz oglądam relację z boksu. 


niedziela, 6 lutego 2022

15 Września 1988

Czwartek


23:45


Siedzę i myślę, 

Myśli krążą, 

Tworzą chmurę

Błękitnych marzeń,

Wachlarz pięknych doznań.

 

Ogarnia mnie coś dziwnego,

Coś niewidzialnego i lekkiego,

Pojawia się za plecami, 

Obejmuje ramionami, 

Szepce coś do ucha

I wygląda mi na ducha, 

Dotyk lekkim niewidzialny,

Głos ma niemy, niesłyszalny,

Ale czuję to przy sobie, 

i dlatego nic nie robię. 


sobota, 5 lutego 2022

15 września 1988

Czwartek


23:30


Po niedzieli jadę na praktykę. Jeszcze nie bardzo wiem, jak tam dojechać. Jutro w szkole na pewno wszystkiego się dowiem. Cała klasa jedzie w to samo miejsce, tylko że każdy na własną rękę. Nie obawiam się o to jak tam dotrzeć. W swoim życiu tyle się już napodróżowałem, że raczej nie powinno stanowić to dla mnie problemu. Przydałyby mi się jakieś gumowce. Rano w sadzie jest mokro, a ja i tak mam już katar. Nie chcę załatwić się jeszcze bardziej. 


piątek, 4 lutego 2022

15 września 1988

Czwartek


20:20


Lecę


Lecę gdzieś w przestworza, 

Lecę, mijam czas,

Gdzieś przede mną błyszczy zorza,

Tak, kochani, żegnam was.


23:00


Po co?


Na co mi to wszystko?

Po co?

Jak sens ma to życie?


Plugawa pustka otacza cię dookoła,

Plugastwo pluje pleśnią w oczy,

Po co taplać się w tym błocie

Lepkim, słodkim, jadowitym?


Nie ma sensu takie życie. 

Po co męczyć się i trudzić? 


czwartek, 3 lutego 2022

14 września 1988

Środa 


14:20 


Dziś w szkole był spokój. Lekcje minęły bez większych problemów. Gdyby nie ta biologia byłby pełny luz. Ta Krutul Pola - wielka mi pani profesor. Wygląda tak jakby za chwilę miała zejść z tego świata. Połowa jej włosów dawno już wypadła a druga, mam wrażenie, że przy najbliższym czesaniu. 

Na lekcjach wprowadziła wręcz wojskową dyscyplinę. Zastanawiam się jak się jej to w ogóle udaje. Przecież ona w ogóle nie krzyczy, nawet nie unosi głosu. Całkowicie nas zastraszyła i sparaliżowała. Jej słowa, choć bardzo spokojne, są przesiąknięte takim jadem, że słuchaczowi po plecach przechodzą zimne dreszcze. 

Kojarzy mi się to z tymi filmami o drugiej wojnie światowej i o przesłuchaniach prowadzonych przez gestapowców. Nie żartuję. 

Masz robić dokładnie to, co ona ci każe i to dokładnie w tym czasie, który ona ci wyznaczyła. Koniec kropka. Ni mniej, ni więcej. Siedzisz prosto, odzywasz się tylko wtedy kiedy ona ci pozwoli, nie szurasz kapciami, piszesz wtedy, kiedy ona mówi, że masz pisać. 

Poza tym zajeżdża od niej starzyzną.