czwartek, 10 czerwca 2021

3 listopada 1987

Wtorek


Nie wiem co napisać. Wszystkiego się nawarstwiło, że aż się niedobrze robi. Nie mam pojęcia jak dam radę. Poważnie. Wszystkie trudności i kłopoty jakby się sprzysięgły przeciwko mnie i postanowiły zwalić na moją głowę w tym samym czasie. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko jest do ogarnięcia, ale będzie mnie to kosztowało dużo więcej, niźli jestem skłonny z siebie dać. I to mnie przeraża. Nie ma się co oszukiwać i mamić sobie oczu. To jest finisz i trzeba ostro nacisnąć na pedały. O chodzeniu na basen mogę zapomnieć. 

To nie jest kit. Piszę, jak jest. Mam kilka bardzo słabych punktów, do których trzeba się naprawdę solidnie przyłożyć. 

Po pierwsze matematyka. Nic nie rozumiem. Ani z tego co było, ani z tego co jest. Dziś wtorek. W piątek klasówka. Chemia. Gdyby nie koleżanki nadal nic bym nie kapował. Z ostatniej klasówki baniak. Jutro mam się poprawiać. Fizyka. Sama teoria. Trochę wzorów. Jutro klasówka. Od początku roku. Nic nie umiem. Historia. W piątek oddała ten sprawdzian z pierwszego półrocza tamtego roku. Pisany dzień wcześniej. Cała klasa dostała po balonie więc jakoś mniej przykro. Jednak to nie zmienia sytuacji, że jest niewesoło. Dziś była poprawka. Jutro drugie półrocze. Boże, to jest ponad połowa zeszytu! Wreszcie język polski. Z tego przedmiotu mam dobre oceny: 5, 4, 5. No ale nie ma znaczenia, że mam dobre oceny jak nie przeczytałem lektury. Jutro wizytacja na lekcji. Jeszcze tych skurwysynów brakowało! Praca domowa: wypracowanie z drugiej części “Dziadów”. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz